Pages

poniedziałek, 14 maja 2018

„Marionetka” - Amo Jones


Wiesz już, o co tu chodzi?


„Broken Puppet” czytałam, już dwukrotnie, z czego ten drugi raz był tuż przed premierą trzeciego tomu, czyli „Tacet a mortuis”. Los chciał, (albo to specjalnie) że na naszym rynku, trzy dni po premierze trzeciego tomu serii „The Elite King's Club”, pojawiła się właśnie druga część serii o tytule „Marionetka”. 

Pierwszy tom zostawia nas w niemałym zawieszeniu, ale tak naprawdę drugi niczego więcej nie wyjaśnia. Madison ucieka razem ze swoją przyjaciółką, po poznaniu prawdy o samej sobie i o tym, kim naprawdę jest. Wyjeżdżają do Nowej Zelandii, z pomocą kilku osób i tam układają sobie życie na nowo, a trzeba im oddać, że całkiem nieźle sobie radzą. 
Wszystko zostaje jednak zaprzepaszczone, kiedy prawda wychodzi na jaw.
Madi nie jest w stanie uciec przed Królami. 
A ich lider nie potrafi spuścić jej z oka, choćby na chwilę. 
Co więcej, całe jej dotychczasowe życie było jednym wielkim kłamstwem. 
Gra toczy się dalej, a stawka jest coraz wyższa.
Kto wygra?
Kto przegra?
Czy remis jest dozwolony?
"Mogę komukolwiek ufać?
Mogę ufać samej sobie?"

Zanim mnie zjecie, na swoje usprawiedliwienie napiszę, że nie było łatwo przytoczyć Wam fabułę drugiego tomu, nie zdradzając z pierwszego nic, na wypadek, gdyby jakaś zgubiona duszyczka miała okazję ją przeczytać. Nie chce zabierać wam ekscytacji i zabawy, bo Amo Jones trzeba spróbować samemu, własnymi oczami (i nosem, jak ktoś lubi wąchać książki). 

Jeżeli po przeczytaniu pierwszego tomu sądziliście, że gorzej być nie może, to nawet nie wiecie jak się mylicie. Może i to bardzo. W „Marionetce” autorka podniosła sobie poprzeczkę bardzo wysoko i nie mogę się doczekać, aż dowiem się, czy sprostała jej przy okazji trzeciego tomu. 

„Srebrny Łabędź” rozbudził naszą ciekawość, gdyż od samego początku do ostatniego słowa cała historia Madison i Bishopa była owiana tajemnicą. „Marionetka” dorównuje jej, aczkolwiek niektóre, zaskakujące sekrety zostają rozwikłane. Jeżeli sądzicie, że nie zrobią na Was wrażenia, to mylicie się po raz drugi. 

"Urzekająca niczym unoszący się na wodzie łabędź, lecz równie niebezpieczna jak srebrny pocisk"

Bohaterowie w „Marionetce” zmienili się, ale nie martwcie się, jeżeli tęsknicie za irytującą Madison to będziecie mieli jej pod dostatkiem. Dalej jest tak samo wnerwiająca jak w pierwszej części, chociaż czasami widziałam u niej przebłyski, nazwijmy to mądrości i myślenia. 
Bishop zdradza nam parę tajemnic, ale chyba największym zaskoczeniem jest Brantley i jego... dzieciństwo. 
Podtrzymuję swoją opinię głoszącą, iż Bishop i Brantley to najlepsi członkowie Elite Kings Club i zdania nie zmienię. Swoją drogą, to Brantleya zaklepuję (a może już to zrobiłam, przy pierwszej części?).

Styl pisarski Amo się nie zmienił, jeżeli mam być szczera. „Marionetka” jest podobna do „Srebrnego łabędzia”, ale nie jest to jej ujmą. Podejrzewam, że gdyby autorka zaczęła szukać nowości podczas pisania tego tomu to zwyczajnie zepsułaby całość serii. Mam też nadzieję, że trzeci tom, także będzie podobny do poprzedników. Swoją drogą muszę tutaj zaznaczyć, że mówię o książkach w oryginale. 

Nie chce zdradzić za dużo, dlatego teraz nastąpi koniec tej opinii. Jak wspominałam wyżej wolę, abyście sami mieli zagwozdkę podczas czytania tej wciągającej do cna książki i pokazywali swoje zdziwienie i oburzenie z każdą odwróconą stroną. Jestem ciekawa waszych opinii o „Marionetce” i tego jak, Wy zareagujecie na dalsze losy Madison i Elite Kings Club.