Hm...
Kończąc „Siłę niższą” sięgnęłam od razu po trzecią część serii „Dożywocie”, czyli „Oczy Uroczne”. Oczywiście w międzyczasie przeczytałam opowiadanie „Szaławiła”, które jest wstępem do tej książki i bohaterów.
A jakie są oczy?
Uroczne.
I zaskakujące.
Oda razem z Bazylem żyją w Lichotce..., która do Lichotki podobna nie jest. Jedyne co te dwa domy łączą to fundamenty, które zostały po pożarze i, na których nowa Lichotka została zbudowana. Kobieta jest lekarzem w szpitalu, a kiedy nie wypisuje recept, zajmuje się Bazylem- kozą, która jako diabelski czort potrzebuje stałej kontroli i opieki, bo choć dorosła, to dalej robi głupie rzeczy.
Zima, która przychodzi do Lichotki poza grubą warstwą śniegu przynosi ze sobą dziwne wypadki. Oda zaczyna zastanawiać się, czy w mieście nie dzieje się coś złego, a przede wszystkim dziwnego. Szybko okazuje się, że w lesie, koło którego umiejscowiona jest Lichotka, zagnieździło się zło.
Nasza wiła – szaławiła musi rozwikłać zagadkę tajemniczych ran, z którymi przychodzą do niej ludzie, a przede wszystkim uratować siebie i swoich najbliższych przyjaciół.
Nadciąga czas śmierci.
Czy Oda ją pokona, czy może to śmierć pokona Odę?
Zacznę od tego, że „Oczy Uroczne” mają świetną okładkę, która rzuca się właśnie w oczy (ale nie uroczne) z daleka. To okno, z lasem w środku jest cudowne, a podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, które zachwycają się tak tą okładką. Ba! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to najlepsza okładka z całej serii!
Podczas lektury opowiadania „Szaławiła” byłam zaciekawiona, ale nie napiszę, że polubiłam bohaterów. „Oczy Uroczne” mojego zdania nie zmieniły. Kiedy Konrad i jego przyjaciele byli charyzmatyczni, tak Oda jest mocno nijaka. Bazyl ratuje tutaj sytuację, ale nie na tyle, żebym była zachwycona.
Historia rozpoczyna się ciekawie, fabuła pomału dostarcza nam coraz to nowych informacji, jednak gdzieś za połową całe ciśnienie zaczyna spadać, a lektura zaczyna się dłużyć. Nie wiem, jak Wam, ale dla mnie parę wątków było niepotrzebnych. Podejrzewam też, że gdyby je usunąć, książka mimo że zrobiłaby się krótsza, to zrobiłaby się też lepsza, pełniejsza, bardziej porywająca.
Nie napiszę, że „Oczy Uroczne” są słabe, bo nie są. Jednak, kiedy przy „Dożywociu” i „Sile niższej” żyłam z tymi bohaterami i śmiałam się podczas czytania, tutaj ani nie kibicowałam postaciom, ani nie poczułam uśmiechu na mojej twarzy. Humor, który Marta Kisiel zawsze ma w swoich pozycjach tutaj jakby wyparował. Brakowało mi tego. Bardzo.
Podoba mi się postać Rocha w całej historii. Chociaż nie ma go dużo to zawsze, kiedy się pojawia kradnie cały moment. Chciałabym przeczytać o nim coś więcej. Najlepiej oddzielną historię.
Marta Kisiel potrafi bawić się słowami w swoich książkach, o czym pisałam już nie raz. W „Oczach Urocznych” także to pokazała, za co brawa, ale czoło chylę przy tworzeniu odpowiedzi Bazyla, a przede wszystkim przy czytaniu tego płynnie na jednym ze spotkań autorskich. Toż to złoto, moi drodzy!
„Oczy Uroczne” są książką dobrą, ale nie najlepszą. Zdecydowanie bardziej wolę dwa poprzednie tomy i bohaterów właśnie z tamtych części. Mimo to, czekam na kolejne książki autorki, bo jeden zawód na sześć przeczytanych książek to nic. Teraz czas nadrobić „Nomen Omen” i „Toń”.
Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu