Ta seria to będzie sztos!
R. Scarlett namówiła mnie do swoich książek, przez recenzowane już tutaj „When sinners kneel”, które było moim pierwszym paranormal romance. Wtedy zainteresowałam się jej książkami i kiedy oznajmiła, że wychodzi nowelka do jej nowej serii „American Gods” stwierdziłam, że ponownie sięgnę po jej twórczość.
Uprzedzając pytania:
Nie, nie jest to paranormal.
Tak, ta seria będzie świetna.
Juliette Monroe to zwykła dziewczyna, która od dziecka tułała się od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec nie chciał jej znać od kiedy dowiedział się, że będzie miał dziecko. Dziewczyna swoją ciężką pracą dostałą się na wymarzone studia na prawo do Yale, które opłaca jej stypendium szkolne. Mimo to, Juliette dorabia sobie w każdej pracy, jaką znajduje, a z racji wakacji została zatrudniona w tak zwanym „country clubie” (tej nazwy nie tłumaczy się dosłownie, chodzi o taki klub dla zamożnych). Jest sprzątaczką i kelnerką i jej wakacje skupiają się na pracy, a po nich wraca na ostatni rok na uczelnię.
Nathaniel Radcliffe to przystojny i bogaty dzieciak, który ma wszystko co tylko chce, ale na studia do Yale nie dostał się przez rodziców i ich kontakty, tylko z własnego uporu. Jest głównym uczelnianym rywalem Juliette i oboje osiągają najwyższe średnie na studiach. Ma trzech przyjaciół, którzy znani są jako „Amerykańscy Bogowie” i mimo że on sam do nich nie należy, to jego powodzenie wśród płci pięknej wcale nie jest mniejsze niż, Jamesa, Gabena, bądź Arsena.
Pewnego dnia wchodząc do klubu swojej matki napotyka zbierającą stłuczoną szklankę Juliettę. Wtedy też dziewczyna dowiaduje się, że matka Nathana jest właścicielką klubu, w którym pracuje. Sam Radcliffe przychodzi do klubu przypadkiem, ale następne spotkanie z Monroe nie jest już nieplanowane. Chłopak proponuje jej układ, że do końca lata będzie tylko jego.
Juliette z początku ma opory, ale po pocałunku jaki Nathan jej sponsoruje, zgadza się na jego propozycję.
Matka chłopaka wymarzyła sobie dla syna inne przyszłości i innej kobiety.
Kiedy prawda wychodzi na jaw, robi się ogromny bałagan.
Wszystkie ruchy są dozwolone.
Pytanie tylko: które z nich zostaną podjęte?
Po pierwszym rozdziale stwierdziłam, że ta seria to będzie istna perfekcja i w tempie ekspresowym napisałam do autorki na facebooku, żeby poinformować ją o tym, aby spięła poślady i pisała szybciej pierwszy tom, który odnosić się ma do historii Gabena.
Szkoda, że „Filthy Gods” to tylko króciutka nowelka, wstęp do serii, bo zdecydowanie chciałoby się mieć więcej i czytać dłużej.
Historia Nathana i Juliette jest bardzo podobna do innych romansów, ale cała otoczka klubu „Amerykańscy Bogowie” i używania pojęć z języka łacińskiego, z racji że bohaterowie uczą się, aby zostać prawnikami wchodzi mocno w krew, podczas lektury i napędza do szybszego czytania.
Bardzo spodobało mi się nawiązanie do żeglarstwa w ”Filthy Gods”, które jest mi bardzo bliskie, ale nie dlatego stwierdziłam, że ta seria będzie świetna.
Nathaniel jest typem samca alfa, który nie wywyższa się i nie pragnie sławy przed innymi. Ma swoje układy, które mogą zniszczyć człowieka, który nadepnie mu na odcisk, ale przy tym wszystkim jest miłym i sympatycznym chłopakiem. Mimo tego, podczas wydawania typowo samczych rozkazów do Juliette miałam dziwne ciarki na plecach. Sama nie wiem jeszcze dlaczego.
Oczywiście ponownie mamy tutaj schemat bogatego, złotego chłopca i biednej, ale ciężko pracującej dziewczyny, jednak nie zniechęcajcie się, bo naprawdę warto sięgnąć po tę nowelkę. Jeżeli R. Scarlett utrzyma poziom w trzech tomach serii, to zdecydowanie będzie to jedna z moich ulubionych serii książkowych.
Także jeżeli macie dwie godzinki czasu i chęć na poznanie czegoś starego i nowego jednocześnie to „Filthy Gods” jest dobrą propozycją do wzięcia. Szczególnie, że premiera była 15 maja, zatem książka jest już dostępna do kupienia. Ostrzegam tylko, żebyście potem nie płakali „czemu nie ma kolejnego tomu”!
PS. James zaklepany!
Za egzemplarz dziękuje autorce R. Scarlett.