„Musisz mi tylko obiecać, że dalej będziesz moją anomalią.”


„Wszystko jest nami.
Wszystko jest turbulencją.”

Będę siać peany. Jeżeli nie lubicie Whitney G., to możecie już zamknąć tę kartę i przejść do innych czynności. 
„Turbulencja” jest pozycją, którą miałam okazję czytać w oryginalnym języku i teraz jedynie sobie ją przypomniałam. Do dziś pamiętam jak czytałam biegnąć na bieżni nowelkę 1,5, która dzieje się po pierwszym tomie, a ludzie patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. 
No halo? 
Czytać i biec się nie da, czy co?

Jake Weston jest szanowanym przez swoją firmę pilotem samolotów. Mężczyzna jak na swój młody wiek osiągnął już naprawdę dużo, zaczynając od zdania szkoły lotniczej z wyróżnieniem, a kończąc na uzyskaniu stopnia starszego pilota. Spotykamy się z nim w momencie, kiedy firma, w której pracował i którą sobie chwalił została wykupiona przez potentata na rynku samolotowym – linię Elite. Dobrze sprawujący się piloci zostali od razu zatrudnieni przez nowego pracodawcę i tak samo stało się z Jake’iem. Problem polega na tym, że on wcale nie chciał być zatrudnionym w Elite z racji, iż zbyt dobrze zna właściciela tej linii i nie raz został przez niego oszukany. 

„I tak oto znowu czytałem w prasie o tym, jak ktoś namieszał w moim życiu, zamiast usłyszeć o tym osobiście. Znowu zostałem wykorzystany i zdradzony, a ktoś, kogo naprawdę kochałem, okazał się kolejnym rozczarowaniem. Jak wszyscy inni.

Gillian Taylor przyjechała do Nowego Jorku, aby pokazać swojej rodzinie, że da radę, że też coś potrafi. Jej rodzice, są sławnymi neurochirurgami, a rodzeństwo każdego dnia zdobywa medale w pokonywaniu coraz to trudniejszych zadań. Dziewczyna od początku swojego życia była traktowana jak czarna owca, nie tylko z powodu ciemnych włosów między samymi jasnogłowymi, ale też z powodu zbuntowania się przeciwko zaplanowanemu przez rodzicieli życiu. W NY wynajęła mieszkanie z pierwszą lepszą dziewczyną, która została jej najlepszą przyjaciółką. Zajmowała się robieniem researchu dla gazet, a także pisała własną książkę, która miała ujrzeć światło dzienne, zanim… wydarzyła się katastrofa. 
Została zwolniona i pojęła pracę, jako stewardessa właśnie w Elite.
Jednak to nie w samolocie spotkała pierwszy raz przystojnego Jake’a, dla którego seks był najważniejszym daniem dnia.
Żadne z nich nie sądziło, że fizyczne zbliżenia zaczną pogłębiać ich relację.
Żadne z nich nie sądziło, że się w sobie zakochają.
Żadne z nich nie sądziło, że czar pryśnie, a bańka mydlana zostanie brutalnie przebita.

Whitney G. wraz z pierwszą książką, jaką przeczytałam jej autorstwa skradła moje serce. Humor oraz riposty, jakie wprowadza do swoich pozycji są wprost zachwycające. Fakt, fabuła jej powieści nie wyróżnia się niczym specjalnym, jeżeli porównać ją do innych romansów, ale mimo to bardzo przyjemnie i lekko czyta się wszystko, co wyszło spod jej „pióra”. „Turbulencja” nie była pierwszą książką, jaką czytałam po angielsku od niej, ponieważ w dziwny sposób mnie odstraszała. Jednak, kiedy przeczytałam dwie nowelki i okazały się one być świetne, wtedy dałam szanse przygodzie Gillian i Jake’a. Teraz, mając to cudo u siebie na półce po cichu mam nadzieję, że wydawnictwo Kobiece wyda wszystkie jej książki u nas w kraju. 

„Cokolwiek się między nami rodziło, musiałem to powstrzymać i wrócić do tego, czym byliśmy na początku. Dla dobra nas obojga.

Zaskakującym jest fakt, że lubię i Gillian i Jake’a w równym stopniu. Oboje są bardzo barwnymi postaciami, a ich spotkania oraz rozmowy, jakie ze sobą toczą, sprawiają u Czytelnika uśmiech. Ona chce mu coś udowodnić, on mówi, że nie da rady, a potem nie chce się przyznać do błędu, kiedy Gillian osiąga to, co zapowiedziała. Od pierwszych stron polubiłam Jake’a, mimo że jego ego jest wielkości całej galaktyki. Arogancki, pewny siebie i okropnie bezczelny facet, który w całym swoim jestestwie ma urok. Gillian na pierwszy rzut oka jest do niego bardzo podoba, potrafi walczyć o siebie i warknąć, kiedy coś jej się nie podoba. Pewna siebie kobieta, jednak mam wrażenie, że jest zdecydowanie rozważniejsza, niż Jake. Chce udowodnić swojej rodzinie, że jest czegoś warta i zanim zdecyduje się na jakiś krok dokładnie go przemyśla. Coś pięknego. 

„Turbulencja” to pozycja idealna, aby sobie odpocząć. Usiąść w wygodnym fotelu, napić się kawy, bądź, co tam preferujecie i rozkoszować się historią pilota i stewardessy, którzy spotkali się na lądzie, a ich miłość rozkwitła pomiędzy chmurami. Czekam na polskie tłumaczenie nowelki, która bardzo wiele wyjaśnia między głównymi bohaterami, ale też pokazuje ich dalsze losy. Szkoda tylko, że jest taka cienka.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnicwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com