[Manga, też książka] „Given”| Natsuki Kizu (1)


Czemu nie ma drugiego tomu?


Kiedy w znacznie większej, niż sądziłam paczce od wydawnictwa Kotori przybyło do mnie „Given” miałam ogromne ciśnienie, aby czytać tę mangę „już, teraz, natychmiast!”. Sama okładka, z gitarami sprawiała, że przyciągała mnie do niej jakaś magiczna siła. Nie wspominam o pewnym czarnowłosym jegomościu, który stał się moim ulubionym bohaterem. 

Uenoyama jest zwykłym chłopakiem mieszkającym ze starszą siostrą i rodzicami. Ma szesnaście lat i uczy się, a także bierze czynny udział w drużynie koszykarskiej swojej szkoły. W wolnych chwilach jest gitarzystą instrumentalnego zespołu, bez nazwy. Ritsuka, bo tak ma na imię zaczął grać na gitarze, kiedy otrzymał ją od ojca. Podczas początków nauki gry na instrumencie młody chłopak był zakochany w tym hobby i oddawał się temu dosłownie w całości. Z biegiem czasu jednak, przyzwyczaił się do swojego „rzępolenia” na gitarze i zaczął robić to odruchowo. Dalej oczywiście kocha swoją pasję i stara się być każdego dnia lepszym, ale nie potrafi odnaleźć w tym miłości, którą kiedyś czuł. Pewnego dnia w szkole spotyka chłopaka z równorzędnej klasy, który odpoczywa na jego miejscu do spania. Chłopak ten trzyma w rękach gitarę, jednak jedna z jej strun jest pęknięta. Po namowach Ritsuka zmienia swojemu rówieśnikowi zepsutą strunę, a strojąc gitarę wykonuje akord, tym samym rozkochując w sobie chłopca imieniem Mafuyu. Uenoyama zostaje poproszony przez niego o pomoc w nauce gry na instrumencie, jednak odmawia i proponuje mu dołączenie do kółka muzycznego w szkole. 
Przez kilka następnych dni Mafuyu za każdym razem jak widzi Ritsukę to prosi go o pomoc, aż w końcu gitarzysta nie wytrzymuje i zabiera go ze sobą na próbę jego zespołu. Tam spotykają Aikihiko - perkusistę oraz Harukę – basistę. Kiedy zespół zaczyna grać Mafuyu jest nimi w pełni zauroczony i zaczyna pojawiać się coraz częściej na próbach.
W końcu udaje mu się namówić Uenoyamę na naukę gry na gitarze, a w szkole zaczynają chodzić plotki, że chłopcy są zbyt blisko siebie i chyba coś do siebie muszą czuć. 
Mafuyu jednak tłamsi w sobie tajemnicę, której nie chce nikomu zdradzić, a Uenoyama przypadkiem, przez plotki dowiaduje się, co jego nowy przyjaciel ukrywa.
I wtedy budzi się w nim uczucie, którego wcześniej nie znał. 

Boże kochany, jaka ta manga jest dobra. 
Tylko dlaczego nie ma jeszcze drugiego tomu? 
Zakończenie pierwszego, zostawiło mnie w takim zawieszeniu i zaskoczeniu, że podczas lektury mangi, widząc zbliżające się nieubłaganie ostatnie strony, zaczęłam się zastanawiać „Czy przerwać w połowie i poczekać na drugi tom”. Jestem teraz całkiem serio. 

Już w pierwszych stronach odpadłam całkowicie, bo Ritsuka jest tak charyzmatyczną postacią męską, że miałam ochotę tylko na niego patrzeć i nie czytać dalej. Z każdą kolejną stroną, kiedy poznawałam jego przyjaciół z zespołu, siostrę i tajemniczego Mafuyu wysiadałam jeszcze bardziej. Wszystkie postaci mają tutaj „to coś”, co sprawia, że każdą z nich lubię i jej kibicuję. Oczywiście Ritsuka jest na pierwszym miejscu, co też zaburza moją miłość do perkusistów, gdyż ten gościu jest przystojnym gitarzystą. Serce nie sługa, ot co. 

Tak naprawdę w pierwszym tomie nie dowiadujemy się za dużo, ale też jesteśmy zaciekawieni każdej kolejnej strony i każdego następnego rozdziału. Manga nie nudzi, nie chce się ziewać podczas jej lektury, za to wciąga i mimo że nie ma w niej na razie dużo wątków to i tak zakończenie daje popalić. Tyle tajemnic, tak mało rozwiązań. 

Cały zespół jest zajebiście atrakcyjny i wiem, że to co przed chwilą napisałam zrozumieją tylko osoby czytające mangi, oglądające anime i podniecające się postaciami z obu tych rzeczy bardziej, niż cały świat kolejnym royal baby. 

Piękna, wprost urokliwa kreska, która skłania do zatrzymania się na dłużej przy rysunkach. Do tego fascynujące ułożenia włosów jednego z członków zespołu, piercing u innego i cudowne gitary u dwóch głównych bohaterów sprawiają, że nie chce odkładać tego tomiku na półkę. Żałuję tylko, że mangi nie potrafią wydawać dźwięków, abyśmy mogli posłuchać tych riffów i akordów jakie wydają gitary oraz głosu jaki ma Mafuyu. Wszystkiego mieć nie można.

„Given” to manga yaoi, zatem możemy się domyślić jak potoczą się losy głównych bohaterów. W dodatku, że na końcu pojawia się pewnie wątek otwierający nam szerzej oczy. Jestem zakochana w tej historii, szczególnie, że uwielbiam mangi yaoi, a jeżeli są przepięknie opakowane i narysowane to już całkiem mają moje serce w garści. 
Zdecydowanie polecam Wam tę mangę, ale jak mam być szczera to poczekajcie na drugi tom chociaż, abyście mogli przeczytać oba naraz i nie cierpieć katuszy, które teraz ja muszę znosić.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com