Pages

środa, 8 stycznia 2020

„Catwoman. Złodziejka dusz” - Sarah J. Maas


Kobieta-kot atakuje.


Kiedy zobaczyłam zapowiedzi wydawnictwa MAG, a konkretnie dwa pierwsze tomy serii „DC ICONS” rzuciłam się na nie, jak szczerbaty na suchary. Na pierwszy rzut poleciała „Catwoman”, ale nie sugerujcie się autorką. Historia o kobiecie-kot to Sarah J. Maas, której nie znamy. 

Selina Kyle jest złodziejką. Jako młoda dziewczyna została rozdzielona z chorą siostrą, aby przejść mordercze szkolenie w Lidze Zabójców. Po dwóch latach dziewczyna wraca do obskurnego i zniszczonego Gotham City, jako Holly Vanderhees, która ma wszystko, co rozpuszczona i bogata dziewczyna może mieć. Selina szybko dowiaduje się, że w mieście nie ma Batmana, który stoi na straży porządku w Gotham, a skoro kota nie ma to myszy harcują. Selina postanawia okraść miasto i zabawić się trochę jego kosztem. 
Luke Fox, jako bliski znajomy Batmana podjął się bronienia miasta, kiedy ten jest na tajemnej misji. Batwing, bo taką nazwę przyjął, chce dowieść swojej pożyteczności i umiejętności, których nauczył się od Batmana. Mężczyzna szybko bierze na cel tajemniczą kobietę, przebraną za kota, która, jakby tego było mało zawiązała sojusz z Poison Ivy oraz Harley Quinn. 
Selina musi prowadzić podwójną grę, aby móc dopaść Batwinga. Za dnia musi być sąsiadką Luke'a Foxa i grać rozpuszczoną pannicę o imieniu Holly, aby w nocy stać się zabójczą złodziejką, która potrafi ograbić nawet najbardziej strzeżone muzeum. 
Czy Batwingowi uda się stawić czoła Catwoman?
Czy Batman będzie musiał wrócić do Gotham i pokazać, kto tutaj rozdaje prawdziwe karty?

Muszę przyznać, że dawno się tak nie ubawiłam przy książce. „Catwoman” poza ciekawą, aczkolwiek szablonową fabułą jest lekturą pełną humoru, który wychodzi sam z siebie. Nie jest on udawany, czy pisany na siłę. Po prostu jest. I tyle. 

Wszyscy znamy Sarah J. Maas ze „Szklanego Tronu”, czy serii o „Dworach”. Kiedy sięgałam po „Catwoman” nie patrzyłam na nazwisko autorki, bo zwyczajnie bardziej interesowała mnie sama książka, niż to, kto ją napisał. Teraz, kiedy skończyłam tę pozycję, mogę ze szczerym sercem napisać, że historia kobiety-kot jest ciekawsza, niż dwie serie wspominane wyżej w tym akapicie. 

Mamy tutaj humor, o którym już pisałam, mamy tutaj konkretną bohaterkę, która nie boi się pokazać pazurów ( i to tak całkiem na serio) oraz fabułę, która „lepi” się w całkiem ciekawą całość. Muszę wspomnieć, że kiedy zobaczyłam słowa „Harley Quinn”, a potem przeczytałam jej wejście smoka w całą książkę byłam ukontentowana, tym jak Sarah J. Maas wplotła ją w całą historię. Nie ma tutaj sztuczności, którą czasami miałam okazję czuć, podczas lektury „Dworów”. No i nie ma bezsensownych sytuacji, które tam mnożyły się przez pączkowanie. 

Selina Kyle przedstawiona jest jako kobieta, która poza dogadzaniem sobie po udanej kradzieży, rozdaje też pieniądze innym ludziom. Jest niczym Robin Hood w Gotham. 
Przyznam szczerze, że czekałam na upragnionego Batmana, ale Batwing wcale nie okazał się taki zły. Chociaż i tak wolę tego pierwszego. 

Cieszę się, że seria „DC ICONS” jest w Polsce. Chciałam to przeczytać w oryginale szczególnie, że każda z nich wydaje się być naprawdę ciekawa, a przede wszystkim znam książki każdego z autorów uczestniczących w tym projekcie. Jestem fanką DC od zawsze i wydawnictwo MAG spadło mi z nieba, z tym wydaniem. Co więcej, kolejne dwa „męskie” tomy o Batmanie i Supermanie będą w 2020 roku, także nie będziemy musieli długo czekać, aż postawimy wszystkie cztery tomy na półce. A co do „Catwoman”, polecam.