Pages

środa, 31 lipca 2019

„Gemina” - Jay Kristoff & Amie Kaufman


Kosmos na wyciągniecie ręki.


„Illuminae” było jedną z oryginalniejszych książek, jeżeli mówimy o formie przekazu. Dodatkowo była to też fantastyczna historia, pełna zwrotów akcji i ciekawych bohaterów. Dlatego też, kiedy zobaczyłam „Geminę” w zapowiedziach Moondrive, od razu skusiłam się na cały zestaw, a do samej książki usiadłam stosunkowo niedawno. 
Do teraz zastanawiam się dlaczego tyle czekałam.

Najnudniejsza stacja kosmiczna w galaktyce – Heimdall.
Hanna Donnelly jest córką dowódcy tej właśnie stacji, a przy okazji będąc ważną personą dzięki ojcu, jest rozpuszczona i wymaga od innych niestworzonych rzeczy. Przebywanie na stacji kosmicznej jest dla nie karą, którą zaserwował jej ojciec. 
Dziewczyna każdego dnia nudzi się spacerując po różnych częściach statku, zapisując swoje przemyślenia w notesie, który otrzymała od ojca i kupując narkotyki od Niklasa Malikova, który jest członkiem Domu Noży – organizacji kryminalistycznej działającej na Heimdall. Dodatkowo Hanna wzdycha do Jaksona Merricka, który jest bardzo blisko szefostwa całej stacji, gdyż kiedyś sam ma objąć posadę dowódcy. Życie toczy się wolno, czasami nawet za wolno, ale nic nie wskazywało na to, że cała stacja w jednej chwili będzie w ogromnym niebezpieczeństwie. 
Wszystko za sprawą BeiTech Industries, którzy chcą przejąć kontrolę na wszystkich koloniach, zasobnych w złoża.
Jedynie nasza rozpuszczona księżniczka i narkotykowy przestępca są w stanie powstrzymać wrogów i nie dopuścić do awarii tunelu czasoprzestrzennego, który może zniszczyć dosłownie wszystko. 

„Gemina” podobnie, jak „Illuminae” to książki na jeden raz. 
I nie pisze tego, bo są takie krótkie. A skąd. Obie części mają grubo ponad pięćset stron. 
Po prostu forma przedstawienia zawartej w nich historii, opierająca się na protokołach z nagrań, konwersacjach z komunikatorów, notatek służbowych, rysunków, zdjęć i zapisów sztucznej inteligencji sprawia, że hasło „jeszcze jeden rozdział” nie pada podczas czytania tej pozycji. 
Tutaj nie sposób się oderwać, bo ciągle atakują nas inne informacje, które z reguły są też dość krótkie. No przecież, nie odpuścicie notatki na jedną stronę, bo szkoda. Za nią zaś znajdziecie kolejne pięć podobnych, którym też nie będziecie w stanie się oprzeć i tym oto sposobem czytacie całą książkę, bez przerw. Mówię Wam, Kristoff i Kaufman wiedzą co robią, wydając tę serię w taki właśnie sposób. 

Ale rozpisałam się o formie, zaś fabułę olałam. Już naprawiam. 
W „Geminie” spotykamy się z nowymi bohaterami. Hanna jest typową księżniczką, która nudzi się na stacji, kiedy wszyscy dookoła pracują. Niklas jest przestępcą, który dostarcza na stacji narkotyków, a także zajmuje się razem z wujkiem lanimami - drapieżnikami, których śluz jest właśnie tym sławetnym narkotykiem. Oboje piszą do siebie na komunikatorze, ale na samym początku nie przepadają za sobą jakoś specjalnie. Hanna przecież zakochana jest w Jacksonie, który jest idealnym kandydatem na męża, a z zapisów w jej notatniku możemy się dowiedzieć, że jest też zabójczo przystojny (nie żartuję, narysowała to). 
Nikt się nie spodziewał, że ta dwójka będzie potrafiła ze sobą współpracować, ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, że jednak można. Co więcej z powodzeniem. 

„Gemina” to kolejna fantastyczna przygoda w kosmosie, która tym razem opowiada o stacji kosmicznej, będącej atakiem złej korporacji. Wracają też bohaterowie znani nam z „Illumiane”, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy, bo stęskniłam się jednak z nimi. Ciekawa jestem, czy w „Obsidio” będziemy mogli spotkać bohaterów z dwóch poprzednich tomów, ale do premiery trzeciej części trzeba nam jeszcze poczekać. Autorzy zapowiedzieli na maj tego roku „Memento”, które ma być nowelką, poprzedzającą pierwszą część i ciekawa jestem czy Moondrive wyda nam i tę pozycję. Sądząc po polskich wydawnictwach i ich stosunku do nowelek, nie nastawiałabym się zbytnio na to. 

„Gemina” to udana kontynuacja „Illuminae”. Czy lepsza? Nie. Powiedziałabym, że obie te książki są na takim samym poziomie. Dobrze się je czyta, historia wciąga, a niebanalna forma przekazu wpada w oko od pierwszej strony. Zdecydowanie jest to książka na jedno posiedzenie, ale mimo tego, jest to naprawdę wspaniała kosmiczna przygoda. Polecam!