Master and Monster.
Po zakończeniu drugiej części „Skradzionych Laleczek”, czyli „Zagubionych Laleczek” zastanawiałam się, jak autorki wymyśliły dalszy ciąg fabularny, skoro napisały jeszcze dwie książki z całej serii. Chcąc pociągnąć serię i być blisko jej końca, sięgnęłam po trzeci tom „Nowa Laleczka” i przekonałam się na własnej skórze.
Nie wiem, co brały, podczas pisania tej książki, ale chce numer do dilera.
„Choć myślisz, że to już koniec,
Złe licho nigdy nie śpi.
Benny czeka na Ciebie,
Aż jego sen się w końcu ziści.
Nową lalkę sobie znalazł,
Prawdziwego siebie odnalazł.
Czy Laleczka podda się i odda mu życie swe?"
Poeta ze mnie żaden, ale nie chce Wam za dużo napisać o fabule tej pozycji, gdyż stracicie całą przyjemność z czytania. Moje powyższe wypociny zdradzają Wam, co nieco, ale to kropla w morzu, bo to co Ker Dukey i K. Webster wyprawiają w trzeciej części zmieliło mój mózg.
Doszczętnie.
Bardzo cieszy mnie odsunięcie Jade z głównego wątku. Ta bohaterka swoje już zrobiła i przeżyła i cieszę się, że autorki nie wałkują tego samego ciasta (tematu) po raz kolejny.
Tym razem poszły o krok dalej i rozpędziły karuzelę do niebezpiecznych prędkości.
Polecam zapiąć pasy, bo jak wylecicie z kolejki to czeka Was śmierć na miejscu.
Wprowadzeni zostali nowi bohaterowie, ale starych też nie zabrakło. Cieszy, że Dillion zaczął grać pierwsze skrzypce w tej historii i w końcu naprawdę jest do czegoś przydatny.
Ogólnie to jestem bardzo zadowolona z poprowadzenia wydarzeń. Bałam się, że będzie to odgrzewany kotlet, ale autorki mnie zaskoczyły i całe szczęście.
Trzecia części „Skradzionych Laleczek” to ponownie mroczna, pełna zawiści i krwi historia. Ponownie otrzymałam to, co w pierwszej części i mogę teraz stwierdzić, że drugi tom jest na razie najsłabszym z całej serii. W „Nowej Laleczce” mamy tajemnice, na tajemnicy, wątki, których w życiu byśmy nie podejrzewali w tej fabule i wieczny strach, że za plecami czai się zło, które tylko czeka, aby nas zabić.
Wprawdzie nie miałam ciarek podczas czytania tej pozycji, ale i tak momentami, czułam lekką niepewność i cieszyłam się, że czytam leżąc na plecach, to nie bałam się o dźgnięcie nożem.
Jeżeli podoba Wam się mroczny nastrój w książkach, a „Skradzione … ” i „Zagubione Laleczki” przeczytaliście z zapartym tchem, to i tę część przytulicie z radością na serduszku.
Nawet, jeżeli czasami będziecie się bali.
Za egzemplarz dziękuję