[Manga, też książka] „Księga Vanitasa”| Jun Mochizuki


Znaleźć dobrą mangę o wampirach...


Fani Japonii, a przede wszystkim mang wiedzą, ile namnożyło się już mang i anime, w których prym wiodą wampiry. Wiele z nich nie porywa, co więcej są słabe, a mając dobrą promocję wynurzają się z otchłani bagiennych i dlatego wszyscy je znają.
„Księga Vanitasa” wydana za pośrednictwem wydawnictwa Waneko, wydaje mi się mało znaną mangą, która także jest o wampirach, ale ugryziona zupełnie inaczej, niż można byłoby przypuszczać. 

„La Baleine”. Olbrzymi i przykuwający uwagę sterowiec, dumnie płynie po niebie w kierunku Paryża. Na jego pokładzie cały czas słychać podekscytowane rozmowy o zabójcy w mieście miłości. Zabójcy żywiącego się krwią. 
Noe Archiviste, jest wampirem, który z prośby swojego profesora zmierza do Paryża, aby odnaleźć tajemniczą księgę, która została stworzona przez wampira – księgę Vanitasa. Noe ma odkryć umiejętności i wielką moc księgi, o której wspominał profesor, gdyż jej potęga może grozić wszystkim wampirom, jakie istnieją na świecie. Kiedy jednak poznaje właściciela artefaktu, który nazywa siebie samozwańczym wampirzym lekarzem, jest niebywale zaskoczony, iż młody, bo zaledwie osiemnastoletni chłopak jest... człowiekiem.
Wampir i człowiek nie powinni żyć w zgodzie i to wie każde dziecko, jednak nasi bohaterowie – Noe i Vanitas zaprzyjaźniają się, a przez kolejne problemy i zbiegi okoliczności muszą bronić się wzajemnie. 
Krótko mówiąc zostają partnerami. 


Dowiadują się, że wampiry zostają zarażone klątwami, która sprawia, iż tracą swoje prawdziwe imię. Co więcej, podczas balu maskowego spotykają jednego z potocznie zwanych szarlatanów, którzy roznoszą klątwę na krwiopijców. Wspólnymi siłami udaje im się ochronić jednego z ważniejszych wampirów, czyli Lucasa oraz dzięki księdze Vanitasa i jego zdolnościom opanowania potęgi artefaktu sala pełna opętanych wampirów, wraca do normalności, a rozlew krwi, który miał być ogromny, okazuje się być minimalny. Wtedy też poznajemy Jeanne, która będąc Wiedźmą Ogni Piekielnych w życiu młodego, niepozornego Vanitasa odegra bardzo ważną rolę. 


Kiedy Parada Szarlatanów wycofuje się, po przegranej, cała uwaga skupia się na Veronice de Sade, czyli starszej siostrze Dominiki de Sade – przyjaciółce Noe. Krwiopijcy chcą zabić kobietę, jednak z opresji ratuję ją sam lord Ruthven – wujek poznanego wcześniej Luciusa. Vanitas na późniejszym spotkaniu z nim jest bezczelny, jak to on i obaj, razem z przyjacielem wampirem lądują na bruku opuszczając Altus Paryż. Nie pisałam wcześniej o tym, zatem teraz rozjaśnię Wam sprawę. Altus Paryź, jest jakby równoległą rzeczywistością, do której przeniosła się większość wampirów. Między doma światami są drzwi, które znajdują się w różnych miejscach Paryża, ale tylko nieliczni je znają. W Paryżu (prawdziwym) chłopcy poznają Dantego, który razem ze swoimi towarzyszami, oświadcza im, że w paryskich katakumbach są zaginione wampiry. Nasi bohaterowie udają się tam, jednak za pierwszym podejściem nic nie znajdują, bo katakumby są atrakcją turystyczną. Potem jednak, kiedy wpadają na lepszy pomysł, schodzą przez kościelne drzwi do katakumb. Poza wampirami w podziemiach muszą strzec się organizacji Chasseur, która także na nich poluje. Na ich nieszczęście napotykają Rolanda, którego zmysł orientacji przepadł po urodzeniu. Kiedy udają się w dalszą podróż z nowym towarzyszem, okazuje się, że chłopak przejrzał ich i rozpoczyna się walka. 

Na szczęście nie trwa ona długo, bo najpierw nasi bohaterowie uciekają, a potem wyjaśniają całą sprawę swojej obecności w katakumbach i o dziwo razem z wrogami udają się w dalsze poszukiwania. Udaje im się znaleźć mężczyznę, a raczej naukowca, który robi eksperymenty na wampirach, ale po krótkiej rozmowie, rozpoczyna się walka. Wtedy też, w krytycznym momencie pojawia się postać, którą mieliśmy okazję już poznać. Postać bez imienia w masce, która zabiera naukowca i niszczy laboratorium. Kiedy chłopcy mogą w końcu odpocząć, przychodzi chwila spotkań. Noe udaje się do kawiarni z lordem Ruthvenem, zaś Vanitas... zostaje zaproszony przez Jeanne na randkę. Ruthven wypytuję Noego o ludzi i wampirów, chce wiedzieć dla kogo młody wampir służy, a kiedy Archiviste odpowiada, reakcja lorda jest nieprzewidywalna. 
W tym samym czasie Jeanna spotyka się z Vanitasem. Dziewczyna chce go odsunąć od siebie, zniechęcić do nieodwzajemnionego uczucia, jednak końcem końców jej plan nie działa. Vanitas pod koniec składa jej obietnicę, którą wypełni, kiedy nadejdzie czas.


No dobrze, przejdźmy do tego co w tej mandze jest najlepsze.
Paryż!
Steampunk!
XIX wiek!
Dwie rzeczywistości!
Na wampiry niekoniecznie się cieszę, ale te wszystkie cztery wyżej wymienione aspekty jaram się jak pochodnia olimpijska! 

Paryż i ten prawdziwy (ludzki) i Altus Paryż (wampirzy) są przepięknie wyrysowane. Ileż razy zawieszałam oko na rysunkach tła, które odwzorowane są niemalże idealnie. Szczególnie, kiedy ujrzałam Operę Garnier, której zwiedzenie oraz pójście do niej na „Upiora w Operze” jest moim marzeniem od dzieciństwa! 
Mamy tutaj sterowce narysowane ze szczyptą steampunku. Mamy typowo XIX wieczne ubrania, ale też steampunkowe okulary! To połączenie jest tak niebywałe i kuriozalne, że czasami kręciłam głową w podziwie, jak to wszystko może działać? 

Cała akcja, skupia się na dwóch bohaterach, o których pisałam Wam wyżej – Noe i Vanitasie. Chłopcy są od siebie zupełnie różni. Jeden przemyśli trzy razy, zanim coś powie, drugi wali prosto z mostu, nie patrząc na konsekwencje. Chcąc, nie chcąc oboje zazwyczaj obrywają, przez głupotę człowieka. Zauważyłam jednak, że Noe wcale to nie przeszkadza. 

Bardzo mi się podoba wplecenie historii Paryża, nawet jeżeli fragmentami jest lekko przerobiona na modłę autorki. Dodatkowo mamy tutaj słówka francuskie, łacińskie, bądź zasięgnięcia z historii, a wszystko to, jest wytłumaczone w słowniczku, który znajduję się na końcu mangi. Przyznam szczerze, że nie wiem jak to działa, kiedy trzeba tam zaglądać, z racji znajomości języka francuskiego, zatem nie napiszę Wam, czy jest to wygodne, czy też nie. Podejrzewam, że zależy to od upodobań Czytelnika. W końcu podobnie jest z książkami. 

Wydawnictwo Waneko wiele razy było przeze mnie chwalone, jeżeli chodzi o piękne, barwne obwoluty i tak samo będzie i tym razem. Muszę przyznać, że bardzo mocno trzymają się klimatu całej mangi i aż miło sięga się po kolejne tomiki. Grzbiety zaś są wyraźnie ponumerowane i delikatnie ozdobione, a każdy z nich ma inny kolor. To będzie pięknie wyglądać na półce jak już wszystkie na niej postaną. 

Kreska jest śliczna. Delikatna, szczegółowa. Pisałam o tym wyżej przy lokacjach w których nasi bohaterowie mają okazję spacerować, ale nie dodałam wtedy, że na ubraniach postaci, bądź nawet osób trzecich widać najdrobniejsze szczegóły, a autorka pod obwolutami ukryła dla nas dodatkowe informacje o Noe i Vanitasie. Miejcie to na uwadze. 


Podsumowując „Księga Vanitasa” urzekła mnie swoją dbałością o szczegóły, historią, a przede wszystkim lokacją i pomysłem na jej zmiany. Jestem zauroczona i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, szczególnie, że te są o dziwo dosyć grube, patrząc po innych mangach. „Księga Vanitasa” ma swój czar i nie boję się napisać, że jest to jedna z lepszych mang, jakie są w Polsce, z wątkiem wampirów. Jeżeli chcecie zostać zabrani w podróż do Paryża, z dwoma zwariowanymi chłopakami i poczuć trochę steampunku to jest to zdecydowanie Wasz MUST READ.

PS. Napiszcie komentarz, jak udało Wam się doczytać do końca.

Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com