Czekałam na tę książkę wieczność. Żartuję. Wieczność nie, ale trwało to tak długo, że mogłabym napisać, iż zdążyłam się zestarzeć. „Twoim śladem” pożarło mnie żywcem i nawet nie poczułam bólu. Wiedziałam, że „Wróć za mną” będzie lepsze.
„Maxx nawet po swoim odejściu, był wszędzie. Jego
sztuka. Jego miłość. Jego chaos.”
Nie sądziłam natomiast, że będzie takie KRÓTKIE.
Ledwo książka przybyła do mnie, szybko niemalże jak lew rozerwałam opakowanie, aby pomacać dalsze losy Maxxa i Aubrey. Skończyło się na tym, że nie tylko pomacałam, ale też zaczęłam czytać.
Meredith Walters po raz kolejny porwała moje serduszko i najchętniej chciałabym trzeci tom historii tej okrutnej i pięknej miłości, ale niestety. Takiego nie przewiduje i zostaje mi tylko gdybać o życiu bohaterów tej historii.
Aubrey i Maxx po wydarzeniach z pierwszej części są załamani i zszargani psychicznie. Nie dają sobie rady w życiu, ich plany się walą, a ich los zaczyna się zmieniać z zawrotną predkością, wchodząc na całkiem inne tory. Wszystko jednak zmienia jeden telefon. Telefon z ośrodka dla narkomanów, gdzie Maxx przechodzi terapię odwykową. Z powodzeniem, choć podszytym naprawdę ogromnymi pokusami i cierpieniem.
Aubrey będąc zawieszona i jednocześnie zagubiona w swojej przyszłości postanawia zamknąć ten rozdział raz, a porządnie patrząc swojemu wybrankowi w oczy. Widząc go po dłuższej przerwie mięknie i jej twarde postanowienie zakończenia tego związku mięknie.
Jedyną rzeczą, którą naprawdę jest w tej książce pewna to miłość między dwojgiem młodych ludzi, którzy chcą zapracować na swoje wzajemne zaufanie ponownie, choć Maxx ma znacznie trudniej.
Meredith Walters po raz kolejny porwała moje serduszko i najchętniej chciałabym trzeci tom historii tej okrutnej i pięknej miłości, ale niestety. Takiego nie przewiduje i zostaje mi tylko gdybać o życiu bohaterów tej historii.
Aubrey i Maxx po wydarzeniach z pierwszej części są załamani i zszargani psychicznie. Nie dają sobie rady w życiu, ich plany się walą, a ich los zaczyna się zmieniać z zawrotną predkością, wchodząc na całkiem inne tory. Wszystko jednak zmienia jeden telefon. Telefon z ośrodka dla narkomanów, gdzie Maxx przechodzi terapię odwykową. Z powodzeniem, choć podszytym naprawdę ogromnymi pokusami i cierpieniem.
Aubrey będąc zawieszona i jednocześnie zagubiona w swojej przyszłości postanawia zamknąć ten rozdział raz, a porządnie patrząc swojemu wybrankowi w oczy. Widząc go po dłuższej przerwie mięknie i jej twarde postanowienie zakończenia tego związku mięknie.
Jedyną rzeczą, którą naprawdę jest w tej książce pewna to miłość między dwojgiem młodych ludzi, którzy chcą zapracować na swoje wzajemne zaufanie ponownie, choć Maxx ma znacznie trudniej.
„Ale jedno wiedziałem: że kocham tę siedzącą przede
mną kobietę tak, jak nigdy nie zdołam pokochać nikogo innego. To była miłość,
która przenikała mnie do szpiku kości i pochłaniała bez reszty. Rozpaczliwa.
Bez pamięci. Szaleńcza. I moja. Nie miałem nic poza nią.”
Brniemy dalej w wydarzenia, które wiele wyjaśniają, ale też stawiają ogromne ilości znaków zapytania. Próbujemy się na własną rękę domyślić co będzie dalej, ale autorka zaskakuje nas na każdej kolejnej stronie.
Życie tych dwojga nie jest łatwe, ale razem idzie im znacznie lepiej, niż oddzielnie.
Ponownie spotykamy się z rozdziałami pisanymi od strony i Maxxa i Aubrey, co teraz jest wprost zaskakujące, gdyż mamy okazję poznać Maxxa od innej strony oraz zrozumieć jego myśli i zachowanie. Jednak nie tylko w nim zachodzi przemiana, gdyż Duncan także nie siedzi na laurach i zmienia się. Dla siebie, dla chłopaka, dla siostry. Szczerze mogę napisać, iż bohaterowie są tutaj wyraziściej nakreśleni niż w pierwszej części. Są zdecydowani i odpowiedzialni, co też jest wielkim plusem.
Cała ta książka, podobnie jak „Twoim śladem” mogłaby posłużyć za cytat. Uwierzcie mi miałam wielki problem, żeby z 20 zaznaczonych cytatów wybrać dla Was te najbardziej działające na zmysły.
Nie bądźcie na mnie źli, ale będę słodzić, gdyż Meredith Walters zdobyła moje serce na amen. Ta seria dla mnie nie ma minusów, no może poza tym, że „Wróć za mną” jest za krótkie.
Czyta się to przyjemnie, wciągająco i rozmyśla się przy lekturze, jak sam byś się zachował gdybyś miał z tym styczność.
Nie bądźcie na mnie źli, ale będę słodzić, gdyż Meredith Walters zdobyła moje serce na amen. Ta seria dla mnie nie ma minusów, no może poza tym, że „Wróć za mną” jest za krótkie.
Czyta się to przyjemnie, wciągająco i rozmyśla się przy lekturze, jak sam byś się zachował gdybyś miał z tym styczność.
„Może go testowałam. Testowałam nas. Testowałam siłę
tego nowego związku, którego dla siebie szukaliśmy. Chciałam zobaczyć, czy się
załamiemy, czy zdołamy unieść ciężar naszych brzemion.”
Oficjalnie jestem zakochana w twórczości A. Meredith Walters i mam nadzieję, że jej pokaźna kolekcja książek będzie wydana w naszym kraju, z racji iż mimo, że są to w jakiś sposób ciężkie pozycje to jednak kończąc je człowiek wychodzi spełniony i szczęśliwy (no prawie).
Polecam Wam z całego serca i „Twoim śladem” i „Wróć za mną”, gdyż stanie obok i patrzenie jak młodzi ludzie mierzą się z dorosłością i problemami sprawia, że wiara wraca. W dobro, przebaczenie i zaufanie.
Polecam Wam z całego serca i „Twoim śladem” i „Wróć za mną”, gdyż stanie obok i patrzenie jak młodzi ludzie mierzą się z dorosłością i problemami sprawia, że wiara wraca. W dobro, przebaczenie i zaufanie.
„ – Wiem, uważasz, że musisz się trzymac ode mnie z
daleka, bo cię skrzywdziłem. Wiem, że próbujesz zbudować sobie życie beze mnie.
Ale wiem też, że jedynym życiem wartym przeżycia jest to, które możemy zbudowac
razem.”
Serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji Wydawnictwu YA!