Są
takie książki, które sprawiają, że zapominasz o całym świecie. Fragmentami dech
zapierają Ci w piersi i musisz sobie przypomnieć, że czytanie to nie tlen, że
musisz wziąć kolejny oddech. Najlepiej głęboki. Nie wiadomo kiedy będziesz mógł
wziąć kolejny.
Wszyscy dookoła na swoich blogach zasypywali mnie recenzjami „Dworu Cierni i
Róż” Sarah J. Maas, znanej Nam już ze „Szklanego Tronu”, który osiągnął
niebywały sukces. Momentami czułam się osaczona tą czerwoną okładką z białymi
napisami i miałam dosyć. Były dni kiedy widząc kolejną recenzję stwierdziałam,
że nie dotknę tej książki. Nigdy!
I co?
Wyszło jak zwykle...
Jak pisałam w postach niżej
pierwsza część przybyła do mnie po drugiej, ale cierpliwie czekałam. Wziełam ją
w swoje łapki, jak tylko skończyłam poprzednią książkę i na półtora dnia
przepadłam.
„Dwór Cierni i Róż” to opowieść o zwykłej, niezwykłej dziewczynie. Feyra jest skromną dziewiętnastolaką, która obiecała matce coś, co uwiązało ją do końca życia w wiosce. Jest najmłodszą z trzech sióstr, a mimo to nabardziej rozgarniętą. Utrzymuje całą rodzinę i to ona poluje w lesie na zwierzynę, aby mieli co spożywać. Pewnego razu jednak zabija wilka, który okazuje się być Fae.
Do chatki dziewczyny wpada Bestia, która stawia warunek. Śmierć mordercy, albo inne życie. Dziewczyna, chcąc ratować rodzinę decyduje się na odważny krok i idzie razem z potworem.
Tu historia przenosi nas do Dworu Wiosny, pięknej rezydencji, bogactwa, zaś Bestia okazuje się być przystojnym blondwłosym mężczyzną, którego twarz skrywa maska (zaleciało Piękną i Bestią?).
Feyra z początku nie ufa nikomu w pałacu, ale z każdym dniem zaczyna się przekonywać do innych mieszkańców rezydencji, może nawet do niektórych trochę za bardzo.
Jednak związani klątwą towarzysze, z którymi mieszka nie mówią jej wszystkiego i mają tajemnice, które młoda dziewczyna musi sama rozwiązać.
Tak, zacznę może od podziękowania dla wydawnictwa, które zostawiło oryginalną okładkę. Jest w niej coś tajemniczego czego nie mogę jeszcze rozwikłać. Może uda mi się to z czasem, albo przy patrzeniu na drugi tom, który na szczęście jest znacznie bardziej grubaśny.
Sarah J. Maas wie jak napisać dobrą książkę fantastyczną. Jednocześnie baśniową i do cna romantyczną, a z drugiej strony brutalną i przywołującą lekkie koszmary. „Dwór Cierni i Róż” to pozycja, w której cała magia zawarta jest w tytule. Roże, będące odznaką romantyzmu i miłości, a jednocześnie ciernie, które sprawiają że można się poranić.
„Dwór Cierni i Róż” to opowieść o zwykłej, niezwykłej dziewczynie. Feyra jest skromną dziewiętnastolaką, która obiecała matce coś, co uwiązało ją do końca życia w wiosce. Jest najmłodszą z trzech sióstr, a mimo to nabardziej rozgarniętą. Utrzymuje całą rodzinę i to ona poluje w lesie na zwierzynę, aby mieli co spożywać. Pewnego razu jednak zabija wilka, który okazuje się być Fae.
Do chatki dziewczyny wpada Bestia, która stawia warunek. Śmierć mordercy, albo inne życie. Dziewczyna, chcąc ratować rodzinę decyduje się na odważny krok i idzie razem z potworem.
Tu historia przenosi nas do Dworu Wiosny, pięknej rezydencji, bogactwa, zaś Bestia okazuje się być przystojnym blondwłosym mężczyzną, którego twarz skrywa maska (zaleciało Piękną i Bestią?).
Feyra z początku nie ufa nikomu w pałacu, ale z każdym dniem zaczyna się przekonywać do innych mieszkańców rezydencji, może nawet do niektórych trochę za bardzo.
Jednak związani klątwą towarzysze, z którymi mieszka nie mówią jej wszystkiego i mają tajemnice, które młoda dziewczyna musi sama rozwiązać.
Tak, zacznę może od podziękowania dla wydawnictwa, które zostawiło oryginalną okładkę. Jest w niej coś tajemniczego czego nie mogę jeszcze rozwikłać. Może uda mi się to z czasem, albo przy patrzeniu na drugi tom, który na szczęście jest znacznie bardziej grubaśny.
Sarah J. Maas wie jak napisać dobrą książkę fantastyczną. Jednocześnie baśniową i do cna romantyczną, a z drugiej strony brutalną i przywołującą lekkie koszmary. „Dwór Cierni i Róż” to pozycja, w której cała magia zawarta jest w tytule. Roże, będące odznaką romantyzmu i miłości, a jednocześnie ciernie, które sprawiają że można się poranić.
Ta książka krzyczy: Miłość boli.
Ano, boli.
Tutaj mamy tego najlepszy dowód.
Możecie zapomnieć o czytaniu po 10 min w biegu między jednym autobusem, a drugim. Lepiej przejechać jedną trasę trzy razy i skończyć rozdział, a potem szybko pognać do domu i czytać dalej. Gdy zaczynałam czytać mając chwilę czasu, skończyło się na tym, że nigdzie nie poszłam tylko rozsiadłam się wygodniej i z każdą kolejną stroną wnikałam coraz głębiej w świat Prythianu.
Ano, boli.
Tutaj mamy tego najlepszy dowód.
Możecie zapomnieć o czytaniu po 10 min w biegu między jednym autobusem, a drugim. Lepiej przejechać jedną trasę trzy razy i skończyć rozdział, a potem szybko pognać do domu i czytać dalej. Gdy zaczynałam czytać mając chwilę czasu, skończyło się na tym, że nigdzie nie poszłam tylko rozsiadłam się wygodniej i z każdą kolejną stroną wnikałam coraz głębiej w świat Prythianu.
Bardzo podobało
mi się umieszczenie zwykłej dziewczyny, która posiada instynkt przetrwania w
świecie istot mających ogromną potęgę, moc i siłę. Skoro mowa o tym, to muszę
pochwalić autorkę za przedstawienie hierarchii Fae. Nie ma tutaj zbieraniny,
ktora robi co chce. Każdy ma przypisaną rolę i wykonuje swoje obowiązki.
Postaci są głębokie i wyraziste. Miałam
wrażenie jakby pisząc tę książkę Sarah J. Maas stała nad kotłem i mówiła do
siebie „jeszcze szczypta ironii i garść humoru”. Każdy z bohaterów ma
swoją historię i urok. Każdy jest także inny i dopracowany.
Feyra, której
oczami widzimy wszystkie wydarzenia dziejące się w pozycji jest sympatyczną
dziewczyną, żyjącą tym co ma, choć w głębi skrywającą marzenia, których nie
ujawnia nikomu. Mimo młodego wieku jest dojrzała, a także doświadczona przez
życie. Wpada w uczucie, które pochłania ją do reszty, choć sama nie potrafi z początku tego zrozumieć.
„ Dwór Cierni i Róż” to książka fenomenalna. Nie boję się tego napisać.
Naprawdę jest to piękna historia o przygodzie, miłości, poświeceniu, ale też
podejmowaniu takich, a nie innych decyzji. Może nie zawsze one są rozsądne, ale
czasami warto posłuchać serca, zamiast umysłu i poddać się temu co ono Nam
podpowiada.
I wiecie co?
Nie ma co od niej uciekać, kiedy do ciebie lgnie. Przeczytanie jej nie będzie
zmarnowaniem czasu, a jedynie zyskaniem kolejnych godzin. Nie tych
rzeczywistych, ale tych spowolnionych, które mamy w naszej głowie i które
specjalnie zwalniają tempo, abyśmy mogli przeczytać wszystkie książki, o
których marzymy.
"Kiedy ponosisz odpowiedzialność za życie innych, nie tylko własne, robisz to, co trzeba."