Stephanie
Plum skradła moje serce 4 lata temu, kiedy to kupiłam za jednym zamachem 5
tomów. Potem usiadłam i przepadłam.
To już
moje piętnaste spotkanie ze Śliwką, wiem że za niedługo wychodzi siedemnasty
tom, ale stwierdziłam, że po czternastym potrzebuje dłuższej przerwy, którą
poświęciłam na czytanie romansów.
Przerwa się opłaciła. Sięgałam po „Smakowitą
15” z nowym zapałem i chęcią poznania kolejnych przygód łowczyni nagród oraz
jej miłosnych rozterek.
Życie w Trenton toczy się swoim rytmem. Stephanie Plum ma pięć spraw do
zamknięcia, jej chomik Rex biega po kółku każdego dnia, a jej związek z
Morellim stoi w miejscu z powodu kłótni o masło orzechowe. Pewnego dnia Lula
wpada do agencji oznajmiając dziewczynom, że na jej oczach dekapitowano
człowieka. Nie byle jakiego człowieka, bo jak się pózniej okazuje jest to
kucharz Stanley Chipotle, który miał wziąć udział w konkursie kulinarnym
organizowanym w Trenton. Oczywiście zostaje poinformowana policja, Morelli
przejmuje tę sprawę, a sponsor sosu barbecue, którego twarzą był Stanley dodaje
oliwy do ognia ogłaszając, iż każdy kto schwyta zabójców kucharza dostanie milion
dolarów nagrody. Lula będąca na
celowniku zabójców, którzy wiedzą, że przyjaciółka Stephanie Plum jest
świadkiem ich czynu, chcą za wszelką cenę jej się pozbyć. Oczywiście jak
wiadomo, nasza kochana Śliwka zawsze musi przez to oberwać.
Dodatkowo Komandos ma zadanie dla łowczyni nagród, a z racji że ta potrzebuje
dodatkowej kasy przyjmuje jego propozycję. Dziewczyna ma wyśledzić zdrajców,
którzy przyczynają się poprzez rabowanie klientów jego firmy do bankructwa
KomandoMan.
Sama w
sobie historia wywołuje salwy śmiechu podczas czytania. Ci, którzy czytali choć
jeden tom Stephanie Plum będą wiedzieli o czym piszę. Autorka prowadzi akcję
nieprzeciętnie i zaskakująco, dodatkowo powodując u czytelnika raz wrzenie
krwi, raz zaś całkowite rozluźnienie. Dialogi są epicko komiczne, a przypadki
które spotykają Stephanie są banalnie niebanalne i okrutnie pokręcone ( czasami
to jej w sumie współczuję). Oczywiście zawiłości miłosne głownej bohaterki
ciągną się dalej i już od dawna jest wieczna kłótnia miedzy tymi, którzy
wybierają Joego, a tymi którzy wolą Komandosa. Powiem szczerze, że teraz już
sama nie wiem kogo bym wolała dla Śliwki. Autorka uruchomiła troszkę bardziej
tajemniczego szefa KomandoMan i było go w tym tomie więcej, niż Morellego.
Dobry zabieg. Możemy poznać i jednego i drugiego z każdej strony. Babci
Mazurowej oczywiście nie mogło zabraknąć i dodatkowo znowu musiała podłapać
szalone pomysły Luli.
Cała
ta seria jest mieszanką śmiechu, zabawy i trochę tajemnicy. Każda sprawa jest
inna, a każde rozwiązanie tak samo śmieszne jak poprzednie. Postaci są
sympatyczne, przez co Czytelnik już za pierwszym tomem jest ich fanem.
Wielotomowość „Stephanie Plum” może męczyć, ale po dłuższej przerwie od kilku
tomów ponownie wciąga i pożera na cały dzień. Podejrzewam, że sama Janet
Evanovich nie wiedziała co przyniesie jej los pisząc pierwsze tomy szalonych
przygód o łowczyni nagród. Jeżeli macie 16 dni wolnych i chęć czytania całe dnie, aby poznać historię Śliwki to polecam naprawdę serdecznie.
Laure