Pages

środa, 24 kwietnia 2019

„Wundermistrz. Powołanie Morrigan Crow” - Jessica Townsend


Morrigan powraca!

Jak pamiętacie (albo nie) z recenzji „Nevermoor” zostałam dosłownie zauroczona światem Morrigan Crow, która określiłam Harrym Potterem w spódnicy. Jessica Townsend wciągnęła mnie w swój świat i zabrała w magiczną przygodę, która ucięła się w takim momencie, że miało się ochotę rzucić książką. Teraz jednak wydawnictwo Media Rodzina wydało „Wundermistrza”, który jest drugą częścią historii Morysi i, chociaż moja dusza została pocieszona, to niestety chwilowo, gdyż okazało się, że kolejne tomy dopiero powstają i będziemy musieli na nie swoje odczekać. 

Morrigan zostaje przyjęta przez Radę Starszych do Towarzystwa Wunderowego, jednak zostaje na nią nałożona klauzula bezpieczeństwa. Dziewczynka obchodząc swoje dwunaste urodziny zostaje też przyjęta do szkoły, gdzie głównym punktem programu jest nauka swojego daru, a także przystosowanie do wunderu, który dziewczyna potrafi przywołać na razie nieświadomie. 
Ekscytacja nową szkołą okazuje się być bezsensowna, gdyż Morrigan zostaje przydzielona do jednego przedmiotu i jednego nauczyciela, a podczas lekcji, ma uczyć się jedynie o nikczemności, którą wyrządzili poprzedni Wundermistrzowie. 
Jupiter North, jej opiekun jest coraz częściej nieobecny w hotelu, a dziewczynka nie ma komu powiedzieć o swoich przemyśleniach i tajemniczych spotkaniach.
Na dodatek cała jednostka 919, do której należy Morysia z innymi dziećmi jest szantażowana przez nieznajomego, który chce zdradzić sekret całej jednostki. 
Czy dziewczynka po raz kolejny da sobie radę i odpędzi wszystkie demony, które stoją na jej drodze do szczęścia? 
Czy uprzedzeni do niej towarzysze z 919 będą chcieli współpracować z Morrigan?
A przede wszystkim, czy dziewczynka nauczy się kontrolować swój niecodzienny talent?

„Wundermistrz” ponownie zabrał mnie do świata pełnego ciekawej magii, która do końca magią nie jest. Muszę przyznać, że życie Morrigan Crow jest pełne wrażeń i niewiadomych, ale dziewczynka mimo lęku, który gdzieś w głębi niej ciągle się kryje, nie poddaje się i pragnie dowiedzieć się wszystkiego zarówno o sobie, jak i o innych. Jej dar, nie jest łatwy do okiełznania, a przez szkołę, do której zaczęła uczęszczać nic nie staje się łatwiejsze. Na razie. 

Brakowało mi postaci, którą pokochałam w „Nevermoor”, czyli Jupitera Northa, który jak już pisałam jest opiekunem Morrigan. W tym tomie, rudowłosy właściciel hotelu Deukalion jest ciągle w rozjazdach i w sumie to może z siedem razy pojawia się w całej książce, ale jego wizyty są chwilowe. „Wundermistrz” skupia się głównie na Morrigan walczącej o akceptacje, nie tylko u swojej jednostki, ale też dorosłych, a dodatkowo opowiada nam troszkę więcej o darze dwunastoletniej dziewczynki, która nie do końca wie na czym on polega. Pojawia się Ezra Squall, który okazuje się być jej sojusznikiem i zdradza parę tajemnic wunderu Morrigan. Czy jednak wygnany Wundermistrz nie ma w tej pomocy ukrytych zamiarów?

Druga część „Nevermoor” jest na tym samym poziomie, co pierwsza. Ponownie wciąga i zabiera nas w świat parasolejek, a także dziwnych istot i zbytków. Autorka nie podniosła sobie poprzeczki, a książkę naprawdę dobrze się czyta. Zastanawiam się tylko, czy trzecia część będzie taka, jak dwie poprzednie. Muszę przyznać, że tutaj mam pewne obawy, ale może to tylko moje wrażenie. 
W każdym razie „Wundermistrz” wydaje się być lekturą obowiązkową dla fanów Harrego Pottera. Wspominałam o tym już wiele razy, ale Morrigan Crow to prawdziwy Potter w spódnicy. Ba! Więcej! Nie mamy tutaj różdżek, które pomagają bohaterce w każdym niebezpieczeństwie, co w sumie podnosi poziom historii. Bo wiecie, różdżką to każdy potrafi machać. 

Naprawdę szczerze polecam. Zarówno „Nevermoor”, jak i „Wundermistrza”. Obie książki będą świetną rozrywką zarówno dla starszych czytelników, jak i młodszych. Magiczny świat, trudne sytuacje i ukryte w tekście morały to coś, co jest prawdziwym przepisem na sukces. Jessica Townsend wie, jak zaciekawić czytelnika historią i robi to doskonale. Dlatego jeżeli chcecie coś, co zrelaksuje wasz mózg po cięższych książkach to właśnie trafiliście w samą dziesiątkę.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu