Karuzela się rozpędza.
Dobra passa trwa. Jak pisałam Wam w maju, że wykaraskałam się z książek recenzenckich, tak muszę Was poinformować, że podobnie jest w czerwcu i w końcu mogę zabrać się za swoje stosy wstydu, a szczególnie fantastyki, która przychodzi do mnie coraz częściej do domu, a potem zostaje odłożona na półkę „na lepsze czasy”(które nigdy nie nadchodzą).
W czerwcu miałam przyjemność napisać rekomendację do „Jacksona” od Wydawnictwa Kobiecego i w sumie to koniec moich podbojów czerwcowych. Ale spokojnie, w lipcu zapowiada się całkiem niezła „górka książków”, a wierzcie mi, lub nie, będzie gorąco!
Na blogu pojawiło się 18 postów, a to dlatego, że ograniczyłam się do jednego posta na dwa dni, aby namnożyć sobie więcej zapasów i mieć czym Was częstować, kiedy nie będę miała weny na czytanie. Na szczęście na razie moje chęci czytelnicze mają ogromne pokłady i nie zapowiada się, abym tak łatwo rzuciła książki i nie wiem... została baletnicą.
Kiedy w maju pisałam Wam, że pobiłam swój rekord czytelniczy, teraz okazało się, że pobiłam go znowu. Jak tak dalej pójdzie to w lipcu będzie jeszcze więcej. Nie no, żartuję. Zanim jednak stwierdzicie, że muszę nic nie robić, tylko czytać, muszę Wam wyjaśnić, że czytanie w pociągu, który jedzie trzy, bądź cztery godziny w jedną stronę jest dla mnie jedną przeczytaną książką. A w czerwcu rozjazdów miałam dużo, to i książki się namnożyły jak grzyby po deszczu.
W czerwcu wyszło mi dwadzieścia sześć (26) książek, co dało w sumie 8128 stron. Oczywiście bez doliczania mang. Następnym razem, jak napiszę, że nie dam rady przeczytać więcej, zdzielcie mnie przez łeb. Dziękuję.
Na grafice niżej możecie zobaczyć podsumowanie całego miesiąca. Standardowo niektórych postów nie ma na blogu, ale cierpliwości. Pojawią się i one. Chyba, że chcecie coś koniecznie na już to piszcie w komentarzach, a ja spełnię Wasze życzenia.
Jeżeli chodzi o najlepszą książkę, to jest ich za dużo, abym mogła wybrać jedną. Polecam Wam L.J.Shen oraz Logana Chance.
Kiedy mowa o najgorszych pozycjach, mogę się bardziej rozpisać.
Na blogu pojawiła się recenzja „Tysiąc odłamków ciebie”, które jest jednym wielkim nieporozumieniem. Podobnie jest z „99 dni lata”.
„Żądza zemsty” i „ Słowa w ciemnym błękicie” są słabymi książkami, do przeczytania, ale szału nie robią. Posty niebawem.
Czytaliście coś z tego podsumowania? Co podobało Wam się najbardziej, co zaś najmniej?