Choć
pochodzę z gór, których nawyższym szczytem jest Śnieżka nigdy nie byłam fanką
spacerowania na szczyty. Zawsze wolałam spacerować po płaskim, albo najlepiej w
wodzie. Przez tę książkę, moje postrzeganie wspinaczki górskiej się nieco
zmieniło. Na lepsze.
Przyznam szczerze, nie wiedziałam czego mam się spodziewać
sięgając po „Wyskoku” Elisy Carbone. Myślałam, że będzie to kolejna wesoła,
młodzieżowa książka, którą przeczytam z uśmiechem i odłożę. Okazało się, że
czytałam w każdej wolnej chwili, nie mogąc się oderwać i klepałam paluszkami na
klawiaturze czy to telefonu, czy laptopa szukając informacji o wspinaczce,
poznając fachowe zwroty oraz oglądając zdjęcia miejsc, które są wymienione w
pozycji.
W „Wyskoku” spotykamy się z dziewczyną o tajemniczym imieniu P.K. i chłopakiem,
którego polubiłam z pierwszym rozdziałem, a mianowicie Zwierzakiem. Każde z
nich ma swoją własną przygodę i życie, ale los sprawia, że ich ścieżki zostają
połączone na ściance wspinaczkowej.
P.K. jest zbuntowaną młodą dziewczyną z dredami, która za żadne skarby nie chce
iść do szkoły z internatem. Nie uczy się najlepiej i dlatego rodzice
postanawiają ją tam wysłać. Ona jednak ma inne plany, gdyż chciałaby nauczanie
w domu, rodzice są nieugięci i końcem końców wychodzi na to, że zaczyna myśleć
o ucieczce z domu.
Zwierzak to chłopak, który jest jedyny w swoim rodzaju. Rodzice przez próbę samobójczą
stwierdzili, że ma nierówno pod sufitem i wysłali go do psychiatryka. On
jednak, nie chcąc wiecznie siedzieć w więzieniu jakim dla niego jest szpital
psychiatryczny postanawia uciec.
Nasi bohaterowie spotykają się, jak wspominałam wcześniej na ściance
wspinaczkowej i jedną szybką decyzją, postanawiają rozpocząć przygodę razem.
Uciekają z domu, aby móc spełniać marzenia, znaleźć spokój ducha w górach i
poznać samych siebie bliżej.
„Wyskok” jest po prostu świetny. Nie mam innego określenia. Jest to historia
pełna szalonych przygód, ale też dajaca do myślenia nad własnym życiem.
Dodatkowo autorka opisała same sceny wspinaczki jak weteran, co nie jest
zaskoczeniem gdyż sama Elise wspina się po skałach. Musiałam sprawdzać
wszystkie terminy wspinaczkowe, ponieważ kompletnie nie miałam o tym pojecia,
ale teraz mogę się pochwalić większą wiedzą. Książka poza samą wspinaczką
porusza sprawy życia i postrzegania własnego świata, swojej osoby i wszystkiego
co nas otacza. Zwierzak ma specyficzne podejście do życia i jest hm...
uzdolniony? Widzi kolory, aurę dookoła człowieka i wie o czym dana osoba w tym
momencie myśli. Jest postacią, jakiej jeszcze nie spotkałam w książkach i
pewnie dlatego stał się moim ulubieńcem.
„
- Zwierzaku z czego zrobione są nasze
ciała? – pytam. – Powiedziałeś, że się tego dowiedziałeś.
Spogląda w gwiazdy i moją wyciągniętą rękę.
- Ze światła – odpowiada. – Skłębionego, krążącego światła.”
Pozycję napisaną przez Carbone, warto przeczytać. Naprawdę.
Jest to świetna historia, która pomiędzy górami i skałami, posiada rozkwitającą
miłość. Książka, która pobudzi chęć wspinaczki górskiej, albo chociaż
pooglądanie sobie zdjęć i filmów z tego sportu. Przyznam, że gdybym teraz była
w górach, a nie nad morzem to wybrałabym się w Sudety. Może to nie ta sama
wspinaczka, ale zawsze coś. Zresztą góry to góry i ważne, że człowiek wyszedł z
domu, a majówka tuż tuż.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.
Laure