Pages

wtorek, 1 stycznia 2019

PODSUMOWANIE ROKU 2018



Ileż można to odkładać?


Wiecie, co? No tragicznie wręcz nie chciało mi się pisać tego wpisu. Odkładałam to przez tyle czasu, ciągle krzywiąc się na myśl, że w końcu i tak będę musiała do niego usiąść i tak. 
Najgorsze to było to, że do czerwca mam wszystko pięknie zrobione, bo wtedy pojawiały się podsumowania miesiąca i byłam na bieżąco. Po pięciu miesiącach przerwy, kiedy byłam na statku, a podsumowań nie było musiałam wrócić do szarej rzeczywistości.
I wtedy okazało się... ile okładek muszę pościągać, aby zrobić zlepki wszystkich przeczytanych książek z każdego miesiąca, a przy okazji wybrać najlepsze i najgorsze i książki, i okładki. 
To nie będzie krótki post i jestem bardzo ciekawa, kto przebrnie przez całość.

Nie będę opisywać Wam wszystkich miesięcy po kolei, bo to nie ma sensu. Podlinkuje Wam częściowe podsumowania do czerwca, bo do tego czasu miałam co miesiąc porządek, a przygodę zaczniemy dopiero od lipca. 

Podsumowanie będzie się składać z dwóch części. W jednej będą mini podsumowania miesiąca i wyłonienie miesięcznych najlepszych i najgorszych książek.
W drugiej części, będzie pięć najlepszych i najgorszych książek 2018 roku oraz okładki, które zachwyciły i zniechęciły.

CZĘŚĆ PIERWSZA 

Styczeń, Luty, Marzec, Kwiecień, Maj, Czerwiec – kliknijcie w miesiąc i przeniesie Was do podsumowania.

Lipiec
W lipcu znalazłam się na statku i wtedy też zaczęła pojawiać się seria „Zatopiony Książkoholik”, która przyjęła się z ogromnym odzewem, totalnie niespodziewanym. Dziękuję Wam za to, że chcieliście czytać o życiu na statku i że pytaliście mnie o dużo innych rzeczy, które Was interesowały. Myślałam, że mało będzie Was to interesować, bo w końcu blog jest książkowy, ale jednak okazało się być inaczej. Mam też nadzieję, że w 2019 roku, także będziecie przy tej serii tak aktywni.

W lipcu, przeczytałam 19 książek, co dało w sumie 6447 stron. Wynik w sumie nawet dobry, chociaż i tak wiecznie jestem niezadowolona z samej siebie. 


Długo nie muszę się zastanawiać nad wyborem najlepszej książki lipca - „Flip Trick” od Amo Jones to pozycja, którą chce w Polsce w 2019 roku.
Najgorszą zaś lekturą pierwszego miesiąca wakacji zostaje - „Disgrace” od Brittainy C. Cherry. Dlaczego? Recenzja podlinkowana w tytule książki. 

Sierpień
W sierpniu kiedy zwiedzałam Rosję, czekając na jęczmień zdążyłam przeczytać 17 książek, co dało raptem 4654 strony. Klasycznie, zadowolona nie byłam i dalej nie jestem, ale teraz zostaje mi tylko w przyszłym sierpniu wyprzedzić ten wynik. 


Tu mam ogromny problem z wybraniem najlepszej książki. Zarówno „Distrust” T.L. Smith, „ Crew” Tijan, jak i „Ghostgirl” J.B. Salsbury są świetnymi pozycjami, które wysoko podniosły poprzeczkę dla innych kandydatów na to miano. Ale będąc wierną Crossowi (MÓJ CI ON!) to wybieram „Crew” od Tijan, jako najlepszą książkę sierpnia.

Z najgorszymi nie mam problemu - „Spider” Ilsa Madden-Mills oraz „Palm South University” Kandi Steiner. Omijajcie te pozycje szerokim łukiem. Dlaczego dwie książki? Bo są na tak samo żenująco słabym poziomie. Szkoda czasu.

Wrzesień:
Stojąc w Dubie w Arabii Saudyjskiej przez miesiąc i czując pot ściekający po dupie nie dało się za dużo przeczytać. 17 książek, które dało 4880 stron jest i tak dobrym wynikiem, chociaż mogłoby być lepiej.


Z wyborem najlepszej książki mam problem, bo serce podpowiada „Ryder”, skoro to mój Slaterowy mąż, a znowuż „Dirty Headlines” od L.J. Shen też było świetną pozycją. 
Myślę, że zostanę przy „Dirty Headlines” L.J. Shen i to ona zostanie najlepszą książką września.

Najgorszą zaś „Over You, Over Us” od Whitney G, której recenzja dopiero się pojawi na blogu, gdyż brakło mi dni w 2018, że Wam ją pokazać.

Warto wspomnieć o Marcie Kisiel, która obudziła mnie z niechęci do polskich autorów. We wrześniu przeczytałam dwie jej książki „Małe Licho i Historia Niebożątka” oraz „Pierwsze słowo” i obie rozkochały mnie w autorce i jej piórze. Mam nadzieję, że w następnym roku będziemy mieli okazję przeczytać jeszcze więcej pozycji jej autorstwa.

Październik:
Ten miesiąc to była jedna wielka klapa. Udało mi się przeczytać raptem 15 książek – 3655 stron, a wybór najgorszej będzie tutaj najtrudniejszy. 


Najlepsze - „My Bastard” Elle Jean i „Throne (Legacy) of Lies” - Tara Leigh. Nie będę tutaj decydować, która jest lepsza, bo obie zasługują na przeczytanie.

Z najgorszymi książkami w październiku mam problem. Byłą ich cała masa i w sumie, zastanawiam się, która z nich była poniżej poziomu przeciętnego gniota. „Saint” J.B. Salsbury mnie zawiódł na całej linii, ale chyba „Brothers” L.A. Casey wydawanej u nas przez Wydawnictwo Kobiece okazało się być większym gównem. 
Najgorsza książka października - „Brothers” L.A. Casey

Listopad:
W listopadzie się odkułam, bo udało mi się przeczytać 21 książek (5923 strony), licząc ostatnie dni przebywania na statku. Wtedy też staliśmy w Arabii Saudyjskiej i było ciepło, jak w Polsce podczas lata. Łykaliśmy witaminę C, żeby nie doznać szoku, kiedy wrócimy do zimnego kraju. 


Najlepsza książka może być tylko jedna w tym miesiącu - „MANIK” - Amo Jones. Wielbię tę pozycję. Aeron Romanov jeszcze przed lekturą dołączył do mojego haremu książkowych mężów. Po lekturze, utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że dobrze wybrałam. 

Najgorsza książka - „The Darkest Star” - Jennifer Armentrout. Tak, autorki „Lucyfera”, który pojawił się u nas w kraju.

Grudzień:
I wreszcie ostatni miesiąc i ostatnie mini podsumowanie. 
W grudniu, po powrocie do domu na Mikołajki wróciłam do formy i w końcu mogłam tylko czytać. Rozczytałam się do tego stopnia, że wyszło mi 24 książki, co dało 6022 strony. I z takiego wyniku jestem zadowolona! 


Najlepsza książka – nie ma takiej. Wszystkie są na tym samym poziomie i żadna się nie wyróżnia.
Najgorsza książka - „The Man Bible” L.A. Casey – kliknijcie w tytuł książki,jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego, nie będę tego drugi raz uzasadniać.

CZĘŚĆ DRUGA

Podsumowując w 2018 przeczytałam 227 książek, co dało 66277 stron. 
Nie brałam udziału w żadnych wyzwaniach, a czytałam głównie dla siebie i dla Was, kiedy prosiliście mnie o opinię o jakiejś pozycji. Wynik udany, w tamtym roku jak dobrze pamiętam było koło 170 książek. 

Teraz, spośród tych wszystkich pozycji, które miałam okazję przeczytać wyłonię pięć najlepszych i najgorszych książek 2018 roku. Kolejność przypadkowa, nie wyłaniam między tymi pozycjami tej naj, naj. 

NAJLEPSZE KSIĄŻKI 2018



NAJGORSZE KSIĄŻKI 2018


Wybór był ciężki. Do tytułu Najgorszych Książek 2018 mogłabym dodać jeszcze ze 3 tytuły co najmniej, ale postanowiłam zatrzymać się na 5, aby było po równo. Ciekawa jestem ile moich typów, pokryło się z Waszymi. 

Drugi ranking to najlepsze, zapierające dech w piersiach okładki i najgorsze, na które nie możemy patrzeć. 

NAJLEPSZE OKŁADKI 2018


NAJGORSZE OKŁADKI 2018


Tutaj, miałam mniej problemów, bo już podczas czytania danych książek, oceniałam okładki i szybko wiedziałam, którą gdzie wpisać. Oczywiście wiadomym jest fakt, że każdemu podoba się co innego, dlatego wcale się nie zdziwię, jak napiszecie mi w komentarzach, że się nie znam. 

Rok 2018, był dla mnie niesamowity nie tylko pod względem blogowym, ale też prywatnym. Obroniłam pracę inżynierską, popływałam trochę, chociaż ciągnie mnie już z powrotem na statek, ale książki towarzyszyły mi cały czas. Blog zaliczył rozkwit, którego kompletnie się nie spodziewałam. Doszło wiele nowych współprac, głównie z wydawnictwami mangowymi i komiksowymi, a także cały ogrom patronatów i rekomendacji, których od początku roku nie liczyłam i teraz tym bardziej nie zamierzam, bo i tak się nie doliczę. 
Ogólnie mówiąc, jestem zadowolona.
Jednak...
Najbardziej ze wszystkiego, cieszycie mnie Wy. To, że chce Wam się czytać to moje marudzenie, albo zachwalanie. To, że tak często piszecie do mnie w wiadomościach prywatnych o opinie książek i bierzecie czynny udział w dyskusjach, zarówno na blogu, jak i na facebooku. 
Dziękuję Wam, za te wszystkie ciepłe słowa, które otrzymałam. To one napędzają mnie do pracy, bo jak już kiedyś pisałam, dla Was warto zmęczyć nawet najnudniejszą książkę na świecie. 

Mam nadzieję, że 2019 będzie taki sam, jak ubiegłoroczny rok, albo i lepszy. Mam też nadzieję, że wytrzymacie ze mną jeszcze trochę (a może więcej) i ponownie będziemy mogli razem przeżywać historie bohaterów książkowych i klepać sobie naszych mężów. 
Życzę Wam wszystkiego dobrego w Nowym 2019 Roku i bicia własnych książkowych rekordów!