Pages

wtorek, 16 października 2018

„Sponsor” - K.N. Haner


To nie to, co myślicie.

Na każdą książkę Kasi czekam z niecierpliwością, a wiele z nich (wszystkie) czytam szybciej, niż są wydane w papierowej wersji. I za każdym razem otrzymuję solidną dawkę emocji i szoku. 
Tym razem nie było inaczej. 

Kalina jest dwudziestojednoletnią dziewczyną, która studiuje fizjoterapię w Londynie. Mieszka razem z rodzicami i młodszą siostrą Sabriną, na obrzeżach miasta. Każdego dnia jeździ do domu busem, jednak tego ranka postanawia wybrać się rowerem na uczelnię, aby zaliczyć ostatni egzamin w semestrze. Podczas jazdy do szkoły, zamyślona nie zauważa samochodu, a kiedy rozlega się trąbienie, jest już za późno. Dziewczyna wpada pod samochód, a ostatnim co widzi przed swoim omdleniem jest przystojny mężczyzna, który ją potrącił. Albo raczej, pod którego samochód wjechała. 
W szpitalu poznaje Nathana Collinsa, który zaprasza ją na kolację, kiedy ta wyzdrowieje. Ta jednak okazuje się być totalnym nieporozumieniem i dziewczyna wraca do domu załamana, z nieudanej randki. 
Kilka dni później, egzamin na który końcem końców nie dojechała przez wypadek, specjalnie dla niej odbywa się jeszcze raz i Kalina bez większych problemów zalicza go z najwyższą oceną. Kiedy wraca do domu widzi wiele zastępów straży pożarnej, a serce przestaje jej bić, gdy pożar unosi się z jej doszczętnie spalonego domu. 
Rodzice dziewczyny giną w pożarze, razem z całym dobytkiem, a Kalina zostaje na lodzie, bez dachu nad głową, ze swoją czteroletnią siostrą. 
Ich tułaczka, od domu do domu, rozpoczyna się, a brak pieniędzy szybko zaczyna doskwierać.
Pewnego dnia, po kilku miesiącach, w sklepie spotyka Nathana, który przyjechał do Londynu do chorej matki. 
Ich znajomość zaczyna się ponownie, ale w całkowicie inny sposób. 
Nathan pragnie poznać Kalinę, inaczej niż dotychczas poznawał dziewczyny.
Ta zaś, podchodzi do starszego mężczyzny z dystansem, gdyż ciągle pamięta o tej feralnej randce.
Uczucie między nimi rodzi się samo.
Niespodziewanie.
Nie jest ono jednak proste, a przeszłość Nathana, nie raz ma w nich uderzyć z podwójną siłą.

Wcale nie napisałam Wam dużo, jeżeli chodzi o fabułę. To, co macie wyżej, to tylko pierwsze kilka stron, na których już dużo się dzieje. Z każdą kolejną stroną, następnym rozdziałem K.N. Haner rozkręca akcję coraz bardziej, a atmosfera robi się raz napięta, a raz wyluzowana. Podczas lektury niemalże czuć wszystkie emocje, jakie odczuwają bohaterowie. 

O dziwo, Kalinę polubiłam. Jest rozsądną dziewczyną, która try razy pomyśli, zanim zgodzi się na coś, co może mieć tragiczne skutki. Jak wiecie, nie jest u mnie często spotykana przyjaźń do głównych bohaterek, zatem coś jest na rzeczy.
Za Nathanem stoję murem. Owszem, popełnił kilka błędów, które ciężko wybaczyć, ale za każdym razem szczerze żałował i przepraszał. Najważniejsze jest to, że wiedział, co zrobił źle i pragnął to naprawić. 
Najbardziej irytującą postacią, którą z chęcią bym odstrzeliła (albo spaliła w tym pożarze) jest młodsza siostra Kaliny, czyli Sabrina. Boże, nóż mi się w kieszeni otwierał, jak tylko widziałam jej imię w książce. Przysięgam, zabiłabym własnymi rękami, gdybym spotkała. Ta mała gówniara, jest tak wkurwiająca, że wiele razy miałam ochotę odłożyć czytnik. 

Cała historia jest ciekawa i trzyma w napięciu od samego początku. Zaskoczyło mnie to, że Kasia od razu zaczęła z przytupem. Miałam chwilę zwątpienia, bo bałam się, że to BUM skończy się, tak szybko, jak się zaczęło, ale jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż fabuła trzymała poziom do samego końca, a akcja nie zwalniała ani na chwilę. 

„Sponsor” jest zaskakującą książką. Już sam tytuł, mówi nam coś innego, niż środek pozycji. Nie bądźcie zatem uprzedzeni, bo historia Nathana i Kaliny jest ciekawa, wciągająca i napisana z rozmachem. W sumie Kasia za każdym razem zaskakuje mnie coraz bardziej. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy napisze książkę, która rozwali mnie psychicznie i sponiewiera. Kiedyś taki czas nastąpi i wiem o tym doskonale. Zakończenie tej pozycji jest nieoczekiwane i napędza chęć na drugi tom. Kończy się cliffhangerem, ale wierzcie mi, warto czekać na drugi tom. Choćby czekanie było piekłem.