[Manga, też książka] „The labyrinth of magic: Magi”| Shinobu Ohtaka (4-6)


Labirynty same się nie zdobędą.

Odpoczywając od książek, których czytam za dużo (nie ma czegoś takiego, jak czytanie za dużo, ale nieważne), postanowiłam sięgnąć po dalsze tomy Aladyna i Alibaby. Byłam ciekawa jak rozwinie się sprawa z kolejnym Magi i kim on jest, a przy okazji czy będzie coś więcej wiedział od Aladyna do czego zostali stworzeni.

Morgiana znowu dostaje się do niewoli, jednak słowa które powiedział jej Alibaba podczas ostatniego spotkania sprawiają, że dziewczyna niszczy kajdany i ucieka, razem z innymi niewolnikami, którzy zostali złapani. W grupie zamkniętej przez łowcę niewolników spotyka znajomego – Aladyna, którego karawana została przygnieciona kamieniami, a cała jej załoga złapana przez łowców. Razem postanawiają wędrować pieszo do Balbadu, gdyż oboje mają tam interes. Aladyn chce spotkać się z Alibabą, zaś Morgiana wsiąść na statek i wypłynąć do swojej ojczyzny. Na swojej drodze, przed samym miastem spotykają roznegliżowanego mężczyznę, który został ze wszystkiego okradziony. Zabiera ich on do siebie, dając im luksusowy pokój, a chwilę później, podczas rozmowy okazuję się, że jest to sam król Sindbad. Ma on niemałe problemy, gdyż jego kraj, Sindria jest odcięty od handlu i przepływu towarów z Balbadu. Chce dojść do porozumienia z królem tego miasta, jednak rozmowy schodzą na niczym. Widząc, że w Balbadzie źle się dzieje, król Sindbad wraz ze swoją świtą postanawia sprzeciwić się i podjąć próbę buntu. Aladyn z Morgianą dołączają do niego bez zastanowienia. Dodatkowo po mieście grasuje Brygada Mgły, która okrada bogatych dając biednym. To właśnie ich, poznać chce Sindbad, co też mu się udaje. Kiedy zaczynają walczyć z bandytami okazuje się, że przyjaciel Aladyna jest jej liderem. Alibaba nie przyznaje się do Aladyna łamiąc mu serce, ale Morgiana nie odpuszcza i przyprowadza lidera Brygady Mgły do Magi. Alibaba zaczynając rozmowę opowiada całą swoją nieznaną dotąd historię, a gdy jego świta przychodzi pod pretekstem uwolnienia lidera, zaczyna się walka, która na szczęście szybko zostaje zażegnana. Sindbad postanawia przyłączyć się do Brygady Mgły, a reszta idzie ochoczo za nim. Podczas ostatnich rozmów porozumienia nad kryjówką bandytów, walczących o sprawiedliwość przylatuje Judar. Judar, który podobnie jak Aladyn jest Magim, ale jego ulubioną rozrywką jest wojna. Starszy Magi nie może pogodzić się, że nasz bohater także jest istotą wyższą i zaczyna walkę z Aladynem, która kończy się przegraną Judara, ale Ugo, czyli dżin Aladyna także płaci najwyższą cenę za ten pojedynek. W ostatniej chwili Judara ratuje księżniczka Cesarstwa Kou, ale po krótkiej walce i wymianie zdań odlatuje na magicznym dywanie. Po bitwie wszyscy leczą rany, a Aladyn jest nieprzytomny. Gwiazdka, która zdobiła flet chłopca, mówiąca o Ugo istniejącym w środku zniknęła. Tymczasem przed kryjówką Brygady Mgły staje wicekról Balbadu, proszący o pomoc i wyjaśniający całą sytuację, w jakiej przez jego brata kraj się pogrążył. Alibaba prosi Sindbada, który zdobył siedem labiryntów o pomoc, nad współpracą ze swoim dżinem – Amonem. Po pierwszym treningu nie widać powodzenia i efektów, jednak chłopak będący rozjuszony przez swojego człowieka z zespołu postanawia stoczyć walkę z królem Balbadu sam. 
Staje przed pałacem, do którego zostaje wpuszczony, a potem zostaje zaatakowany i przywołuje miecz Amona, który trenował z Sindbadem.

Co dalej?
Też jeszcze nie wiem, bo nie przeczytałam kolejnych tomów. 
Nawet nie wiecie jaką muszę mieć silną wolę, żeby nie sięgnąć po takim zakończeniu, po następny tom. 

Mało było tutaj Aladyna, ale nie narzekam. Zdecydowanie bardziej został rozwinięty Alibaba, który jest jakby nie patrzeć jedną z głównych postaci. Cieszę się, że Morgiana dorosła i poszła po rozum do głowy przyłączając się do ludzi, którzy ją lubią i troszczą się o nią. 
No i Sindbad. 
Największe zaskoczenie podczas czytania!
Jego pierwsze wejście było komiczne i skradł moje serce od razu. Zdecydowanie jest to moja ulubiona postać w całej mandze. Jest rozsądny, odpowiedzialny, niezwykle pomocny i jak na postać z mangi zabójczo przystojny i charyzmatyczny ( Kougamiego nie prześcignie ). 
Judar, czyli drugi Magi jest takim gnojkiem, że już z daleka widać niebezpieczeństwo, jak się go zobaczy. Nie chce wiedzieć, co będzie w dalszych tomikach „Magi” z jego udziałem, ale życzę mu szybkiej śmierci.

Nie miałam czasu oglądać anime, podczas czytania mangi, ale koniecznie muszę to nadrobić, bo aż boję się wiedzieć co tracę. 
Patrząc po obwolutach i kresce, jeżeli anime też jest takie miękkie i kolorowe to zdecydowanie, będzie jednym z lepszych anime, na mojej „naj” liście. 

„The Labyrinth of magic: Magi” to zdecydowanie jedna z lepszych mang, jakie miałam okazję czytać. Pomijając kolorki, które zawsze mnie do siebie przyciągają, historia o małym chłopcu imieniem Aladyn jest dla mnie swoistym powrotem do bajek, ale też poznaniem czegoś nowego. Nie ma tutaj broni i nowej technologii, są zaś wymyślone krainy i wspaniałe kreacje bohaterów. Zdecydowanie nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejny tom, ale teraz czeka mnie kolejna książka, więc cóż... będę musiała poczekać.

Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com