Pages

środa, 16 maja 2018

„Fallen Crest:Rodzina” - Tijan


Mason i Sam wreszcie razem?


Drugi tom serii „Fallen Crest”, która w USA zdobyła ogromną popularność jest zdecydowanie cieńszy od pierwszego. Nie brakuje w nim jednak emocji, co więcej można by rzecz, że odczuwa się je mocniej, niż przy pierwszym tomie. 

-Nie jestem święty, wiem to, ale kiedy kogoś kocham, to całym sobą.”

Po wydarzeniach z pierwszego tomu, zostaliśmy bez rozwiązania odnośnie uczucia, jakim dzielą się Sam i Mason. Zrobił się jeden wielki, ujmijmy to syf i dziwne rzeczy wyszły na jaw, przy okazji rozmów rodziców... wszystkich rodziców. Starszy brat Kade razem z Samanthą, nie mają zamiaru ustępować i dalej ze sobą są, a wszelkie próby odsunięcia ich od siebie, albo zakazy rozmów spełzają na niczym. Dziewczyna zaczyna coraz częściej biegać, jej matka zakłada w domu Jamesa Kade'a monitoring, aby mieć ją na oku, a samej Analise odbija z każdym dniem coraz mocniej. Boi się, że straci córkę. Problem w tym, że już dawno ją straciła, tylko przeoczyła ten moment. Mason i uczucie jakim darzy Sam nie mają tu nic do rzeczy. James Kade, przez swoją przyszłą żonę wyrzuca własnych synów z domu, co więcej dalej daje się nabierać na sztuczki matki Sam. 
Młoda dziewczyna zagubiona w perypetiach swojego życia, po poznaniu prawdy o swoim ojcu, nie wie co myśleć o tym wszystkim. Biegając coraz częściej, przypadkiem natrafia na klub „Manny's” i tam poznaje przesympatyczną Heather, która swoje za uszami ma, ale dziewczyny nie zaważają na to i szybko zostają przyjaciółkami, co więcej Heather proponuje Sam pracę w klubie, gdyż jest to jej rodzinny interes i tym oto sposobem, Sam zaczyna nowy etap w swoim życiu i wieczorami oddaje się pracy. Oczywiście Mason dalej się z nią widuje, mimo że wisi nad nim oskarżenie od strony matki dziewczyny. Ich uczucia nic nie jest w stanie zabić, co więcej szybciej wyprowadzą się oboje w siną dal, niż zerwą ze sobą. 
Jednak ostateczne decyzje należą do Samanthy. To ona musi odważyć się postawić, ustalić reguły i swoją matkę do pionu. 
Czy zdoła?
Czy Mason będzie wtedy przy niej?

Razem pójdziemy do piekła.”

Już kiedyś pisałam, że Tijan, albo się kocha, albo nienawidzi. Jej książki są specyficzne, bo gdzie młodzi ludzie mieszkają u kolegi, u którego wiecznie trwa impreza? No nigdzie. Chyba, że w bajkach. Lubię styl Tijan, bo uważam, że jej książki to „Plotkara” dla dorosłych, albo powiedzmy, bardziej dojrzałych psychicznie. W drugim tomie autorka opisała świetną relację między Loganem, Masonem, Sam i Nate'm pokazując, jak świetną ta czwórka tworzy rodzinę. Wspierają się, opiekują się sobą wzajemnie i ochraniają się w każdej możliwej chwili. Mamy tutaj też bombę, o której Wam nie napisze, ale możecie mi wierzyć, że będziecie chcieli zabić Analise, tak bardzo jak i ja chciałam. No, ale to odkrycie pozostawię do Waszej dyspozycji. 

Wszystkie tajemnice wychodziły na jaw, niezależnie od tego, jak długo i jak głęboko pozostawały ukryte.”

Widać zmianę w zachowaniu Masona, bo zdecydowanie złagodniał, od kiedy jest z Sam. Ale nie martwcie się, potrafi przyłożyć i pokazać rogi, kiedy trzeba. Po prostu teraz jest troszkę wyciszony. 
U Logana bez zmian. Dalej jest wesołym bawidamkiem, aczkolwiek trochę ograniczył sporty „łóżkowe”. Sam zdecydowanie wydoroślała i zaczęła w końcu myśleć o swojej przyszłości, ale nie da się ukryć, że to Mason na nią w jakiś sposób wpłynął. 

Mogę Wam zagwarantować, że czytając „Fallen Crest: Rodzina” krew będzie się w Was gotować, jeżeli kochacie tych bohaterów tak jak ja (szczególnie Masona). To co robi matka Samanthy oraz ojciec braci Kade, który woli zaufać partnerce i przyszłej żonie, niż własnym synom to niemałe przegięcie. Nie wiem, nawet jak można by było ich określić, ale wiem, że kulturalne słowo odpada. Czekam na trzecią cześć ze zniecierpliwieniem, bo mimo że czytałam je wszystkie po angielsku, to uwielbiam wracać do tych pozycji i z czystą przyjemnością czyta mi się je po polsku. Zdecydowanie polecam!

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu