Pages

poniedziałek, 7 czerwca 2021

[Manga, też książka] „Neon Genesis Evangelion” | Gainax & Yoshiyuki Sadamoto (1-5)


Wolicie opcję optymistyczną, czy pesymistyczną?

Muszę przyznać, że za mangę „Neon Genesis Evangelion” wzięłam się dopiero po przeczytaniu nowelek. I teraz dopiero doszło to mnie, jak bardzo źle zrobiłam, zaczynając w takiej kolejności przygodę z tą historią. Dlaczego? Ponieważ choć wiedziałam mniej więcej, z czym będę miała do czynienia, to manga okazała się być o wiele lepsza od nowelek. Stąd mam wrażenie, że te są tylko dopełnieniem do mangi. Ale zacznijmy od początku.

FABUŁA

Piętnaście lat temu Ziemia została prawie całkiem zniszczona. Kataklizm, który nastąpił dostał miano „drugie uderzenie”. Ponad trzy miliardy ludzkich istnień zostało zdmuchniętych w wyniku międzynarodowych konfliktów i klęsk żywiołowych. Od tamtego czasu, ludzkość próbuje odbudować wszystko, co zostało zniszczone, nie jest to jednak łatwe, gdyż ci, którzy przeżyli stają przed kolejnym niebezpieczeństwem – Aniołami, istotami, które przybywają na naszą planetę, aby siać zniszczenie, a zwykła, popularna broń nie ma z nimi szans. Ostatnią i jedyną nadzieją na sukces są Evangeliony – maszyny bojowe, których pilotami mogą być tylko osoby urodzone po drugim uderzeniu. Czternastoletni Shinji Ikari przyjeżdża do Tokio-3. Chłopiec został zaproszony do miasta przez ojca, z którym do tej pory nie trzymał kontaktów. Jego ojciec jest ważną personą w świecie Evangelionów, bowiem kieruje całą bazą organizacji NERV. Shinji widząc ojca szybko dowiaduje się, że ten nie wezwał go tutaj na pogawędki. Chłopiec ma poprowadzić Evangeliona podczas kolejnego ataku Anioła. A na ten nie trzeba długo czekać.
Ucząc się pilotażu, mieszkając z Misato, która okazuje się być bardzo słabą gospodynią domową, Shinji szybko poznaje smak odpowiedzialności za żyjących ludzi.
Anioły zaczynają coraz nachalniej atakować, a nasz młody bohater będzie musiał podjąć ważne decyzje, które mogą zaważyć na przyszłości, jaka czeka Ziemię.

OPRAWA GRAFICZNA

Klasyczna kreska, która jest wyjątkowo specyficzna w starych mangach sprawia, że moje oczy odpoczywają. Dlaczego piszę starych? Otóż tytuł ma już dwadzieścia jeden lat (wydanie oryginalne), a to szmat czasu. Kolorowe obwoluty kryją takie same okładki tomików, a każdy z nich ma kilka stron kolorowych, które są na początku i budują obraz bohaterów. Pod koniec historii mamy materiały dodatkowe w postaci wywiadów z osobami pracującymi nad tytułem, czy to w wersji papierowej, czy ekranizacji anime. Co dla mnie najważniejsze, to brak dużej ilości tekstu w dymkach. Więcej przekazane jest tutaj rysunkiem, niż słowami, za co daję dużego plusa. Zdecydowanie bardziej wolę patrzeć na sceny walk Evangelionów z Aniołami, niż czytać wydłużone opisy, których czcionka zmniejsza się wraz z ilością tekstu w dymku, a potem bolą oczy. Jeżeli mam być szczera to „Neon Genesis Evangelion” to manga wydana na bardzo wysokim poziomie i nie ma się do czego przyczepić.

OPINIA OGÓLNA

Zaraz ktoś mi zarzuci „Jak to nie znasz Evangeliona? Topowej mangi, jaka wyszła od JPFu?”. A tak to. Nie znałam. Teraz już znam i kontynuuję przygodę z Shinjim i Evą, którą prowadzi. Z racji, że lubię science fiction, co niektórzy z Was zapewne doskonale wiedzą, w „Neon Genesis Evangelion” weszłam z przytupem od pierwszego rozdziału mangi. Rany, jakie to jest dobre. Z początku mamy przedstawienie bohaterów i ich szybką historię, ale raptem drugi, trzeci tomik tego cyklu i okazuje się, że wcale nie jest tak kolorowo, a intryga oparta jest na kolejnej intrydze, a dość często też i na kłamstwach. Ojciec Shijnjego od samego początku mi się nie podobał, a już pomijam fakt, że typ narysowany jest właśnie w sposób podejrzany. Po prostu był dla mnie krzywy i z każdym kolejnym tomikiem moje podejrzenia wobec Gendo Ikariego coraz bardziej potwierdzały moją tezę mówiącą, że ojciec chłopca wcale nie jest taki dobry i miłosierny. Ale żeby własnego syna wykorzystywać do Evangeliona i wystawiać na śmierć? Dobry tatuś.
„Neon Genesis Evangelion” to pomieszanie z poplątaniem, ale w pozytywnym znaczeniu. Z jednej strony rzucamy się w wir walki z Shinjim, a z drugiej poznajemy jego życie prywatne i przeszłość, a także... krzywe tajemnice, których jest tutaj cała masa, a większość z nich odnosi się do kogo? Tak, zgadliście. Do ojca chłopca.
Jestem bardzo ciekawa, jak ta historia zostanie pokierowana dalej, no i czy będziemy mogli bliżej poznać Anioły. Póki co, jestem zaciekawiona i wciągnięta w ten świat.
„Neon Genesis Evangelion” to manga dla zatwardziałych fanów mang, albo gatunku science fiction. Jeżeli „Transformers”  trafili w Wasz gust to przygoda Shinjiego także Wam się spodoba.

Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu. J.P. Fantastica.