Pages

wtorek, 15 maja 2018

„Tacet a Mortuis” - Amo Jones


OH. MY. GOD!

Już na początku zapowiedziałam sobie, że jak tylko dostane „TaM” na mój czytnik, to rzucam wszystko, co robię i siadam do lektury. Jak powiedziałam tak zrobiłam i teraz nie wiem, czy to kac książkowy w innej formie, czy mindfuck po przeczytaniu tak... porąbanej książki (chciałam tu użyć niecenzuralnego słowa też na „p” także domyślcie się, co chodziło mi po głowie).


JEŻELI NIE CZYTAŁEŚ/AŚ PIERWSZEGO I DRUGIEGO TOMU SERII, TO NIE CZYTAJ DALEJ TEGO WPISU!
Spojlerów nie ma, ale są skróty i imiona, które były użyte w dwóch poprzednich częściach.

A wszystko rozpoczął „Srebrny Łabędź”...
Zacznę od tego, że premiera „Tacet a Mortuis” jest zapowiedziana na 14 maja i wiele z Was będzie już, albo po lekturze, albo w jej trakcie, kiedy ta opinia ujrzy światło dzienne. „Marionetka” w Polsce ma premierę 17 maja, zatem muszę się przyznać, że miałam niemałą zagwozdkę, jak opisać Wam wydarzenia, które dzieją się w tej pozycji, bez jednoczesnego psucia Wam zabawy z odkrywania, co Amo miała w głowie pisząc taką książkę.

Trzecia część serii „The Elite King's Club” zaczyna się tam, gdzie kończy się „Marionetka” (The Broken Puppet). Mamy tutaj krótkie przytoczenie, co działo się na końcu drugiego tomu, aby płynnie przejść dalej. Madison dowiaduje się prawdy o swojej rodzinie, a także dzieciństwie, z którego miała przebłyski, ale nie do końca potrafiła zespolić ze sobą fakty. Problem w tym, że razem z prawdą idzie na nowo rozpoczynający się koszmar kłamstw, które otaczają dziewczynę od samego początku. Nagle wszystko okazuje się zupełnie inne, niż było, a jej życie ponownie zmienia się w karuzelę sekretów. 
Wiele z nich zostaje szybko rozwiązanych, ale zdecydowana większość jest owiana tajemnicą, aż do samego końca książki.
Czy Bishop Hayes naprawdę jest tym za kogo się podaje?
Czy Daemon wróci do normalności?
Czy dowiemy się co stało się z Tillie? 
I gdzie w tym wszystkim, będzie miała miejsce Katsia?


Ta książka jest... NIESAMOWITA!
Cieszę się, że przypomniałam sobie drugi tom, zanim wzięłam trzeci do czytania i Wam też polecam zrobić powtórkę. 
Z początku wiedziałam, co czytam. Madison and Bishop zdecydowanie są główną parą, która prowadzi fabułę, ale Amo Jones nie zaniedbuje innych bohaterów, którzy w pewnym momencie zaczynają mieszać bardziej, niż MV i BVH. 
Wchodząc coraz głębiej w fabułę i wkręcając się w tę pozycję zaczynałam pomału nie ogarniać tematu, a na końcu miałam totalny mindfuck. Kiedy skończyłam książką (wliczając w to usuniętą scenę, która jest HOT do potęgi, albo i sześcianu) patrzyłam w ścianę przez minutę i kręciłam głową, zastanawiając się „co tu się właśnie odjebało”( wybaczcie za wyrażenie, ale inaczej tego nie da się określić).

W „Tacet a Mortuis” jest tak dużo sekretów, zdrady, platonicznej miłości, seksu, a przede wszystkim ciemności. Czarna maź niemalże spowija całą tę historię i to czuje się podczas czytania, na odległość. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co Amo namawia do takich pomysłów na fabułę. Ta seria łamie największe tabu, jakie są na świecie, autorka nie boi się sponiewierać bohaterów i przejść wszystkie możliwe granice. Twisty fabularne przeplatają się razem z nienawiścią i pożądaniem, a historia podnosi poziom adrenaliny do wartości zdecydowanie za wysokich!


Bishop z Madison są tutaj całkiem inni, niż w poprzednich dwóch tomach, co więcej w końcu mogę przyznać, że Madi mnie nie irytuje. Wręcz przeciwnie, polubiłam ją i kibicowałam jej. „Tacet a Mortuis” nie byłoby jednak tak dobre, gdyby nie drugoplanowi bohaterowie, czyli reszta członków „The Elite King's Club”. Nate, Brantley, Jase, Hunter też mają tu swoją małą historię, a autorka położyła sobie podwaliny pod zapowiedziany już czwarty tom, w którym to Nate będzie głównym męskim bohaterem. 

Nie wiem, co mam Wam napisać. 
Cały czas czuję się jednocześnie szczęśliwa i zawiedziona. Z jednej strony mamy kolejną świetną książkę, z drugiej jest zdecydowanie za krótka i zostawia z kolejnym milionem pytań w głowie. 
Ile bym dała, żeby choć jeden dzień posiedzieć w myślach Amo i dowiedzieć się, co dalej planuje z tą serią i jej bohaterami. 


„Tacet a Mortuis” to książka, gdzie podczas czytania nic się nie wyjaśnia, za to wszystko komplikuje. Amo Jones zdecydowanie zasługuje na miano najlepszej autorki książek nazwijmy to „psychicznych”, albo zostawiających w głębokim szoku. Wiele osób po przeczytaniu trzeciego tomu, może stwierdzić, że usunięta scena to przesada, ale nie bierzcie jej na poważnie. To tak ku przestrodze. 
Jeżeli po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów oczekiwaliście czegoś co zniszczy Wam mózg i zostawi go w częściach, to „TaM” jest idealną pozycją, aby pozbawić się tego organu w Waszym ciele. Polecam Wam całym sercem i duszą (bo mózg się dopiero naprawia). Warto było czekać i oby czwarta część była jeszcze lepsza, niż trzecia.


Za książkę dziękuję