Znacie legendę o Królu Popielu?
"W kruszwickim zamku żył Popiel stary
Co za swe zbrodnie doznał słusznej kary
I choć to dziwne, każdy w to wierzy,
Że małe myszki zjadły króla w wieży."
Wiecie, że nie przepadam za polskimi autorami. Ale ciągle daję im kolejne szanse z myślą, że w końcu ktoś mnie zaskoczy. Kiedy sięgnęłam po „Mysią Wieżę” od Agnieszki Fulińskiej i Aleksandy Klęczar, nie miałam wielkich oczekiwań.
I W KOŃCU!
W KOŃCU!
Zostałam pozytywnie zaskoczona!
Dwunastoletni Igor, jak co roku udaje się na wakacje z tatą, który jest archeologiem kultury słowiańskiej. Tym razem ich wybór pada na zakątek koło Kruszwicy, gdzie ojciec Igora ma razem ze swoimi studentami podobno ma odkopać niecodzienne znalezisko, które pomoże mu w jego karierze. Kiedy tata chłopca jest na wykopaliskach, Igor zwyczajnie się nudzi. I to właśnie ta nuda zaprowadza go nad jezioro Gopło, które jest obok. Kiedy chłopak puszcza „kaczki” po tafli wody jest obserwowany. Szybko okazuje się, że Hanka, która przyjechała tutaj z całą rodziną, także nie ma na siebie pomysłu i dwójka rówieśników szybko zaczynają własną przygodę.
Razem.
Kto by się tylko spodziewał, że z normalnych, nudnych wakacji, które nieuchronnie się zapowiadały Hanka z Igorem wpadną w sam środek wielkiej akcji ratunkowej, aby zły król Popiel, nie powstał z martwych i nie osiągnął władzy nad światem, razem ze swoją ukochaną Dragomirą.
A do pomocy nasi bohaterowie będą mieć mysz, która powinna być szczurem i guślarza z wiedźmą.
Może nie jestem „za pan brat” z legendami i Słowianami, ale coś tam kiedyś o uszy mi się obiło i historię o Królu Popielu znam. A skoro ją znam, to zaczynając tę pozycję mierzyłam wysoko, gdyż autorki same postawiły taką poprzeczkę.
Napisanie książki opartej na legendzie wydaje mi się być trudną sztuką. Szczególnie umieszczenie samej legendy w fabule i poprowadzenie jej tak, aby łączyła się z pierwowzorem jest zadaniem niełatwym. Tak mnie się przynajmniej wydaje. To, co dostałam w „Mysiej Wieży” było świetnym powiązaniem historii o Popielu i lekkiej, pełnej wrażeń i przygód opowieści o dwójce młodych bohaterów. Jestem zaskoczona i bije ogromne brawa dla autorek, za świetny nie tylko pomysł, ale też jego wyśmienite wykonanie.
Pełna fantastycznych istot „Mysia Wieża”, którą uzupełnia nutka literatury z epoki romantyzmu to przepis na stuprocentowy sukces. Od pierwszych stron zostałam wchłonięta przez tę książkę i czytałam ją do późnych godzin nocno - porannych (każdy inaczej patrzy na te godziny po północy) i kiedy już miałam naprawdę iść spać, to po raz kolejny padały znane wszystkim słowa „Jeszcze jeden rozdział”. A z rozdziałami w „Mysiej Wieży” jest taki problem, że są krótkie, przez co jeden rozdział, kończył się na ośmiu...
Dobrym zabiegiem jest fakt umieszczenia dwóch perspektyw w tej pozycji. Możemy zarówno Hance, jak i Igorowi towarzyszyć w ich pojedynczych wędrówkach i znaleziskach, ale też razem w trójkę podążyć z nimi na misję ratowania świata. Jeżeli miałabym stwierdzić, które rozdziały podobają mi się bardziej, to żadne. Bo i Hanka, i Igor są naprawdę świetnie nakreśleni!
A skoro mowa już o głównych postaciach. Muszę przyznać, że autorki zwinnie połączyły dwójkę osób, które funkcjonują w kompletnie różnych warunkach. Igor jest bardziej klasycznym chłopcem. Jego tata zainteresował go historią i słowami, które według Hanki są czarną magią. Ale z kolei dziewczynka i jej zainteresowania dla Igora są jedną, wielką zagadką. Obie postaci zazębiają się między sobą w sposób wprost idealny!
Zanim skończę, to chciałam jeszcze wspomnieć o Mickiewiczu, który jest tutaj czymś, co mnie ucieszyło, jak dziecko cieszy się grzechotką. Sama chodziłam do szkoły, której patronem był Mickiewicz i to właśnie Adam, uratował mi dupę na maturze, bo przez „Lalkę” nie przebrnęłam nawet do dziesiątego rozdziału. I kiedy zobaczyłam tutaj nawiązania do „Świtezianki” to myślałam, że padnę i nie wstanę z radości. Jaką nie lada gratkę mi autorki sprawiły to nawet nie macie pojęcia. Dziękuję!
„Mysia Wieża” to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Może i jest ona skierowana do młodszych czytelników, ale starsi też będą się przy niej świetnie bawić. A najlepiej, jakbyście razem ze swoimi pociechami usiedli do tej książki, wtedy radość będzie największa! Świetnie poprowadzona fabuła, ciekawe wątki i bajecznie wpleciona legenda dają książkę, od której nie można się oderwać! Polecam!
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu
Fragment z LINK