Podjęłam się naprawdę cieżkiego zadania, biorąc do ręki
książkę „Na jej rozkazy” Chaudiere&Caligo.
Wiedziałam, że książka napewno będzie oryginalna, aczkolwiek ciągle miałam
obawy, że będzie też słabo napisana. Końcem końców – jestem na TAK.
„Na jej rozkazy” to pozycja pisana przez dwie kobiety, które
prywatnie tworzą szczęśliwy związek, o czym dowiedziałam się po przeczytaniu
lektury i moje spojrzenie na nią całkowicie się zmieniło.
Mamy tutaj dwie bohaterki. Jedną zwariowaną o niebieskich włosach, szaloną Fanny,
która radzi sobie w życiu sama i mieszka z koleżanką w dziupli oraz klasyczna
bizneswoman Rosalie, która jest typową dominą, bogatą i piękną nie
pokazującą sie publicznie prezes firmy Art.F.
Przyznam szczerze, podchodziłam sceptycznie do tej ksiązki, lesbijskie BDSM to
temat, którego w naszym kraju jeszcze
nie bylo. Mało jest pozycji książkowych, które podejmują się takiego tematu i
ciągle bierzemy do rąk romanse, gdzie jest związek mężczyzny i kobiety, który
po trudnościach i tak kończy się szczęsliwie. Tutaj jest inaczej. Mamy dwie
kobiety, dwie różne osobistości, które łączą się w jedno, równocześnie dzieląc.
Smaczku dodaje fakt, że książka jest pisana przez dwie kobiety. Ma się
wrażenie, że każda wybrała bohaterkę, którą bedzie opisywać, przez co mamy
tutaj dwie odmienne postaci, oraz dwa różne spojrzenia na to samo.
Fanny dostaje zadanie napisania artykułu o korporacji Art.F.
Dziewczyna jest jedyna w swoim rodzaju, szalona i swobodna, ale też z drugiej strony dość wrażliwa, co skrzętnie ukrywa przed światem zewnętrznym. Podczas szapraniny w holu biurowca poznaje samą panią prezes – piękną, władczą kobietę. Rozmowa jaką zaczynają ze sobą prowadzić okazuje się być czymś więcej. Staje się początkiem czegoś na kształt związku. Związku opartego na umowie.
Dziewczyna jest jedyna w swoim rodzaju, szalona i swobodna, ale też z drugiej strony dość wrażliwa, co skrzętnie ukrywa przed światem zewnętrznym. Podczas szapraniny w holu biurowca poznaje samą panią prezes – piękną, władczą kobietę. Rozmowa jaką zaczynają ze sobą prowadzić okazuje się być czymś więcej. Staje się początkiem czegoś na kształt związku. Związku opartego na umowie.
Rosalie Lewis jest ostrą, twardą i bezwzględną panią prezes, przez co
idealnie wpasowuje się w rolę strony dominującej. Będąc w przeszłości w związkach z
meżczyznami stwierdziła, że nie jest to cos czego oczekiwała i odnalazła
prawdziwą przyjemność w zbliżeniach z kobietami. Ma swoje za uszami, ale Fanny
jest nią oczarowana od pierwszego wejrzenia i pragnie poznać ją bliżej. Wbrew
lękom, które miała w pamięci, zgadza się na związek oparty na realcji Pani –
Uległa.
Obie kobiety spodobały mi się od samego początku. Widać, że autorki
wnikneły w nie i mogłabym napisać, iż nawet trochę się utożsamiły z nimi.
Czytając historię, z każdą kartką zastanawiałam się co bedzie dalej, a w pewnym
momencie zrobiło mi się trochę smutno. Zaczęłam zauważać jak Ro czując władzę
nad młodą Fanny zaczyna nią pomiatać, zaś niebieskowłosa pozwala jej na to bez
sprzeciwu. Troszkę mnie to zraziło, ale nie poddałam się i czytałam dalej.
Opisy zbliżeń są jak dla mnie zbyt krótkie. To nie tak, że lubię historyjki o seksie rozciągnięte na 40 stron, ale po tej
namiastce jaką otrzymujemy w „ Na jej rozkazy” czułam zwyczajnie niedosyt. Za
mało. Skoro mamy tutaj książkę inną niż wszystkie. Trudniejszą i cięższą to
dlaczego autorki tak szybko odpuszczały pisanie o stosunkach intymnych obu bohaterek? Mam
nadzieję, że w kolejnych tomach będzie tego troszkę więcej.
No i najważniejsza rzecz do której muszę się przyczepić. Po prostu muszę, aż
sobie to zapisałam żeby zapamiętać. Zastanawia mnie fakt podzielenia książki na dwie części. Okej, rozumiem. Pierwsza część miała być o
tym jak sie poznają, zaś druga po podpisanej umowie i ich niby związku. Jednak czemu miał służyć ten podział skoro (uwaga mały spojler!) w tygodniu,
który Rose dała Fanny na poznanie wszystkiego, nagle pani prezes wzieła wolne
na 3 ostatnie dni, urywając kontakt z młodą dziewczyną, a autorki przeniosły
historię o 3 dni później. Ciągle nie potrafię tego zrozumieć, przez co dla mnie
podział jest kompletnie bezcelowy.
No i druga sprawa. Patchwork. Jeżeli był z dużych fragmentów jestem w stanie uwierzyć,
że Fanny udało się go zrobić w trzy dni, ale skoro chciała zrobić go dokładnie
i się postarać podejrzewam, że użyła do tego małych skrawków materiału, wiec w
trzy dni nie dałaby rady go wykonać.
Czyta się to lekko i przyjemnie jak człowiek za dużo nie myśli i nie zapisuje
sobie uwag.
Przyznam, że wciągnełam się do tego stopnia, że potrzebowałam dwóch
dni aby skończyć pierwszą część. Co więcej, czekam z niecierpliwością na drugą,
gdyż jestem ciekawa jak potoczy się dalej ta historia. Kibicuje autorkom „Na
jej rozkazy” i życzę im jak najwiekszej popularności dzięki tej książce, gdyż
podjeły się niespotykanego, wymagającego i kontrowersyjnego zagadnienia.
Może te dwie
księżniczki nie mają książąt, ale mają siebie, a czasami to lepsze niż facet.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa
Laure