Muzyko trwaj!
Po „Lick” i „Play” od Kylie Scott, mimo że moje serce skradł Malcolm, już na zawsze, chciałam poznać historię Jimmy'ego i Bena. Kiedy „Lead” dostało się w moje łapki, wzięłam je od razu, bo chciałam nie tylko zobaczyć, jak autorka pokierowała losami wokalisty zespołu Stage Dive, ale też czy ta pozycja, różni się poziomem od poprzedniczek.
Jak wyszło?
Jimmy'ego poznaliśmy już w pierwszych dwóch tomach serii. Jest starszym bratem Davida, który odnalazł już swoją miłość i wokalistą zespołu. Ma też niemały problem – jest uzależniony od alkoholu, przez co wiele razy trasa koncertowa została przerywana, gdyż Jimmy nie był w stanie śpiewać. Akcja książki zaczyna się zaraz po zakończeniu drugiego tomu (po małej retrospekcji). Wszyscy spotykamy się na cmentarzu, a Jimmy ma wygłosić mowę pożegnalną. Mężczyzna nie jest w stanie sam wejść na podium i tutaj przychodzi mu z pomocą Lena, dziewczyna którą kilka miesięcy wcześniej zatrudnił, gorąco namawiany przez Malcolma. Po smutnych uroczystościach, trasa koncertowa zostaje zawieszona, a Lena udaje się razem z Jimmym do jego domu, aby dalej mu pomagać i odwracać jego uwagę od alkoholu. Z dnia na dzień zaczynają się do siebie przyzwyczajać i zbliżać, aż Lena orientuje się, że jej uczucia do Jimmy'ego są zbyt mocne. Próbuje to zmienić rzucając papierami o zwolnienie z pracy, ale wokalista się nie zgadza. Gdy zaś dowiaduje się prawdy, zaczyna umawiać Lenę na randki.
Każda z nich jest gorsza od poprzedniej, a Jimmy w pewnym momencie zaczyna rozumieć, że on wcale nie chce, aby Lenę dotykał inny mężczyzna.
Postać Jimmy'ego jest aktualnie ( jeżeli patrzeć na te trzy tomy) najbardziej rozbudowana. Mężczyzna ma swoje koszmary, które prześladują go za dnia i nocy. Jest intrygującą postacią, szczególnie, że jego zachowanie wobec Leny jest dość oziębłe. W sumie czytając tę książkę, zastanawiałam się, czy w ogóle coś z nich będzie, bo nic się nie zapowiadało. On ją odtrącał, ona mimo że nie chciała też próbowała go unikać.
Samą Lenę też uważam za najlepszą postać kobiecą, jak miałabym przyrównać ją do Eve czy Anne. Jest rozsądną kobietą, która próbuje walczyć ze swoim uczuciem, najpierw sama, a potem na randkach z innymi, ale doskonale wie, że nic to nie da. Polubiłam ją za to, że potrafi postawić się Jimmy'emu, gdzie nikomu by, to nawet nie przeszło przez myśl.
Mamy tutaj nie tylko problem alkoholu, ale też matkę, która robi wokół siebie afery, aby móc na tym zarobić. Dowiadujemy się prawdy o dzieciństwie chłopców, a także parę innych rzeczy, które Jimmy musiał przejść. Przy okazji autorka rozwinęła nam też wątek siostry Leny, ale o tym dowiecie się, jak przeczytacie.
„Problem
z pompkami polega na tym, że to ćwiczenie bardzo przypomina seks
„wte i wewte”. Całe to pocenie się, wysilanie i rytmiczny ruch
miednicy. To obrzydliwe i należałoby tego zakazać”
Pojawił się gąszcz literówek, który mi osobiście nie przeszkadzał, ale znam osoby, które dostaną szału, czytając tę książkę. Wiele razy było pisane o Lenie w męskiej odmianie czasownika i odwrotnie, o Jimmym w żeńskiej. Mogę za to pogratulować wydawnictwu Editiored za dobre pokrycie napisu na okładce, który przy użytkowaniu książki się nie ściera. Aczkolwiek na grzbiecie to już inna sprawa. Co zresztą możecie zobaczyć na zdjęciu w tej recenzji.
„-Czasem
to, co ma najmniej sensu, jest najbardziej prawdziwe. Oto tajemnica
życia”
Kończąc, „Lead” jest póki co, najlepszą książką z całej serii Stage Dive. Nie dość, że poziomem odstaje od poprzedniczek, to i bohaterowie są znacznie bardziej rozwinięci, niż wcześniej. Nie brakuje tutaj też solidnej dawki humoru oraz złości, które będziecie przeżywać podczas lektury. Jestem bardzo ciekawa, co Ben ma do zaprezentowania. W końcu basiści to takie tajemnicze istoty. Mam nadzieję, że będzie jeszcze większa petarda, niż w „Lead”. Mimo wszystko, warto przeczytać!