Zew „World of Warcraft” znowu się we mnie obudził.
Nie od dzisiaj wiecie, że jestem fanką gier komputerowych w równym stopniu, co książek. Coraz częściej możemy się spotkać z książkami, które opowiadają o grach. Są ich rozszerzoną historią, albo są przepisane na papier z tego, co możemy zobaczyć na ekranie komputera. Miałam już okazję recenzować dla Was inne książki z uniwersum „WoWa” napisane także przez Christie Golden, a „Cisza przed burzą” jest jej najnowszą książką wydaną u nas za pośrednictwem wydawnictwa Insignis. Tak naprawdę sięgnęłam po tę pozycję, zaraz po skończeniu książki z kolejnego „growego” uniwersum, czyli „Mass Effect”, a recenzję piszę dopiero teraz, bo... w sumie nie do końca wiedziałam, co w niej zamieścić.
Po wykańczającej wojnie z Legionem, siły Przymierza i Hordy są mocno osłabione. Kiedy obie armie myślą o leczeniu ran, okazuje się, że w sercu Azeroth zieje śmiercionośna rana, spowodowana mieczem Sargerasa, jaką uczynił w ostatnim akcie okrucieństwa przed swoją zagładą.
Anduin Wrynn, młody król Wichrogrodu i przywódca Przymierza, a także Sylwana Bieżyświat, wołana przez Hordę – Królowa Porzuconych, nie mają wiele czasu, aby odbudować to, co zostało zniszczone. Muszą podejmować szybkie decyzje, nie tylko o swoich armiach i ich odbudowie, ale też o całym Azeroth, które bez pomocy umrze, razem ze swoimi mieszkańcami. Na powierzchnię Azeroth wypłynęła dziwna, dotąd mało znana substancja, którą zwą azeryt. Jej właściwości zależne są od rąk, w których przebywa, gdyż potrafi ona tworzyć dobro i potrafi niszczyć wszystko, co ma na swojej drodze.
Obie armie ponownie zaczynają obmyślać plany wojny. Jednak pokojowo nastawiony Anduin, który jest zbyt ufny obmyśla desperacki plan trwałego pokoju. Planuje uspokoić sytuację i dopiero po tym, skupić się na azerycie i współpracy z Sylwaną, nad rozwiązaniem poważniejszego problemu, jakim jest ich umierająca kraina.
Mroczna Pani ma jednak inne plany, co do współpracy z Przymierzem i ich młodym królem.
Zastanawiam się, czy jeszcze nie znudziliście się moimi „ochami” i „achami” na temat książek, pisanych w uniwersum gier. Ja tam się nie nudzę pisaniem o nich dla Was, ale może być różnie z odbiorem.
Christie Golden jest jedną z topowych pisarek książek tego typu i przyznam szczerze, że jak widzę iż książka została napisana właśnie przez nią to biorę w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę. Przynajmniej jeszcze to się nie zdarzyło. A dodając do świetnej książki świetnego tłumacza, jakim jest pani Dominika Repeczko mamy połączenie wybuchowe i pozycję, która każdego fana do siebie przekona. Obie te panie czują bluesa jeżeli chodzi o gry i gołym okiem widać to właśnie w książkach.
Zawsze kiedy czytam książkę dziejącą się w uniwersum World of Warcraft mam chęć grać. Przy innych książkach powiązanych z grami nie mam takich myśli. A przy WoWie zawsze. Świat przedstawiony w tych książkach jest mi tak bliski, że oczyma wyobraźni podczas lektury widzę postaci, które tutaj występują i mam z tego niemałą radochę. Dlatego kiedy widzę zapowiedź kolejnej książki z uniwersum tej gry komputerowej od razu tupię nogami w miejscu czekając na premierę, abym mogła przeczytać kolejne cudeńko i ponownie obudzić w sobie chęć grania ( a akurat zawsze wtedy jestem na wowowym odwyku). Nie można mieć wszystkiego.
Historia przedstawiona w „Ciszy przed burzą” jest wciągająca głównie ze względu na młodego króla Wichrogrodu, któremu po śmierci ojca życie zwaliło się na głowę i Anduin musi dać sobie radę z samym sobą. Wygrać ze swoimi lękami, a przy okazji uspokoić sytuację w Azeroth z Hordą.
Z drugiej zaś strony mamy przywódczynie Hordy – Sylwanę, która kiedyś była zupełnie inna, niż jest teraz. Wiecie, że nie cierpię Hordy i moje zdanie o niej się nie zmieniło.
„Cisza przed burzą” to kolejna godna polecenia książka z uniwersum World of Warcraft. Spędziłam z nią miło czas i ani trochę nie żałuję jej przeczytania. Jeżeli jesteście fanami gry to jest to pozycja zdecydowanie dla Was.