Miałam tę niebywałą przyjemność, jako jedna z pierwszych osób czytać kolejny tom wciągającej serii „Na szczycie” naszej rodzimej autorki K.N. Haner. Spodziewałam się huraganu, a otrzymałam istne tornado.
Na wstępie chciałam podziękować autorce za patronat medialny, który sprawił, że moje serduszko podskakuje z radości, bo wiecie… Simon i te sprawy.
„ Planowałem,
że
gdy tylko się obudzi zacznę dochodzić prawdy by móc postawić ją przed wyborem. I
albo wybaczy mi moje zachowanie i da szansę, albo znienawidzi, a ja wtedy dam jej spokój.”
Wydarzenia z trzeciego tomu, przyprawiły niejednego Czytelnika o białą gorączkę. Rebeka dalej będąc w szpitalu razem z maluchami jest pogrążona w śnie, a na głowę Sedricka zwala się dosłownie wszystko. Praca, rodzina, opieka nad bliźniętami i pobyt w szpitalu. Mężczyzna każdego dnia czeka na cud, pomaga pielęgniarkom w przewijaniu swoich dzieci, a cisza rozgrywająca się dookoła niego skłania go do rozmyślań. Do przypominania sobie wszystkiego, co przeżył, jak i czy zachował się dobrze w danym momencie. Oczami wyobraźni przypomina sobie pierwsze spotkania z Rebeką, jej śmiech, pierwsze ich zbliżenie, a to wszystko sprawia, że cierpi jeszcze bardziej.
Bardzo chce ją odzyskać, naprawić wszystko, co zepsuł i móc od nowa rozpocząć z nią życie. Szczególnie teraz, kiedy mają dzieci.
Reb w końcu lituje się nad Sedem i budzi się, ale nie ma ochoty z nim rozmawiać, ani go oglądać, co dla mężczyzny jest kolejnym ciosem prosto w serce.
Czas jednak mija.
Wszystko zaczyna się zmieniać.
Nie tylko w życiu Sedricka i Rebeki, ale też w życiu całego zespołu.
Wiele razy sparzą się na samych sobie, a los także będzie próbował zniszczyć to, co starają się odbudować.
Pytanie tylko: czy będą chcieli walczyć o siebie i swój związek?
„Tylko
czy ja byłem w stanie dać jej szczęście? Ona mi nie ufała, nie chciała
nawet mnie widzieć, więc jak miałem ją odzyskać? Jak miałem odbudować relację między nami?
Nie
miałem kurwa pojęcia i to przerażało mnie najbardziej.
Bezradność…”
Kasia Haner poprzez swoje pozycje wiele razy pokazała, że lubi pisać książki zapierające dech w piersiach, wciągające do potęgi oraz niszczące serducho. Tutaj jest zupełnie tak samo!
Wiedziałam, że po skończeniu trzeciego tomu „Na szczycie” i Rebece i Sedowi będzie niesłychanie ciężko wrócić do tego wszystkiego, co kiedyś między nimi było, ale nie sądziłam, że będzie AŻ tak trudno! W dodatku cały świat przeciwstawi się tej dwójce i będzie im rzucać kłody pod nogi, aby utrudnić ponowny (albo istniejący, ale o przygaszonym płomieniu) rozkwit miłości.
Co oczywiście jest plusem dla całej historii, bo przecież ile można czytać słodkie miłostki o idealnych zakończeniach.
„W
takich chwilach każdy zaczyna się zastanawiać nad sensem życia i myśli o tym jak bardzo nie doceniamy tego, co mamy. Tak łatwo można stracić
wszystko, co najważniejsze i
bezcenne, a człowiek taki głupi docenia to dopiero po fakcie.”
Wiele razy pisałam już to podczas poprzednich recenzji, ale teraz postanowiłam także o tym wspomnieć. Autorka ma niebywałą umiejętność pisania swoich książek tak, że Czytelnik czuje się jakby siedział obok i przyglądał się temu własnymi oczami. W czwartej części, czyli „Właściwy rytm” ponownie otrzymałam sposobność oglądania życia bohaterów niemalże siedząc koło nich, śmiejąc się z nimi i płacząc z nimi. Nie wiem do teraz jak Kasia to robi, ale robi to dobrze i niech tak zostanie.
Postaci stworzone przez nią nie są przerysowane, schematyczne i nudne. Wręcz przeciwnie mamy tutaj normalne osoby, które borykają się z problemami uczuciowymi, związkowymi, życiowymi i zawodowymi.
Nic nie jest dla nich łatwe, zupełnie tak samo jak w prawdziwym życiu.
Wydaje mi się, że jest to coś, co odróżnia tę autorkę od innych, czy to polskich, czy zagranicznych pisarzy.
Nad postaciami nie będę się tutaj rozwodzić, bo w poprzednich recenzjach mieliście okazje czytać o nich bardzo dużo. Wspomnę tylko, że tutaj każda z par oraz każdy singiel w jakiś, sobie znany sposób dorasta. Pojawia się macierzyństwo, które po pracy jest drugim obowiązkiem i to wszystko sprawia, że nasi bohaterowie nie mają zbyt dużo czasu na głupoty, ale kiedy poczują chwilę wolnego wracają do starych nawyków i ponownie udają się w imprezowe klimaty.
„Potrzebowaliśmy się, mimo że
byliśmy tak różni. Jak ogień i woda. Raz on był ogniem, a ja wodą… innym
razem było zupełnie na odwrót. Mimo wszystko uzupełnialiśmy się, on był brakującą częścią mojej układanki.”
Nie wspominając, (żartuję) wspominając o wielkim wyborze naszych ulubionych książkowych mężów, historia „Właściwy rytm” jest książką, którą przyjemnie się czyta, a w dodatku kompletnie nie zauważa się upływu czasu i stron. Od pierwszej strony wchodzimy w świat rockmenów, którzy nagrywają nową płytę, przy okazji zaglądając w ich życie prywatne. Mimo że fabuła skupia się głównie na Rebece i Sedzie to wcale nie czuć braku pozostałych postaci. Oni po prostu ciągle gdzieś są, a nawet, jeżeli nie w czytanym fragmencie tej pozycji to w naszych myślach.
„Uświadomiłam sobie, że
nie możemy już walczyć. Musimy po prostu zaakceptować rzeczywistość i żyć dalej wspólnie. Jeśli mielibyśmy
stoczyć w życiu jeszcze jakąkolwiek walkę, to tylko o nas. Nie przeciwko sobie,
nie przeciwko komuś. Walczyć o swoją rodzinę,
o swoją miłość i przyszłość… tylko
to może sprawić, że będziemy szczęśliwi.”
„Na szczycie. Właściwy rytm” to książka, dla której warto rozpocząć swoją przygodę z K.N. Haner, a jeżeli już czytałyście pierwsze trzy tomy, to tym bardziej warto sięgnąć po kolejny, bo emocji i zawirowań tutaj nie zabraknie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Kasi Haner oraz wydawnictwu