Ostatnia
część „Uwikłanych” Laurelin Paige – Hudson, widziana oczami samego Pierce’a
interesowała mnie najbardziej ze wszystkich tomów. Po przeczytaniu stwierdzam,
że od tej książki powinno się zacząć przygodę z Alayną i Hudsonem.
Już tłumaczę dlaczego.
Przez wszystkie książki „Uwikłanych” czułam niedosyt przy postaci Hudsona. Alayna była rozbudowaną bohaterką, której myśli wędrowały rownocześnie z rozgrywającą się fabułą. Pan Przystojny zaś, był, po prostu był. Nie czułam głębi jego osoby i nie oczarował mnie sobą. Przynajmniej nie od razu, dopiero w trzecim tomie dostrzegłam jaki naprawdę jest Hudson, a czwarty tom rozwiał wszelkie wątpliwości.
„Hudson” to książka pisana oczami głownego bohatera o tytułowym imieniu.
Owszem, jest to przytoczenie całości historii z pierwszych trzech pozycji
serii, jednak za co daje autorce ogromnego plusa nie jest to powtórzenie tego
co już przeczytaliśmy, a zazębienie się historii Alayny i Hudsona w jedną
całość. Z tym, że jest to napisane
zdecydowanie lepiej - głebiej, niż pierwsze tomy.
Nie
będę tutaj opowiadać Wam fabuły, bo nie na tym rzecz polega. Wystarczająco dużo
zdradziłam mówiąc o łączeniu historii dwóch osób w jedność.
Mogę jeszcze zdradzić, że autorka podzieliła życie Hudsona na „przed i po”poznaniu Alayny.
Rozdziały łączą się ze sobą, zaś w pewnym momencie przeskakiwania z „przed” do „po”
czytelnik zaczyna zauważać, że w głownym bohaterze zachodzi kolosalna zmiana
podejścia do życia po to, aby w ostatnich rozdziałach wszystko się zamazało i
zostało tylko to życie „po”, jakby sam Hudson chciał zapomnieć o swojej
przeszłości i otworzyć się na przyszłość.
Zmiana, która spodobała mi się i której oczekiwałam już w pierwszych tomach „Uwikłanych”.
W
końcu mogę napisać, że Hudson Pierce, to prawdziwy Hudson Pierce, a nie postać stworzona
na kolanie.
Bardzo podobało mi się to, iż autorka dopuściła nas do
dzieciństwa Pana Bez Uczuć. Zawarła w tym głębię i wyjaśniła dlaczego Hudson
był taki, a nie inny. Możemy się dowiedzieć więcej o jego rodzinie, ale głównie
o niedopowiedzeniach wobec Alayny, które tak często niszczyły ich związek.
Niedopowiedzeniach, powodowanych przez postać, której szczerze nie cierpię (
chociaż pewnie nie tylko ja), a mianowcie Celię. Została tutaj bardzo
szczegółowo opisana relacja młodego Pierce’a z tą blondynką, przez co rozjaśnia
nam się obraz całej sytuacji, jaką spotykamy podczas czytania pierwszych tomów.
Laurelin Paige pokazała nam prawdziwego Hudsona. Oziębłego, lubiącego bawić sie
uczuciami, badać ludzi i niszczyć ich, ku własnym celom. Pokazała nam też jak
miłość potrafi zmienić człowieka. Jak bardzo osoba, którą pokochasz potrafi
wywrócić twój świat do góry nogami. Autorka dobrze nakreśliła historię widzianą
oczami męskiego bohatera, zaś opisy jego przemyśleń i uczuć są tak prawdziwe,
że czasami miałam ochotę powiedzieć mu: „ Głupi jestes Hudson, że tak się
kryjesz z miłością”.
„Uwikłani Hudson” to historia, którą powinna przeczytać
każda fanka pana Pierce’a, aby wyjaśnić jego zachowanie w poprzednich częściach.
Książka jest wisieńką na torcie, powstałym z pozostałych tomów.
Wyśmienitą, soczystą i słodką
wisieńką, której tak bardzo potrzebowałam żeby przekonać sie do Pana Pierce’a.
Laure
Laure