„World of Warcraft. Vol'jin: Cienie Hordy” - Michael A. Stackpole


Jeszcze raz.

Wszystko dookoła donosi, że World of Warcraft traci graczy. Cóż, przez afery jakie wyszły na światło dzienne, a także ogólne zaniedbanie samej gry, wcale nie dziwi mnie fakt, że gracze szukają zastępstwa, w którym będą się czuli ważni. Ja sama, dalej żyje w świecie WoWa i póki co nie chce dopuścić do siebie myśli, że mogłabym odejść od tej gry. Wydawnictwo Insignis sięgnęło po kolejną pozycję ze świata Blizzardowskiej produkcji i nie mogło być inaczej... musiałam po nią sięgnąć. Czy „Cienie Hordy” warte są przeczytania?

Pandaria – nieznany zakątek Azeroth. Kraina spokoju, ying i yang, pand i ciszy. Ciszy, która zostaje zakłócona przez dwóch niespodziewanych przybyszów. Vol'jin zmaga się z starymi zatargami między Przymierzem, a Hordą. Ranny, zostaje porzucony na pastwę losu i pewną śmierć. Jednak szczęście mu sprzyja. Zostaje uratowany przez piwowara Chena Stormstouta, który widząc jego rany, postanawia zabrać go do pobliskiego klasztoru. Vol'jin dochodząc do zdrowia, zaczyna doceniać Pandarienów, uczyć się ich podejścia do życia. Jego myśli dość często kierują się jednak do wojny, która nadal trwa. Vol'jin będzie musiał ostatecznie zadecydować komu chce służyć i poprzysiąc wierność. Od jego decyzji będzie zależał los jego ludu, a także nieodwracalna zmiana przyszłości Hordy.
Człowiek z Przymierza i troll z Hordy w świecie pand, które nie pragną wojny, czy dwóch wrogów będzie potrafiło współpracować dla większego dobra?

Pandaria to jeden z trzech dodatków, które w grze wykonałam prawie na sto procent. Brakuje mi stamtąd trzech mountów, ale dzielnie walczę, aby je kiedyś zdobyć. Pandy spodobały mi się od pierwszego trailera dodatku. Pomijam fakt, że jestem fanką „Kung Fu Pandy”, zatem pewnie domyślacie się, że mam pandę monka (i nie tylko). Pandaria to kraina o zupełnie odmiennym stanie, niż całe Azeroth. Ani wcześniej, ani później Blizzard nie stworzył tak klimatycznego dodatku do gry, jak właśnie Mists of Pandaria.

Zanim sięgnęłam po „Cienie Hordy”, pokusiłam się o przeczytanie opisu książki. Słowo „pandareński” sprawiło, że zapragnęłam przeczytać tę pozycję. Teraz, kiedy nie mam czasu na grę, ponowne wejście w jej świat, ale tym razem za pomocą książki było dla mnie czymś miłym, choć przyniosło niedosyt.

Po „Cienie Hordy” nie polecam sięgać, jeżeli nie znacie choć trochę gry, a przede wszystkim dodatku z pandami. Lektura bez znajomości będzie ciekawa i wciągająca, ale pogubicie się tu w postaciach i wizjami Vol'jina, kiedy rozmawia ze swoimi przodkami. Jeżeli jednak jesteście wowowymi świrami to „Cienie Hordy” nie będą miały dla Was niespodzianek. Przeczytacie je jednym tchem i po zamknięciu książki będziecie się zastanawiać, dlaczego to już koniec.

Michael A. Stackpole świetnie wyważył opisy z dialogami oraz dynamiczną akcję z pandareńskim spokojem życia. Jeżeli mam być z Wami szczera, to podchodziłam do tej pozycji z dystansem, chociaż Pandaria kusiła. Zasadniczo mogę to bardzo prosto wyjaśnić, kiedy widzę słowo Horda od razu spisuje na straty. Tym razem pokusiłam się jednak i zaryzykowałam. Nie żałuję.

„Vol'jin. Cienie Hordy” to pozycja dla zatwardziałych fanów gry. Jeżeli odpoczywacie od komputerowego Azeroth, a chcecie dalej przebywać w tym świecie to ta historia będzie dla Was dobrym byciem/niebyciem w WoWie. W sumie to cieszę się, że Blizzard prowadzi książki ze swojego świata, bo nie tylko uzupełniają wiedzę o lore gry, ale też dają naprawdę dobrą rozrywkę. Tyle, że po skończonej lekturze tęskni się za Azeroth.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com