Co tu się porobiło!?
Jak pisałam w opinii pierwszego tomu, po skończeniu „Lata koloru wiśni” od razu sięgnęłam po drugą część tej trylogii. Muszę przyznać, że zawirowania, w jakie autorka wrzuca swoich bohaterów zasługują na oklaski.
Emely jest kompletnie zdezorientowana po ostatnich wydarzeniach, które zafundował jej Elyas. Wydawało się, że wszystko między nimi idzie w dobrym kierunku. Prawda okazała się być inna, bowiem chłopak z dnia na dzień przestał się z nią kontaktować. Jakby o niej zapomniał i o wszystkim, co we dwójkę przeżyli. Niestety, Emely chcąc nie chcąc musi wyjaśnić zaistniałą sytuację, aby wiedzieć na czym stoi. I choć nie ma ochoty spotykać się z Elyasem, w końcu nadchodzi ten moment, kiedy dwójka wrogów, a jednocześnie przyjaciół musi stanąć przed sobą i wyjaśnić sobie wszystko, co do tej pory sprawiało, że trzymali się na dystans.
Prawda może zranić, ale jest warunkiem koniecznym, aby szczęście otworzyło swoje bramy.
W drugim tomie historia Emely i Elyasa nabiera tempa. Oboje zaczynają żyć oddzielnie i usilnie starają się trzymać od siebie z daleka, niestety nie jest to możliwe. Każda impreza i wspólni znajomi sprawiają, że nasi bohaterowie spotykają się ze sobą. Po wielu dniach milczenia i ukrywania się, w końcu postanawiają też porozmawiać i wyrzucić z siebie wszystko, co ich trapiło.
Po raz kolejny zostałam wciągnięta w książkę. Carina Bartsch umieszcza bohaterów w realnych problemach i pokazuje, że niektórych spraw nie można załatwić unikami. Zarówno Emely, jak i Elyas w „Zimie koloru turkusu” dojrzewają i uczą się własnych uczuć. Chyba właśnie to dorastanie podobało mi się w tej pozycji najbardziej. Nie da się ukryć, że między pierwsza, a drugą książką widać zmianę w bohaterach. Zmianę na lepsze, oczywiście. Choć z początku może się wydawać, że dalej są dzieciakami i próbują się unikać, kiedy już stają do szczerości, można być z nich dumnym.
Ja byłam. Serio.
Napisałabym, że obie te pozycje są na takim samym poziomie. Nie można się tutaj nudzić, ale momentami zbyt długie opisy mogą lekko zmniejszyć chęć czytania. Niemniej Carina Bartsch poprowadziła fabułę swoich książek konsekwentnie i sensownie, do tego stopnia, że ciekawa jestem co autorka wymyśliła dla nas w trzecim, ostatnim tomie.
Muszę przyznać, że czekam na niego z niecierpliwością.
Zarówno „Zima koloru turkusu”, jak i „Lato koloru wiśni” to dwie bardzo dobre książki, opowiadające o młodzieżowych problemach, dorastaniu i poznawaniu swoich uczuć. Autorka opowiada nam słodko-gorzką historię, z której przedziera się wiele prawdy. Obie pozycję uważam za warte przeczytania i czekam na trzecią część z dużymi oczekiwaniami. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.