Książki Brandona Sandersona były mi kilkukrotnie polecane, jednak sięgnąłem po nie dopiero niedawno i muszę napisać, nie żałuję.
Swoją przygodę z jego twórczością rozpocząłem od cyklu „Ostatnie Imperium”. Cykl ten składa się z dwóch trylogii. W tej chwili jestem po przeczytaniu pierwszej ( „Z mgły zrodzony”, „Studnia wstąpienia”, „Bohater wieków”) i o niej chciałbym opowiedzieć.
Jak po samym wstępie łatwo się domyślić książki mi się podobały, ale zanim przejdę do oceny poszczególnych aspektów opowieści, wypadałoby napisać coś więcej o fabule. Książki „połknąłem” w 3 dni i z tego powdu ciężko mi się wypowiadać o nich osobno. Traktuje je zatem, jako kompletną całość, ale spokojnie postaram się uniknąć spojlerów, żeby nikomu nie zepsuć przyjemności poznawania historii.
Witajcie w Ostatnim Imperium, świecie rządzonym od tysiąca lat przez nieśmiertelną istotę zwaną Ostatnim Imperatorem, któremu bliżej do bogów niż ludzi, którymi rządzi. Jego poddani składają się tylko z trzech klas społecznych: Obligatorów – kapłanów i wyznawców Ostatniego Imperatora, Arystokracji oraz skaa – niewolników traktowanych często gorzej, niż zwierzęta. W tym brutalnym świecie, przykrytym popiołem i nocnymi mgłami, żyje szesnastoletnia dziewczyna - Vin. Mimo młodego wieku jest mocno doświadczona przez realia należenia do półświatka zamieszującego ulice stolicy Ostatniego Imperium. Złodziejka korzystając z pewnych zdolności przyciąga wzrok Żelaznych Inkwizytorów oraz tajemniczego Ocalonego, a ten ostatni nie boi rzucić się wyzwania nawet bogu.
Trylogia opowiada o strachu, pogardzie i nienawiści, ale także o rodzącym się zaufaniu, przyjaźni i nadziei na lepsze jutro. Pokazuje, że mimo przeważających przeciwności warto podjąć wyzwanie. Bohaterowie stworzeni przez Sandersona są pełni życia i charyzmy. Bardzo łatwo się do nich przywiązać i im kibicować, nawet pomimo ich ludzkich wad, a może właśnie dzięki nim. Pomimo sporej ilości postaci nie są one samymi stereotypami, lecz sprawiają wrażenie osób z krwi i kości. Na przestrzeni kolejnych tomów rozwijają się, nabierają doświadczenia i wiedzy. Dialogi wypadają bardzo naturalnie, nie brakuje w nich humoru, ale także refleksji na poważniejsze tematy.
Bardzo interesującym elementem świata jest allomancja. Nie jest to rodzaj magii, gdyż tej jako takiej nie ma w tym świecie. Natomiast ta zdolność pozwala jej użytkownikowi na spalanie specjalnych stopów metali dających mu różne moce. Jest to bardzo miła odmiana od światów wypełnionych czarami.
Książki są napisane w wyjątkowo przyjemny sposób i wszystkie 3 tomy trzymają jednakowy bardzo wysoki poziom. Czyta się je bardzo lekko i szybko. Muszę jednak Was ostrzec, cholernie ciężko się od nich oderwać, naprawdę miałem problem by odłożyć czytnik na dłużej niż godzinka lub dwie.
Sanderosn opanował trudną sztukę grania na emocjach czytelnika. Świetnie operuje słowem, wywołując zarówno uśmiech jak i wzruszenie. Tworzy postaci pełne życia, z którymi ciężko się rozstać. Muszę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że to nie koniec mojej przygody z cyklem Ostatnie Imperium i czekają na mnie kolejne 3 tomy.
Dla tych co się martwią kolejną wielotomową sagą mam jednak pocieszenie. Historia ukazana w trzech pierwszych tomach jest opowieścią zamkniętą, ale naprawdę wątpię, by ktoś dał radę na tym się zatrzymać i nie sięgnie po drugą trylogie. Ksiązki mogę polecić praktycznie każdemu, zarówno miłośnikom fantastyki jak i osobom, nie mającym wiele wspólnego z tym gatunkiem. Jest to kawał świetnej lektury, którą warto poznać.
Dla tych co się martwią kolejną wielotomową sagą mam jednak pocieszenie. Historia ukazana w trzech pierwszych tomach jest opowieścią zamkniętą, ale naprawdę wątpię, by ktoś dał radę na tym się zatrzymać i nie sięgnie po drugą trylogie. Ksiązki mogę polecić praktycznie każdemu, zarówno miłośnikom fantastyki jak i osobom, nie mającym wiele wspólnego z tym gatunkiem. Jest to kawał świetnej lektury, którą warto poznać.
E.