Dawno
niczego nie było, bo mój mózg stwierdził, że ma dosyć czytania romansów. Siłą
woli zmusiłam go do jeszcze jednego, ale teraz czeka mnie zmiana gatunku. Każdy
w końcu potrzebuje odpoczynku, od pięknych, romantycznych historii. „To co
najważniejsze” Samanthy Young leżało akurat koło mnie, więc postanowiłam po nie
sięgnąć i poznać co kryję się w nowej serii tej autorki.
„Witamy w Hartwell, spokojnym, nadmorskim
miasteczku, gdzie dzięki tajemnicy sprzed wielu lat pewna kobieta zrozumie, co
znaczy prawdziwa miłość...”
Główna bohaterka Jessica Huntington, pracuje jako lekarz w
więzieniu stanowym dla kobiet w Wilmington. Sumiennie wypełnia swoje obowiązki,
a także jest lubianą przez więźniarki lekarką. Uważa je za równe, a nie za
przegrane w życiu, bo uczyniły coś, co sprawiło, że trafiły do więzienia.
Pewnego dnia w książce z biblioteki, którą przynosi jej koleżanka strażniczka
znajduje listy, zaklejone za tylną stroną okładki. Ciekawość jest większa, niż
powinna i tym sposobem Jess czytając listy dowiaduje się o kobiecie, która chciała wybaczenia
od ukochanego za to, co uczyniła w swoim życiu, jednak los nie był dla niej
litościwy i wieźniarka umarła zanim listy trafiły do miłości jej życia.
To właśnie te listy sprowadzają doktor Huntington do miasteczka Hartwell,
miasteczka gdzie każdy zna każdego i plotki z faktami rozchodzą się w tempie
błyskawicy.
Jednak ma misję.
Chce oddac listy do rąk własnych adresatowi.
Poznaje
tutaj wszystkich mieszkańców i pierwszy raz ma okazję spotkać ludzi, którzy są
tak życzliwi, ciepli i dobroduszni dla innych. Poznaje też tajemniczego
właściciela baru przy promenadzie - Coopera
Lawsona. To właśnie między nim, a doktor jess rozwinie się głębsze uczucie.
Okazuje się, że listowny George, aktualnie jest nieobecny w Hartwell, a Jess
wzięła urlop na trzy tygodnie. Postanawia zostać w miasteczku.
Jessica ma jednak sekret. Sekret, który sprawia, że boi się otworzyć na uczucia.
Szczerze?
„To co najważniejsze” mnie nie porwało. W sumie odniosłam dziwne wrażenie,
czytając tę pozycję, że mam tu jakąś marną podróbkę Sparksa. Cała ta historia
była nudna, trochę za słodka, a sekret który był tak długo trzymany w tajemnicy
mnie bardziej rozśmieszył, niż przejął. Główna bohaterka jest nudna,
niezdecydowana i jakby nierozgarnięta w sumie. Cooper Lawson się jeszcze broni,
bo akurat jego życie zostało całkiem dobrze obmyślone. Plusem są mieszkańcy
miasteczka, autorka opisała ich bardzo dokładnie, dodając ich problemy i sprawy
do całości. Czuć tą więź między całym Hartwell, ale tylko to jest naprawdę
dobrze napisane.
Styl jest zwykły, nie wciaga, a przykładem niech będzie to, iż jak zawsze
czytam książkę w dwa, góra trzy dni tak tą męczyłam 6 ( SZEŚĆ!) dni. Wszystko
dookoła wydawało mi się ciekawsze, niż ta pozycja.
Sceny
erotyczne są napisane delikatnie, niemalże grzecznie. Jest ich mało, co może w
sumie jest plusem, bo jakoś mnie nie zaciekawiły. Już chyba wolę ten maraton
seksu w „Niepięknej”.
„To co najważniejsze” było naprawdę nietypowym pomysłem na książkę, ale mam
wrażenie, że autorka zagubiła się w trakcie tworzenia i poszła całkiem innym
torem, niż myślała.
Nie polecam. Naprawdę, są lepsze książki przy których warto spędzić wieczór i
delektować się każdą stroną, niż ta seria.
Wiem, że są dwie części serii Hart’s Broadwalk, ale choćby nie wiem jaką siłą
mnie zmuszano po drugi tom nie sięgnę, mimo że historia Bailey i Vaughna może
być zabawniejsza.
Oczywiście to moja osobista opinia na temat tej pozycji, jeżeli jesteście
ciekawi, lub po prostu Young jest waszą ulubioną pisarką, to raczej zawiedzieni
nie będziecie.
Laure