Dajcie mi więcej, błagam.
Wiecie, że lubię mafijne klimaty. Wiecie, że lubię psychopatów w każdej postaci. Wiecie, że mangi leczą u mnie każdego kaca książkowego lepiej, niż alkohol. I wiecie też, że mam słabość do miłości między dwoma mężczyznami.
Dlatego też, kiedy ujrzałam „Totally Captivated” od wydawnictwa Kotori wiedziałam, że będę musiała to przeczytać.
Problem polegał jednak na tym, że chciałam sobie tę manhwę dawkować, aby móc cieszyć się nią dłużej. Wyszło po staremu – przeczytałam pięć tomików w jeden dzień nie dotykając żadnej książki. I jedynym pocieszeniem jest to, że ostatni, szósty tom wychodzi już za miesiąc.
Ewon Jung był szczęśliwy. Może nie miał milionów wonów na koncie, może nie posiadał rezydencji, ale miał miłość. Chłopaka, który był dla niego wszystkim. Pewnego dnia jednak, młodemu studentowi coś strzeliło do głowy i zdradził Jiho. Ten zaś, w akcie zemsty postanowić się z nim rozstać i znaleźć sobie nowego kochanka. Ewon załamany po rozstaniu, które tak naprawdę było jego winą podłamał się psychicznie. Pracował na pięć różnych zmian, studiował osiągając najwyższe oceny, aby dostać stypendium i ze smutku spotykał się z innymi mężczyznami.
Pewnego dnia jednak, Ewon spotkał Jiho, którego nękał telefonami i błagał, aby mu wybaczył, aby do niego wrócił. Jiho nie był sam. Okazało się, że znalazł sobie zabójczo przystojnego i majętnego kochanka, który siebie nazywał biznesmenem, a tak naprawdę był lichwiarzem i jednym z głównych dyrektorów miastowej mafii – Mookyula Euna.
Nowy kochanek Jiho najchętniej szybko pozbyłby się Ewona, jednak młody chłopak ma inne plany, co do swojego byłego.
Tym sposobem Ewon zostaje chłopcem na posyłki, albo raczej gosposią w siedzibie towarzystwa kredytowego, którym zajmuje się Mookyul.
Chłopak zajmuje się podawaniem kawy i obiadów, a także sprzątaniem dopóki Eun nie daje mu pierwszej poważnej pracy – odebraniem zaległych pieniędzy od jednego z pożyczkobiorców.
Ewon mający dobre serce za każdym razem daje się ułaskawić starszemu mężczyźnie. Nawet, jeżeli sam ma za to zapłacić. Jednak Mookyul nie jest typem cierpliwego człowieka i w końcu sprawiedliwość spada na dłużnika. Kilka dni później do dyrektora wpada przyjaciel – Grizzly. Mężczyzna ujawnia swoje problemy z brakiem pieniędzy, z dziećmi i żoną i prosi Euna o przysługę, którą otrzymuje. Wtedy też Ewon pierwszy raz zauważa, że szef patrzy na niego wygłodniałym wzrokiem. Próbuje go dotykać, ale Jung jest nieugięty i nie pozwala sobie na kolejne „macanki”. Kiedy razem z całą ekipą idą do klubu, Mookyul przesadza z alkoholem i wtedy na szyi Ewona wykwita pierwsza malinka zostawiona przez szefa.
Mężczyzni z dnia na dzień zaczynają robić się wobec siebie otwarci. W międzyczasie, kiedy Mookyul naciska na Ewona, ten nie chce bardziej zranić swojego byłego kochanka Jiho, który przecież teraz jest partnerem szefa. Końcem końców jednak ustępuje, ale do niczego nie dochodzi, gdyż Jiho przeszkadza im w igraszkach. Na jaw wychodzi tez prawda, że Jiho zaangażował się w związek z Eunem tylko po to, aby zemścić się na Ewonie.
Ewon zmęczony psychicznie tymi przepychankami, próbuje po raz kolejny przeprosić Jiho, a przy okazji czuje się coraz gorzej. W końcu choroba rozkłada go i pilny student musi opuścić zajęcia, a także wziąć wolne w pracy, które jest dla niego jak apokalipsa, gdyż nie ma, za co zapłacić czynszu. Mookyul dowiaduje się, że jego ludzie odwiedzali Ewona i sam postanawia udać się do chłopaka. Znajduje go w zapyziałym mieszkaniu, które jest norą i czuje się trochę winny, że nigdy nie zapłacił Ewonowi za jego pracę w firmie. Sam Jung okazuje się być poważnie chory.
Wtedy też zabójczo przystojny szef postanawia zabrać go do siebie do apartamentu i opiekować się nim.
Opieka Mookyula nad Ewonem przebiega w dość dziwaczny sposób, gdyż szef jest napalony na studenta i pragnie go nie wypuszczać z łóżka. Oczywiście Jung stawia na naukę do egzaminów i odpycha za każdym razem Euna od siebie, ale w końcu… dochodzi do zbliżenia.
Jednak między dwojgiem mężczyzn poza ogromnym uczuciem, pojawiają się tajemnice. Jedną z nich jest dyrektor całej mafii przewodniczący Lee, który rzekomo przygarnął Mookyula w dzieciństwie i wychował jak syna.
W dodatku, okazuje się, że Ewon i Mookyul znają się od bardzo dawna i dopiero po dziesięciu latach potrafili się odnaleźć.
Fabuła tej manhwy jest naprawdę ciekawa, jednak to nie ona odgrywa tutaj największą rolę. Skupia się głównie na młodym studencie, któremu przyszło się użerać z porywczym szefem przez własną głupotę. Dużo w niej samych relacji między głównymi bohaterami, a gdzieś w tle przewija się cały wątek mafii i ściągania długów, a także stawiania przyszłości, przed koszmarami z przeszłości.
Największym plusem „Totally Captivated” są postacie. Mookyul skradł moje serce od pierwszego wejścia. Nie dość, że jest bajecznie przystojny to jeszcze, ma głowę na karku i potrafi dobrze przywalić. Typowy samiec alfa. Typowy seme. Bezczelny, nieobliczalny, brutalny i cholernie niebezpieczny (dajcie mi wachlarz, musze się ochłodzić).
Ewon z początku wydał mi się potulnym misiem. Jednak z każdą kolejną sceną ten potulny miś zaczął się rozkręcać. Jako jedyny potrafił odwarknąć Eunowi, postawić mu się, kiedy reszta jego ludzi posłusznie mu usługiwała, bez słowa sprzeciwu. Jest to buntowniczy młody człowiek, który robi wszystko, aby skończyć wymarzone studia, utrzymać się sam i zwyczajnie żyć. I jak z początku za nim nie przepadałam, tak zyskał moje uznanie, kiedy zaczął stawiać się Eunowi wiedząc, że jest na przegranej pozycji. To sprawiło, że obaj panowie stali się moimi ulubieńcami.
Yaoi ma to do siebie, że dużo autorów idzie w mocny seks. Sceny zbliżeń są narysowane dokładnie i dogłębnie, przez co mało zostaje dla wyobraźni. Tutaj Hajin Yoo zostawiła najlepsze dla naszych umysłów i w szczegóły się nie wdawała. Całe szczęście. Muszę przyznać, że z początku ten zabieg mnie zaskoczył, ale chwilę później stwierdziłam „Przecież to jest perfekcja”. Bo jest. Wyobraźnia szaleje podczas czytania i wychodzi daleko poza ramy własnych reguł. Nie wiem jednak ile z tego jest pomysłu autorki, a ile cenzury. W każdym razie – wyszło!
Nie znam się na kresce, nie jestem specjalistą od tego, bo czytam mangi dla czystej przyjemności i podziwiam je obojętnie jak są narysowane. Sama jestem antytalentem rysowniczym, zatem wszyscy, którzy potrafią narysować twarz człowieka, która wygląda prawdziwie są dla mnie bogami ołówka.
„Totally Captivated” jest okraszone ostrymi liniami, postaci są kwadratowe i wyraziste, a całość z pierwszego wejrzenia wygląda na bardzo surową. Nie zmienia to faktu, że przy Mookyulu zatrzymywałam się i patrzyłam na jego postać długo i dłużej… (może jeszcze troszkę dłużej), przez co mogę stwierdzić, że podziwianie tej historii to jedno, a czytanie jej to drugie.
Pochwała należy się też wydawnictwu Kotori, które zadbało o lakierowaną okładkę idealnie trzymającą się w dłoni i grzbietami, które ładnie prezentują się na półce. Dodatkowo przez kolorowe okładki możemy zobaczyć głównych bohaterów w barwach i jak miałam Mookyula za czarnowłosego tak mój światopogląd został zniszczony przez okładki, gdyż ma on brązowe włosy. No…, ale niech już będzie. Jego wnętrze jest zdecydowanie warte uwagi.
Podsumowując „Totally Captivated” to yaoi, które z początku przypomina inne tego typu historie. Jednak im głębiej się w nie wczytujemy tym więcej udziwnień w scenariuszu znajdujemy, a na koniec jesteśmy zauroczeni całością i chcemy więcej. Tak przy okazji, to zaczynam się zastanawiać, czy sześć tomików z tymi panami to nie za mało. Ciężko będzie się rozstać… oj ciężko.
Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuje Wydawnictwu