„Miłość po sąsiedzku” - Belle Aurora


Duch, Duszek, Asher.


Już na wstępie napiszę, że nie czytałam pierwszej części tej serii. Nie linczujcie mnie. Nie ma potrzeby. Każdy tom Friend – Zoned można przeczytać, jako samodzielną historię i na spokojnie wiadomo, kto jest kim i o co tu chodzi. 
Swoją przygodę zaczęłam ze sławnym Duchem, a widząc zapowiedź kolejnego tomu na stronie wydawnictwa Niezwykłego wiem, że i kolejny tom, a potem jeszcze jeden, który autorka pisze od... pięciu (5!) lat będę chciała przeczytać. 

Dawno, dawno temu podczas jednej z suto zakrapianych imprez, Asher razem z Nat spędzili upojną noc w sali konferencyjnej, gdzie zbadali płaską powierzchnię stołu. Budząc się następnego dnia na kacu, oboje zrozumieli, że chociaż nie potrafią o tym zapomnieć, popełnili największy błąd swojego życia i każdego kolejnego dnia, będą musieli patrzeć na siebie i udawać, że nic między nimi nie zaszło. Stwierdzili, że lepiej się rozejść na dwie różne strony i zapomnieć o tej nocy, i o wszystkim co ich kiedykolwiek łączyło.
Plany to jednak tylko plany. 
Rzeczywistość dzieje się tu i teraz. 
Asher i Nat chcąc być, jak najdalej od siebie, zawędrowali bliżej, niż oboje mogliby kiedykolwiek przypuszczać. 
Za ścianę obok. 

Wzięłam tę pozycję w ramach eksperymentu. Miałam wrażenie, że Belle Aurora napisała słodkopierdzącą historię, których jak doskonale wiecie nie przetrawiam. Kiedy jednak zaczęłam czytać, już na samym początku urzekły mnie chorwackie korzenie Nat Kovac. Asher zaś okazał się nie być zabójczo przystojnym bez skazy mężczyzną, a chłopcem skrywającym wiele bolesnych tajemnic. „Miłość po sąsiedzku” to nie jest słodka książka o uczuciu dwóch osób. Oj nie. 

Chociaż nie czytałam pierwszego tomu, co pisałam już wcześniej, szybko połapałam się w fabule książki, ba! Nawet ogarnęłam co mogło dziać się w pierwszym tomie, ale to akurat szczegół, bo w wolnej chwili zamierzam go przeczytać. Podobało mi się to, że autorka, mimo wyprowadzenia na pierwszy plan Nat i Ashera, nie zapomniała o całej zgrai ich przyjaciół, którzy są obecni w dużej części tej książki. Pomijam fakt, że chłopaki pracują razem, a dziewczyny razem. Tak naprawdę, to ich codzienne chodzenie do pracy było tutaj w mniejszości. Spotkania, jakie są organizowane, czy to w domu, czy w klubie Biały Królik pokazują bliskość między całą paczką i mimo że Collins i Kovac grają tutaj pierwsze skrzypce, czytelnik żyje każdą parą, jaka jest w „Miłości po sąsiedzku”. 

Przez długi czas myślałam, że ta historia będzie o niczym. Wiecie, toczy się i toczy, ale w sumie na końcu nic ciekawego nie wychodzi. Końcówka, a szczególnie epilog rozwaliły mnie na łopatki. Belle Aurora pokazała, jak wygląda prawdziwa przyjaźń i pomoc w naprawdę poważnej sprawie. Kupiła mnie. Dosłownie!

Podobali mi się także bohaterowie, chociaż nie rzuciłabym się za nimi z klifu. Pasują do całości fabuły, a ich problemy mają sens. Zarówno Nat, jak i Asher mają obawy i boją się zaryzykować, a kiedy w końcu są w stanie postawić wszystko na jedną kartę wychodzi, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. 

„Miłość po sąsiedzku” okazała się być miłym zaskoczeniem, który sprawił, że chce przeczytać całą serię. W sumie dawno mi się coś podobnego nie zdarzyło, może dlatego, że zaczęłam czytać książki w dobrej kolejności, ale mniejsza z tym. Polecam Wam drugą część serii Friend – Zoned, jeżeli czytaliście pierwszą, a jeżeli nie to drugą i tak możecie przeczytać. 

Za egzemplarz dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com