Życie pełne niespodzianek.
Po zamknięciu pierwszego tomu „The Legendborn Cycle” stwierdziłam, że trzeba kuć żelazo póki gorące i sięgnęłam po drugą część. „Naznaczona Krwią” to kontynuacja losów Bree ze „Zrodzonych z legendy”. Czy Tracy Deonn podołała?
Życie Bree diametralnie się zmieniło, kiedy umarła jej mama. Dziewczyna nie sądziła, że podjęcie nauki na uniwersytecie w Chapel Hill sprawi, że kolejny raz nastąpią ogromne zmiany, na które nie była przygotowana. Przystąpienie do Legendarian, odkrycie w sobie ogromnej, nieokiełznanej mocy – wszystko to sprawiło, że Bree odrobinę przestała ogarniać.
Jako spadkobierczyni Artura Pendragona, Bree powinna stanąć na czele Zakonu Okrągłego Stołu. Jednak bieżąca sytuacja u Legendarian jest skomplikowana, a walka z demonami osiągnęła najwyższy poziom. Jakby tego było mało, Nick został porwany, a Bree za wszelką cenę chce go uratować. Inne zdanie na ten temat mają regenci zarządzający zakonem. Dla nich Bree Matthews to obca dziewczyna, obdarzona niekontrolowaną mocą.
Kiedy na jaw wychodzi bierność regentów, którzy chcą ukryć walkę zakonu z demonami i nie zamierzają ratować Nicka, Bree, William, Alice i Selwyn ruszają, aby go ocalić. Wrogowie czają się za każdym rogiem, moce dziewczyny są nieprzewidywalne i niebezpieczne, a jej fascynacja Selem, magiem i najlepszym przyjacielem Nicka staje się coraz silniejsza.
„Naznaczona Krwią” okazała się być nieco słabszą pozycją, niż pierwszy tom. Głównie z jednego powodu, jakim jest długość książki. Druga część jest o wiele dłuższa, niż jej poprzedniczka, a Tracy Deonn nie do końca dobrze rozpisała akcję, która momentami po prostu przestawała istnieć, aby chwilę później przyspieszyć do takiego stopnia, że nie można było za nią nadążyć. Nie wyszło to regularnie, przez co książka w tych bardzo spokojnych momentach jest zwyczajnie nudna.
W tej części Bree musi ogarnąć bardzo wiele rzeczy, jakie zdarzyły się w jej do tej pory dość spokojnym życiu. Samo bycie spadkobierczynią Artura Pendragona zrzuca na jej barki ogromny obowiązek. Zaś moc, którą posiada niczego nie ułatwia. Dziewczyna musi nauczyć się ją jak najszybciej kontrolować, bo staje się potężnym narzędziem w rękach każdego, kto będzie chciał ją wykorzystać. Jakby tego było mało razem z ekipą, Bree wybiera się na ratowanie Nicka. Dzieje się tu dużo, ale kiedy się nie dzieje nic to wieje nudą.
„Naznaczona Krwią” to książka ciekawa, choć mocno niestabilna. Tak jak już pisałam i powtórzę się kolejny raz, akcja jest tutaj nieregularnie rozpisana, przez co mamy wzloty i upadki fabuły. Całościowo drugi tom „The Legendborn Cycle” napisany jest poprawnie, a fabuła wciąga (poza tymi spadkami tempa). Dużą robotę robią tu legendy arturiańskie, które są filarem tej historii. Naprawdę, nadal bije duże brawa za pomysł ich sięgnięcia. „Naznaczona Krwią” to warta przeczytania kontynuacja, jeżeli przełkniemy te wolne, bez akcji fragmenty.