[Manga, też książka] „The labyrinth of magic:Magi”| Shinobu Ohtaka (10-12)


Kim tak naprawdę są Aladyn i Sindbad?

Nie byłam w stanie wytrzymać ciśnienia i po skończeniu dziewiątego tomiku tej mangi, sięgnęłam od razu po kolejne trzy, tym razem ostatnie przed premierą trzynastej części. Swoją drogą już ubolewam, że nie mam dalszych zapasów „Magi”, bo ciężko będzie wytrzymać to oczekiwanie, kiedy akcja nabiera tempa.

Nasi szaleni towarzysze zostali wysłani przez króla Siedmiu Mórz do nowo odkrytego labiryntu. W tym celu najpierw udali się do wioski Torran, na której to znajduje się świątynia z dżinem. Wódz początkowo nie chciał zgodzić się na wyprawę, ale kiedy usłyszał, że zostali oni wysłani przez Sindbada, bez problemu pozwolił im wyruszyć w dalszą podróż. Kiedy Aladyn wraz ze swoją świtą dostali się do świątyni, zaskoczył ich jej wystrój. Poprzedni labirynt był niemiłosiernie ponury i ciemny, a tutaj było jasno, a dookoła rosły kwiaty i żyły przyjazne stworzonka. Nasi bohaterowie spotkali dżina zarządzającego tym przybytkiem, który podpowiedział im, gdzie mają się udać, aby dostać się do skarbca. Ci nie czując oszustwa, z wielką chęcią przyjęli pomoc Zagana i podążyli jego podpowiedziami. Nie obyło się bez dziwnych niespodzianek, a największą z nich byli wrogowie. Al-thamen, czyli organizacja, która działa na niekorzyść dobrym duchom i magi. 
Alibaba wraz z Aladynem i Mor, a także Hakuryu, który dołączył do świty z własnych chęci rozpoczynają walkę z przeciwnikami, którzy nie potrafią grać czysto i używają najmocniejszych i najgorszych sztuczek, na jakie tylko ich stać. 
Po wyczerpującej walce, naszym bohaterom udaje się zdobyć labirynt, a książę Ren zdobywa własne metalowe naczynie z dżinem w środku. Na zewnątrz czeka ich jednak kolejna przeprawa z wrogami, którym z powodu zmęczenia nie są w stanie dać rady. 
Na szczęście przychodzą posiłki i zacięta walka między dwoma stronami kończy się zwycięstwem dobrej siły. Na odchodnym Hakuryu zostaje ugryziony przez węża, który dopiero potem pokaże swoje prawdziwe oblicze. Sindbad siedząc w samotności i rozmyślając o wszystkim, czego już się dowiedział odnośnie Aladyna, zaczyna się zastanawiać, czy czwarty magi, na pewno nim jest. Czy może jest inną istotą, której nikt jeszcze nie zna?
Jego rozmyślania przerywa powrót rannych zdobywców labiryntu, a chwilę później w Sindrii panuje iście obfita uczta, naturalnie na cześć zwycięzców. Wtedy też wcześniej ugryziona dłoń księcia Ren odpada i zaczynają się z niej ulatniać czarne ruki, a w nich Isaac – jeden z przeciwników z labiryntu. To on rzuca na Alibabę i króla Sindbada klątwę śmierci. 
Kiedy Alibaba cierpi katusze, a jego klątwa postępuje, Sindbad pokazuje swoje prawdziwe oblicze przed Isaackiem, a gdy już się z nim rozprawia wraca do swojego pałacu, aby dopilnować odczarowania także Alibaby. 
Jednak tylko Aladyn, młody magi, który zdobył wiedzę Mądrości Salomona, może pomóc swojemu przyjacielowi w walce ze złem. Kiedy trzeci książę Balbadu wraca do siebie, po wewnętrznej bitwie, Aladyn oświadcza, że chce się udać w podróż do Magnostadu, aby uczyć się magi i poszerzać swoje umiejętności. 
Przyjaciele są oburzeni jego pomysłem, a Sindbad nie ma zamiaru się na niego zgodzić. 

Jak już pisałam na początku teraz będę cierpieć, bo zanim pojawi się kolejny tom to minie miesiąc, a chciałabym wiedzieć „na wczoraj”, co dzieje się dalej z Aladynem i jego planami. Czekanie podobno sprawia, że niespodzianka jest przyjemniejsza, więc oby się sprawdziło! 

Zdecydowanie w tej części zaskoczył Sindbad. Jest raptem fragment o nim i jego prawdziwym obliczu, ale kompletnie odpadłam, kiedy go ujrzałam. Już na samym początku wspominałam, że to władca Siedmiu Mórz Sindbad jest moim ulubionym bohaterem w całej mandze i teraz jestem zaintrygowana tym co zobaczyłam, a jednocześnie zła, że autorka zostawiła tyle pytań bez odpowiedzi, odnośnie jego osoby. 
Morgiana podczas tych tomików także pokazała swoją siłę oraz nauczyła się nowych rzeczy, które sprawiły, że ponownie zyskała w moich oczach.
W sumie jak mam być szczera, to żaden z głównych bohaterów mnie nie odstręcza, a to już coś. 
Jedyne kogo bym zabiła to Judara... gołymi rękoma i z wielką przyjemnością. 

Historia zaczyna się komplikować, jedne wątki się rozwiązują, inne gromadzą. Aladyn może się okazać kimś znacznie poważniejszym, niż tylko magim. W dodatku, tak jak pisałam wyżej Sindbad także podniósł mój poziom zainteresowania i z niecierpliwością czekam na kolejne części tej mangi w Polsce. 

Zostało mi teraz postawić sobie ostatnie tomiki przy pozostałych i podziwiać ich piękny wygląd. Wam zaś pozostało rozpocząć przygodę z Aladynem, albo sięgnąć po kolejny tomik i ponownie wkroczyć w świat magii i dżinów, aby móc przeżywać przygodę młodych bohaterów po raz kolejny.

Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com