Pages

niedziela, 4 lutego 2018

PODSUMOWANIE Styczeń 2018


Zastanawiam się, czy ten rok będzie tym ostatecznym.

Spokojnie, nie zamykam bloga. Nie, kiedy mam ciągle tak ogromną wenę, że aż miło mi się z Wami nią dzielić. Z tym ostatecznym, chodziło mi raczej o zatonięcie w książkach.
Jeden kolega ostatnio powiedział, że jak tak dalej pójdzie to zbuduje sobie łóżko z książek i to na nim będę się udawać w objęcia Morfeusza. No cóż, nie chce żeby krakał… ale różnie może być. 

Ciężko było mi usiąść do tego podsumowania głownie, dlatego, że styczeń miałam bardzo pracowity. Nie tylko pod względem książkowym. Do tej pory zastanawiam się, jak zdążyłam przeczytać TYLE książek jednocześnie ucząc się do obrony (swoją drogą zdana). 
Jednak to nieprzeczytane będą wiodły prym w tym podsumowaniu a te, które dostałam.
Bo to ich jest znacznie więcej. 
Cały ogrom. 

Zaczynając od początku. W styczniu dziwnym trafem przeczytałam czternaście książek, co dało łącznie 3961 stron. Nie doliczam do tego mang, gdyż te są w innej kategorii. Szczerze, to muszę się Wam przyznać, że przy czytaniu mang odpoczywam od książek. 
Aczkolwiek, ciągle zastanawiam się, jakim cudem przeczytałam tyle książek, jednocześnie ucząc się do obrony. No nieważne. 

Zdobycze stycznia: 
Kupione: 
- Brandon Sanderson i… (nie uwierzycie)
- Brandon Sanderson

Wydawnictwo Mag na swojej stronie ma kosmiczne promocje. Boję się tam wchodzić, bo wiem jak to się skończy. Kiedy pewnego wieczoru zobaczyłam u nich pakiet „Z mgły zrodzonego” podesłałam link odpowiednim osobom, poszczułam trochę, że warto i tym oto sposobem, do mnie i do Z piórem wśród książek dotarły piękne tomiszcza w twardej oprawie. I jak do Emila dotarł tylko „Z mgły zrodzony” my z E., którego recenzje właśnie Sandersona mieliście okazję czytać posunęliśmy się dalej i dokupiliśmy jeszcze „Archiwum Burzowego Światła”( w sumie to on kupił, ale leży na moich półkach, więc jest nasze :D). 

Otrzymane:

W styczniu otrzymałam jedenaście książek.

Od wydawnictwa YA! na sam koniec miesiąca przybyła do mnie młodzieżówka „Powrót do domu” Allan Stratton.



Od wydawnictwa Initium przybyła świetna pozycja autorstwa Agaty Suchockiej „Woła mnie ciemność”. Czekam z niecierpliwością na drugi tom! Po recenzję zapraszam Was TUTAJ.




Od Edipresse otrzymałam książki Beaty Pawlikowskiej. „Jestem pozytywnym wojownikiem” to poradnik jak polubić samego siebie i sięgać po marzenia. (recenzja)
Zaś „Śniadania Świata” to pozycja kulinarna i jak tylko znajdę czas na przygotowanie czegoś według przepisu z tej pozycji i sprawdzę „na sobie” to pojawi się także recenzja.



Od EditioRed otrzymałam „Wszystko czego pragniemy” Marybeth Mayhew Whalen, na którym znalazła się moja rekomendacja. Dodatkowo otrzymałam „Pana wyposażonego” oraz „Until Trevor”.
Linki do recenzji znajdziecie po kliknięciu w tytuł.




Od wydawnictwa Kobiecego przybył do mnie długo oczekiwany „Alec” z „Kellą” od L.A.Casey. Już nie mogę się doczekać, aż się za nich zabiorę szczególnie, że na kwiecień zostały zapowiedziane dwie kolejne części. Przybyła także Tijan ze swoją „Fallen Crest Akademy”. Recenzja będzie na dniach, podobnie jak i „Srebrnego Łabędzia” od Amo Jones



Największym sukcesem stycznia uważam zawiązanie współpracy z wydawnictwem Waneko. Mangi to odskocznia od książek, a nierzadko ich historia jest bardziej wciągająca, niż w niektórych książkach. 
Jak zapewne widzieliście na facebooku przybyła do mnie wielka paka mang, z której został mi do przeczytania tylko Seraph of the End ( w sumie to go ubywa ). 
Fascynację Japonią zaczęłam bardzo dawno temu i nigdy z niej nie wyrosłam, a teraz pisanie o mangach sprawia mi jeszcze większą radość, bo mogę się tym dzielić z Wami. Cieszę się, że seria [Manga, też książka] tak dobrze się przyjęła i jednocześnie dziękuję Wam za zainteresowanie. Liczę, że będzie cały czas takie samo, a jak urośnie to też się nie obrażę.




Książki przeczytane:

Mam duży problem, jeżeli chodzi o najlepszą książkę stycznia. Moja miłość do World of Warcraft, każe mi napisać, że Arthas, ale z kolei „Suddenly Forbidden” jest przepiękną historią, która porwała mnie i zrelaksowała przed obroną. Jednak obojętnie na to patrząc… 
3 godziny później…
Najlepszą książką miesiąca zostaje „Heartbreaker” Logana Chance.
Autor ten, piszący romanse oczarował mnie swoją pozycją do tego stopnia, że wszystkie jego dotychczasowe książki czekają już na czytniku w pełnej gotowości. Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję. 
Najgorszą książką miesiąca zostaje bez wątpienia „Until Trevor”. Zanim zapytacie, dlaczego odsyłam do recenzji, bo tam zostało to wyjaśnione. 
To chyba na tyle. Śnieg u mnie stopniał, wiosna idzie niestety, przez co opuściłam niżej rolety w oknach, bo jestem nocnym stworzeniem. Luty zapowiada się bogato, ale to przekonacie się za miesiąc.
Z chęcią poczytam o Waszych podsumowaniach i osiągnięciach, więc nie bójcie się podsyłać linków do postów.

Link do źródła pierwszego zdjęcia: TU