Jak wiecie święta spedzałam z najnowszą książką wydaną w
naszym kraju autorstwa K.Bromberg. Muszę przyznać, że warto było czekać.
Od razu na wstępie wyjaśniam, iż z autorką miałam okazję spotkać się przy
premierze „Hard Beat”, które przeczytałam jako pierwsze. Potem przyszła pora na
„Sweet Ache” i „Slow burn”. Teraz zaś na „Aced. Uwikłani”. Nie bijcie mnie,
zatem jeżeli napisze coś czego nie powinnam, gdyż czytam tę serię od tyłu, a
trzy pierwsze części dalej stoją i czekają na swoją kolej. Zresztą znacie mnie,
wiecie że dla mnie to coś całkiem normalnego czytać serię odwrotnie niż
zalecają.
Zaczynajmy.
W „Aced. Uwikłani” spotykamy się po raz kolejny z przystojnym kierowcą rajdowym
– Coltonem Donavanem oraz pracownicą opieki społecznej Rylee, która jest jego
żoną. Akcja zostaje przeniesiona w czasie kiedy to nasza świeża jeszcze para młoda
rozpoczyna prawdziwe życie. Nie wszystko idzie jednak po ich myśli i pojawiają
się kłopoty. Kłopoty, które sprawiają, że zakochani zaczynają się od siebie
oddalać. Nie będę tutaj jednak wprowadzać przerażenia i napiszę, że wcale nie
jest tak źle jak Wam się wydaje. Jest coś co ich przyciąga do siebie i podsuwa
im do umysłów, aby walczyli o siebie i swoją miłość.
Kristy Bromberg jest wspaniałą pisarką. Jej książki stawiają bohaterów w
obliczu wyzwań, trudności i przeciwności losu. Każda kolejna część cyklu „Driven”
jest bardziej porywająca i pokuszę się tutaj o przyrównanie jej pozycji do
wina. Im dalej tym lepiej. Wiem, że to porównanie nie jest adekwatne do mojej
wiedzy na temat książek tej autorki, bo nie czytałam pierwszych trzech pozycji,
ale czytając od tyłu widzę jak ta seria się zmieniała od „Driven” do „Hard Beat”.
No dobra, od „Aced. Uwikłani” do siódmej części.
W tej pozycji zostają ujawnione głębokie, spowite mgłą
zakątki duszy Coltona i Rylee. Spotykamy się tutaj z problemami bycia
celebrytą, a także widzimy osuwanie się po klifie w przepaść depresji, która
została napisana w przemawiający do Czytelnika sposób. Możemy poczuć
wyobcowanie oraz zaglądnąć w myśli kłębiące się w głowie osoby cierpiącej na tę
chorobę. Miłość Coltona i Rylee z dzikiej, nieokiełznanej namiętności
przerodziła się w stateczną, ale również prawdziwą i wieczną miłość małżeńską. Bohaterowie
dojrzeli, a ich uczucie razem z nimi.
Sama nie wiem jak autorka to robi, ale jej książki
sprawiają, że chce się porozmawiać z bohaterami (albo to ja jestem jakaś dziwna
i chciałam Coltonowi i Rylee pomóc). Mam nadzieję, że będziecie mieć podobnie.
„Aced. Uwikłani” to pozycja, która dopełnia i zamyka
przygodę Rylee i Coltona. Stwierdzam tak, gdyż czytając ostatnie zdanie
poczułam się jakby to był definitywny i ostateczny koniec. Nie zmienia to
faktu, że przeczytam pierwsze tomy, które juz od poł roku czekają na półce.
Wiem jednak, że warto, mimo poznania zakończenia. Swoją drogą to części z
kolorowymi okładkami można czytać bez znajomości poprzednich tomów, więc gdyby
znalazł się ktoś tak szalony jak ja i chciałby zacząć przygodę z Bromberg od „Hard
Beat” to nie będzie z tym problemów.
„Nikt nie ma
kontroli nad życiem, Rylee. Dlatego jest takie piękne i zarazem przerażające.
Akceptujemy każdy kolejny dzień, staramy się dbać o nasz skrawek życia i
cieszymy się każdą pieprzoną chwilą, jaka została nam dana.”
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu EditioRed.
Laure