Pages

sobota, 4 stycznia 2020

Okiem na ekran: Witcher


Marzenie spełnione?

Obiecałam Wam nową serię na blogu i oto jest! Zapraszam na pierwszą opinię, tym razem serialu. 
Czcionka prosta jest moją opinią, zaś ta pochylona należy do Eryka. Na tapet wzięliśmy nowy serial Netflixa, który robi furorę zarówno w Polsce, jak i za granicą. „Wiedźmin”, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. 

Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz sięgnęłam po historię o Białym Wilku. Pamiętam za to, że wciągnęła mnie do tego stopnia, że dopóki nie zamknęłam wszystkich, jeszcze wtedy siedmiu książek, nie zamierzałam robić nic innego, niż czytanie. 
Ja z kolei pierwszy raz sięgnąłem po Wiedźmina mając jakieś 11-12 lat. I pierwszy raz czytając zacząłem od sagi, a opowiadania przeczytałem dopiero parę lat później.

Kiedy padła informacja, że nasz rodzimy „Wiedźmin” autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, którego na monitory komputerów przeniosło CD-Project, zostanie nagrany przez Netflixa fani oszaleli. Naprawdę spotkamy Geralta na ekranie telewizora? Naprawdę zobaczymy te wyśmienite walki z potworami, które wyobrażaliśmy sobie czytając książki, lub tworzyliśmy sami, grając w gry? 
Ej ale już mieliśmy Wiedźmina na ekranie. I to zarówno w wersji filmowej jaki i serialowej… nie no dobra żartowałem. Ja należę do tej grupy, która uważa, że polską adaptację należy zaorać i posypać solą.

Potem ogłoszono aktorów, którzy wezmą udział w tej produkcji i podniósł się jeszcze większy szał na „Wiedźmina”, a raczej na Henry'ego Cavilla, który jak sam wiele razy wspominał, jest wielkim fanem Geralta. Przyznam szczerze, że nie widziałam w tej roli nikogo innego, niż Cavilla. Pamiętam też, że jedyny casting, który mi się nie podobał to była Anna Shaffer, czyli serialowa Triss Merigold. W serialu też nie zachwyciła, ale o tym za chwilę. 
Ja bardzo się ucieszyłem, że zaangażowano Cavilla, chociaż wydawał mi się wtedy trochę zbyt przypakowany (i to jego jedyna wada). Z kolei najbardziej sceptyczny byłem co do castingu Yennefer, uprzedzając fakty Anya Chalotra w tej roli jest rewelacyjna.


Dwudziestego grudnia na platformie Neflix pojawił się długo wyczekiwany „Wiedźmin”. Serwery nie padły, choć myślałam, że tak będzie, a kilka godzin później internet oszalał na punkcie Geralta, Yennefer i Ciri. No i Jaskra oczywiście, jednej z lepszych postaci w całym serialu. 
Bard był moim największym zaskoczeniem w całym serialu, nie spodziewałem się, że można oddać Jaskra oraz przyjaźń łączącą go z Geraltem tak dobrze. Joey Batey jest moim Jaskrem i nie sądzę, by przy kolejnym czytaniu mógł mieć inną twarz. Na duży plus jest to, że Joey występuję w zespole folkowym The Amazing Devil, więc śpiewanie i granie na instrumentach jest jego codziennością. 


Co sądzę o „Wiedźminie”? Sądzę, że jest to dobry serial, ale myślę, że przyjemności i nieprzyjemności będą czerpać z niego osoby, które przeczytały „Ostatnie życzenie” od Sapkowskiego. 
Triss była pierwszą myślą, która nasunęła mi się do głowy. Aktorka, choć jest naprawdę piękną kobietą, w serialu okazała się całkowicie bezbarwna. W opowiadaniach kasztanowo-włosa czarodziejka jest wprawdzie, jako tło i tu, w serialu także została sprowadzona do roli mocno drugoplanowej. Triss jest postacią, która nie chwyta za serce, raczej przemija z wiatrem. Kompletnie niedobrany casting, ale o tym pisałam już wyżej. 
Nie jestem pewien czy to wina castingu, czy tego że aktorka nie miała nic do grania. Z wydawaniem wyroków osobiście wstrzymałbym się do kolejnego sezonu. Jeśli dostaniemy więcej Triss może się wyrobi. Chociaż należy pamiętać, że Triss znaczącą postacią stała się dopiero w grach, a w książkach była mocno drugoplanowa i stąd moja obawa czy przypadkiem ta postać nie zostanie w serialu jeszcze bardziej zmarginalizowana, by dać więcej miejsca głównym bohaterom.

Cahir przedstawiony w serialu został nieco inaczej, niż w książkach. W adaptacji jest fanatykiem „religijnym” gotowym zabijać niewinnych w imię wyższego celu. Gdzie w książkach był oddanym, trochę naiwnym żołnierzem, ale o dobrym sercu. I jak na razie tego serca w serialu nie widać. 
Cahir dla mnie jest jednym z większych minusów netflixowego wiedźmaka. To jak został przedstawiony wywołuje we mnie spore obawy czy będzie można go łatwo i przekonująco odkupić. No ale pożyjemy, zobaczymy co Lauren Hissrich dla Cahira wymyśliła.

Wątek Ciri... hm, ciężko mi coś stwierdzić. Przyznam, że na razie nie jestem kupiona ani tą bohaterką, ani jej historią. W sumie to nic się u niej nie działo. To już Yen miała więcej do pokazania w pierwszym sezonie. No, ale zobaczymy, co będzie w drugim sezonie. Może się wyrobi. 
Yen to miała zdecydowanie najwięcej do zagrania. Co do Ciri to ona w tym sezonie po prostu nie ma nic do roboty. Ale w ogóle mi to nie przeszkadza, jej wątek nie zajmuje dużo czasu, a ona sama musiała być na tym etapie historii przedstawiona by widz, który książek nie zna, nie miał na etapie 2-3 sezonu takiego WTF, a kim ona jest i dlaczego ma mnie obchodzić.


Calanthe, oj Lwica z Cintry mi się podobała. Królowa rządząca twardą i sprawiedliwą ręką, nie bojąca się iść do walki razem ze swoim wojskiem. Aktorka, która podjęła się zagrania tej roli także odpowiadała moim wyobrażeniom, które miałam podczas czytania książki. 
Czytając książki Lwicę z Cintry wyobrażałem sobie inaczej, zwłaszcza z zachowania, ale aktorka wcielająca się w tę postać po prostu kradnie każdą scenę w której jest. Jak dla mnie jedna z ciekawiej przedstawionych władczyń w filmach i serialach.

Poza nieudaną Triss, nie podobał mi się także Brokilon i nonsens, jaki tam wynikł z Wodą Życia, którą niby każdy musi wypić, ale jednak są wyjątki, których to nie obowiązuje. Driady i ich wygląd... nie mam nic do tego, jakich aktorów dobrali do tych ról, ale wyobrażałam sobie to nieco inaczej. Choć ten wątek przeszkadza, to da się go przełknąć. Na pewno bardziej, niż wspomnianą już przeze mnie Triss. 
Brokilon również mi się nie podobał, jak nie mam nic do sposobu przedstawienia driad, to sam wątek tego lasu jest zbędny. Ani nie pełni roli miejsca pierwszego spotkania Geralta i Ciri, ani też nie ma własnego wątku dotyczącego ciągłej walki o niezależność i wolność Driad. No takie jest, bo jest, może w przyszłych sezonach do tego wątku wrócą i zrobią z nim coś ciekawego.

Największym zaskoczeniem całego serialu były dla mnie trzy oddzielne linie fabularne, które zbliżały się do siebie, aby się minąć, a w końcu połączyć. Muszę przyznać, że choć osoby nie znające opowiadań mogą czuć się tutaj lekko zagubione, to zostało to wymyślone wprost wyśmienicie, a przede wszystkim oryginalnie. Jednak ciekawa jestem, jak zostanie to pociągnięte w sezonie drugim. Mam też nadzieję, że nie spłaszczą tego, co tutaj uwypuklili, bo byłaby to ogromna strata potencjału. 
Trzy linie czasowe to jedno z fajniejszych zagrań scenariuszowych, a satysfakcja gdy się nagle człowiek zorientuje „aaaaa to zrobiliście” była dla mnie niespodzianką, ale bardzo miłą. Nie rozumiem narzekania na to rozwiązanie. Naprawdę wystarczy oglądać serial choć trochę uważnie by się połapać o co chodzi. Niemal w każdym odcinku dostajemy okruszki czy to wizualne czy dialogowe byśmy mogli umiejscowić dany wątek w czasie. 


Warto wspomnieć o polskim detalu, jakim jest nie tylko nagranie niektórych scen w Ogrodzieńcu, ale też role polskich aktorów, którzy choć nie grali znaczących postaci to byli. Bardzo, ale to bardzo mi się to podoba, bo „Wiedźmin” to w końcu polska rzecz i wstyd by było nie zatrudnić naszych rodaków przy tej produkcji. 

Kończąc, czekam na drugi sezon. Czekam i jestem ciekawa, jak zostanie to rozwinięte, bo pomysłów na pociągnięcie fabuły jest wiele. Pytanie, który z nich się sprawdzi. Nie zmienia to jednak faktu, że zanim zaczniecie oglądać serial polecam przeczytać CHOCIAŻ opowiadania, a najlepiej całą sagę. A po serialu można rozpocząć delektowanie się grą od CD-Project. 
Ja jestem bardzo pozytywnie nastawiony po pierwszym sezonie. Jest o wiele lepiej niż się spodziewałem, oczywiście serial ma swoje wady, ale oglądanie przygód Geralta w ruchu sprawiło mi nie małą przyjemność. Do seansu pierwszego sezonu nie uważam, by trzeba było czytać całą sagę. Same opowiadania wystarczą, a i one nie są konieczne. W końcu ten serial jest kierowany do ludzi, którzy historii Białego Wilka jeszcze nie znają.

A żeby umilić nam czekanie na drugi sezon zapraszam na "Toss a Coin to Your Witcher", które już dawno powinno być grane w radio.