Pages

niedziela, 12 kwietnia 2020

[Manga, też książka] „Enra z piekła rodem” | Chie Shimada (1-4)


Czy z piekła to nie wiem. 

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Mangi, czytam falami. Kiedy wiem, że potrzebuję odpocząć od książek sięgam wtedy po kilka serii i czytam każdą z nich po kolei. Ale nie na wyścigi. Ot, tak po prostu. Cały dzień spędzam w towarzystwie mang. 
Ostatnią z fali, którą przeczytałam była manga o tytule „Enra z piekła rodem”. 
Czy manga ta rzeczywiście jest z piekła rodem, jak zapowiada?

FABUŁA 

Komachi Takamura jest nazywana przez rówieśników „księgą sześciu kodeksów”. Dziewczyna, jako córka wziętych prawników przestrzega każdej możliwej reguły i stosuje się do każdego regulaminu. Pewnego zwyczajnego dnia, kiedy Komachi jak zawsze strofuje innych uczniów wyrasta przed nią niezwykle przystojny mężczyzna, który kradnie jej pocałunek bez ostrzeżenia. Chwilę później dziewczyna jest w ciemnym, ponurym miejscu, które oblegają robaki. Tajemniczy nieznajomy objaśnia jej, że jest ona grzesznicą i właśnie dostała się do piekła. Takamura nie jest jednak głupia, a po rodzicach ma gadane zatem szybko przegaduje czarnowłosego diabła, a ten daje jej drugą szansę i pozwala wrócić na ziemię. Oczywiście z warunkiem, który kiedyś trzeba będzie spełnić. Kiedy Enra razem z Komachi wracają do szkoły, na tapet biorą Azehatę, która opiekuje się małymi kotkami. Nad jej głową unosi się ciemna aura mroku, która daje znać, że dziewczyna popełni grzech. I rzeczywiście, była blisko, jednak Takamura wkroczyła do akcji i odegnała od nieświadomej dziewczyny piekło. W szkole zaczyna się robić coraz tłoczniej, bowiem z racji, że w miejscu gdzie uczy się Komachi są sami grzesznicy, pojawia się też rodzeństwo Enry, które także chce zgarnąć tron dla siebie. 
Czy Komachi trafi w końcu do piekła? Kto wygra wyścig po piekielny tron?

OPRAWA GRAFICZNA

Okładki przyciągnęły mój wzrok i to w sumie był jedyny powód, dla którego sięgnęłam po tę mangę. Nie ukrywam, że nie znałam ani autora, ani fabuły, bo znacie mnie zapewne doskonale i wiecie, że nie czytam opisów przed sięgnięciem po książkę. Tak, mang też się to tyczy. 
Jakościowo manga jest bardzo dobrze wykonana, do kreski też nie mogę się przyczepić, bo czytało się tę historię naprawdę dobrze. Czasami były ściany tekstu na kadrach i przewracałam wtedy oczami, ale da się to wytrzymać. 



BOHATEROWIE

Główna bohaterka, aż na odległość śmierdzi sprawiedliwością i dobrocią. Służy pomocą każdemu, kto jej potrzebuje, ale też czasami zbyt często próbuje innych ustawiać pod siebie i regulaminy. Bycie córką wziętych prawników, w zasadzie jej nie tłumaczy, no ale idzie to znieść. 
Jeżeli chodzi o Enrę jest to bardzo dobrze narysowana postać. Przystojny diabeł, a konkretnie syn diabła, który pretenduje do króla piekieł przez pierwsze dwa tomy wydawał mi się być naprawdę ciekawą postacią. Potem jednak, zaczęło pojawiać się jego rodzeństwo i cała magia prysła. Ba! Prysła nie tylko na Enrę, ale też na całą jego wesołą rodzinkę. I tak oto miłość do postaci przeminęła z wiatrem. 



OPINIA OGÓLNA 

„Enra z piekła rodem” to manga, która przez pierwsze dwa tomy zapowiadała się naprawdę ciekawą przygodą. Jednak, kiedy skończyłam trzeci tom, stwierdziłam, że rodzeństwa pojawiającego się w szkole Komachi Takamury jest za dużo, szczególnie że każdy z nich przybył do tej instytucji po to samo – aby zebrać jak najwięcej dusz z listy i zostać królem piekieł. Mało tego powiedziałam, że jeżeli ta seria będzie miała więcej tomów, niż te które posiadam, to na pewno nie zamierzam kontynuować tej historii. Okazało się jednak, że te cztery tomy to cała fabuła, zatem i mi ulżyło i nie, bowiem zakończenie jest otwarte i myślę, że może powstać coś jeszcze o Enrze i Komachi. Wątek miłosny tej dwójki też mnie zbytnio nie porwał, a brak logiczności w historii i przerysowane postacie drażniły mnie przez całą lekturę. Nie napiszę, że „Enra z piekła rodem” mi się nie podobała, bo tak nie jest. Była po prostu okej, ale nie zamierzam czytać jej drugi raz. Manga ta, dla fana okultyzmu i podobnych klimatów na pewno będzie ciekawym spędzeniem czasu.

Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu