Ufaj tylko Cieniom


Mówi się, by nie oceniać książki po okładce. Powiedzenie to, jak wszyscy wiemy jest słuszne i niesie w sobie sporo mądrości. W końcu nawet najpiękniejsza okładka nie doda treści słabej książce.


Za to piękne wydanie jest wstanie sprawić, że się jakąś pozycją zainteresujemy i tak też było w tym przypadku. Akurat wracałem z wakacji i by dojechać do Gdyni musiałem się przesiąść we Wrocławiu. Miałem lekko ponad godzinę czasu do odjazdu, więc aby jakoś zabić nudę udałem się do dworcowego Empiku. Od razu po wejściu na dział fantastyki mój wzrok został przyciągnięty przez przepięknie wydaną powieść Jaya Kristoffa „Nibynoc”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Mag. Tu muszę napisać jeszcze raz, że książka wygląda oszałamiająco. Piękna grafika w połączeniu z barwionymi stronami robi wrażenie i naprawdę z daleka przyciąga wzrok. Opis z okładki był na tyle zachęcający, że postanowiłem po tę książkę sięgnąć. Tłumacząc sobie, że w razie jakby okazała się słaba to przynajmniej będzie ładnie wyglądać. 
Na szczęście nie zawiodłem się.

„Wilk nie lituje się nad jagnięciem. Sztorm nie błaga o wybaczenie topielca.”


Zapytacie, okładka okładką, ale z czym to się je? Zaczynając od początku „Nibynoc” opowiada o losach młodej dziewczyny o imieniu Mia. Jest to 16 latka, która pragnie dokonać zemsty za to, co przytrafiło się jej rodzinie. By osiągnąć swój cel próbuje dostać się do szkoły dla zabójców. Warto dodać, że oprócz silnej motywacji Mia dysponuje rzadką umiejętnością wpływania na cienie. Jak sami możecie zauważyć tak krótki opis brzmi dosyć sztampowo i nie ukrywam, że fabuła to nie jest najmocniejsza strona tej książki. Nie zrozumcie mnie źle intryga jest sprawnie przeprowadzona, postacie są charakterystyczne i szybko możemy je polubić, jednak są elementy, które wybijają się mocno ponad poziom. Jeszcze dodam jeden zarzut - zwroty akcji bywają przewidywalne, ale mimo to w jednym momencie Kristoffowi udało się mnie zaskoczyć.

„We wszystkich religiach musi pojawić się przeciwnik. Zło wobec dobra. Czerń dla bieli. W przypadku ludu Republiki rolę tę pełni Niah,[…]”

Skoro jednak nie fabuła jest kluczem do sukcesu tej książki, to może jest świat? 

Świat jest naprawdę bogaty i ciekawie skonstruowany. Zwłaszcza na uznanie zasługuje jak bardzo autor rozbudowuje lore, jednocześnie nie tracąc na tempie akcji. Jak mu się to udaje, wyjaśnię później. Książkowy świat wyróżnia się przez to, że prawdziwa noc zapada w nim raptem raz na parę lat. Jest to spowodowane tym, że na niebie władają 3 słońca i moment, że wszystkie trzy zachodzą jednocześnie jest taki rzadki. Kristoff stworzył bogatą mitologię. Rozbudowaną zarówno w warstwie religijnej jak i historycznej. Nie ma tu nachalnej ekspozycji, więc poznajemy tak naprawdę urywki wiedzy o świecie. Jednak dzięki temu cały czas odnosi się wrażenie, że jest za tym o wiele więcej, że są to elementy większej całości. Duża część akcji dzieje się w stolicy Republiki o nazwie Bożogrobie. I jak sama nazwa mówi miasto to powstało na szczątkach (i ze szczątków) jakiejś pradawnej istoty.

Mamy, zatem dobrą, ale nie wybitną fabułę i ciekawy oryginalny świat. To, co jednak stanowi o jakości tej książki to jest sposób w jaki została napisana. „Nibynoc” czyta się niesamowicie dobrze, a to z sprawą świetnego stylu autora. Zacznijmy od tego, że książka na samym początku nas ostrzega, że opisy w niej zawarte nie będą należeć do łagodnych, że opis śmierci nie będzie taki jak w eposie rycerskim. Czyli jak ktoś w historii dostanie sztyletem w brzuch to będzie umierać, długo boleśnie i najprawdopodobniej we własnych odchodach. Muszę jednak zaznaczyć, że autor nie sili się na specjalną brutalność. Występuje ona tylko tam gdzie jest potrzebna. Kristoff nie unika też scen seksu i jak na fantastykę są one napisane bardzo dobrze. Dość odważnie i z wieloma szczegółami. Zwłaszcza za jedną można autora pochwalić.

„Och, przestańcież chichotać i dorośnijcie!”

Pomimo sporej surowości i brutalności zarówno świata, jak i samej historii, w książce jest zadziwiająco dużo humoru i to takiego, który idealnie trafił w mój gust. Natomiast sam humor nie jest wprowadzony w taki oczywisty sposób jakby się mogło wydawać. W większości wypadków odpowiada za niego narrator i to nie bezpośrednio w tekście, a w przypisach. W całej „Nibynocy” jest ich wyjątkowo dużo. Zdarza się w nich, że narrator zwraca się bezpośrednio do nas, albo bohaterowie w dialogu mówią o jakimś wydarzeniu, natomiast w przypisie jest ono przedstawione w postaci zabawnej anegdotki. Chyba pierwszy raz spotkałem się z czymś takim w powieści fantasy i muszę przyznać, że zabieg ten bardzo przypadł mi do gustu. Właśnie dzięki niemu świat przedstawiony jest taki bogaty. Akcja może dziać się wartko, gdyż duża część mitologii i historii świata podawana jest nam pod postacią przypisu. Książkę czytałem w postaci ebooka, więc przypisy otwierały mi się po kliknięciu w nie. Wydaje mi się, że w wersji papierowej tak duża ich ilość, może być uciążliwa. Zdarza się czasem, że przypis zajmuje poł strony i jest wprowadzony w połowie zdania. Jak już jesteśmy przy kwestii humoru to muszę dodać, że zarówno on jak i sam styl pisarski bardzo przypominał mi to, do czego przyzwyczaił nas Sir Terry Pratchett i w moim przypadku jest to naprawdę wielki komplement.

“Wysłuchaj mnie, Matko. To ciało twoją ucztą. Ta krew twoim winem. To życie, ten koniec, to mój dar dla ciebie. Zachowaj go blisko przy sobie.”

Istotnym elementem historii jest „szkoła zabójców” znana, jako Czerwony Kościół. Jest ona prowadzona przez wyznawców Niah, Pani od Błogosławionego Morderstwa. Czytając ten wątek z kolei, poczułem się trochę jakbym znów trafił do Hogwartu. Ale takiego, w którym nauczyciel nie ma oporów przed zabiciem ucznia lub odrąbania mu ręki. Uczniowie z kolei wiedzą, co to seks i przemoc, a przyjaźń nie zawsze wygrywa. Mimo, że brzmi to dość makabrycznie to czyta się to rewelacyjnie. Pisząc krótko, jest to Hogwart dla starszego czytelnika, na jaki czekałem.
Książka jest napisana genialnie, niezwykle lekko (pomimo brutalności) z bardzo dużą dawką humoru i czyta się ją po prostu świetnie. Pochłaniałem wręcz stronę za stroną, chcąc wiedzieć, co będzie dalej i poznając świat „Nibynocy”. Naprawdę gorąco polecam tę powieść każdemu. Zarówno fanom Pratchetta jak i tym, co wyrośli już z Harrego Pottera. Nie musisz być jednak czytelnikiem fantastyki by tą książką się cieszyć. Ja jestem zachwycony i nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Mam nadzieję, że będzie on również tak pięknie wydany. Na zakończenie napiszę tylko, że od bardzo dawna niczego po prostu tak dobrze mi się nie czytało. 

E.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com