Pages

poniedziałek, 15 października 2018

„My Bastard” - Ellie Jean

 
O tym, jak dorobiłam się kolejnego książkowego męża.

Wiedziałam, że „My Bastard” miało premierę, ale nie planowałam czytać tej książki. Nie znałam autorki, no i nie czytałam opisu tej pozycji.
Ale wiecie co? Znowu zadziałała okładka.
Może nie jest najpiękniej wklejona, ale ten Camaro na dole sprawił, że sięgnęłam po tę pozycję.
I znowu sprawdziło się, że warto przyglądać się okładkom.

Emerald wraz z bratem Kylem prowadzi warsztat samochodowy Tuff Customs, który odziedziczyli po ojcu. Oboje kochają samochody i poświęcają się dla nich, a Em uczestniczy też w wyścigach, gdzie razem ze swoim żółtym Mustangiem, pokazuje klasę, jako kierowca. Przez to, że dziewczyna wygrywa każdy wyścig, stała się celem Savage Shadows – czteroosobowego gangu, który para się najgorszymi i najniebezpieczniejszymi rzeczami, jakie istnieją na tym świecie.
Jego szef – Slate, ma dla niej propozycję nie do odrzucenia.
Propozycję nielegalną i szybką.
Jednak zanim dziewczyna wykona interes (bo nie ma wyjścia), Slate zabiera ją do siebie do domu.
Chce Emerald nie tylko w brudnym interesie, ale też w swoim prywatnym łóżku.
Zadając się z Savage Shadows, dziewczyna nie może być niczego pewna.
Wróg czai się tuż za rogiem.

Skróciłam Wam ten akapit wyżej, najbardziej jak się dało. Nie chciałam Wam zdradzać wszystkiego, tylko zaciekawić i mam nadzieję, że wielu z Was sięgnie po tę pozycję i przeczyta ją osobiście. Naprawdę warto.

„My Bastard” to niepozorna książka, która opowiada o wyścigach, samochodach i dziewczynie, która została wmanewrowana w gang, gdzie poznała mężczyznę, z którym związała się na zawsze.
Emerald skradła moje serce swoja osobą. Jest mechanikiem samochodowym i kocha „muscle cars”, a jeden jej tekst (w luźnym tłumaczeniu) „kradzież samochodu jest jak kradzież czyjegoś życia”, sprawił, że miałam ochotę przybić jej piątkę. Dziewczyna jest totalnie w moim typie i gdyby istniała naprawdę, nie mogłybyśmy przestać rozmawiać. Dodatkowo, dziewczyna potrafi warknąć i sprzeciwić się, za co wiele razy słono przychodzi jej zapłacić.
Slate zaś... to mój kolejny książkowy mąż. Z całej czwórki chłopaków, którzy są w gangu, to on jest najbrutalniejszy, najniebezpieczniejszy i najostrzejszy. Cała reszta nie odchodzi od niego zbytnio, ale czegoś im brakuje. Także, jak będziecie czytać „My Bastard” to z daleka od Slate'a. Mój ci on!

W tej książce jest pełno seksu.
Cała masa seksu.
Ale wiecie co?
Ani trochę on nie przeszkadza!
Byłam zaskoczona podczas lektury, kiedy znowu czytałam jak brutalnie Slate obchodzi się z Em i to co oni wyprawiają Myślałam już, że zacznę przewracać oczami, od nadmiaru seksu, szczególnie że Slate w domu, ciągle najchętniej chodziłby nago (nie żebym miała coś przeciwko).
Nie zaczęłam przewracać oczami, ani wzdychać z niesmakiem. Każdy z opisów zbliżenia bohaterów jest inny i są one tak wplecione w całą fabułę, że kompletnie nie przeszkadzają.
Wręcz przeciwnie!
Wciągają i czyta się je naprawdę szybko.

„My Bastard” to świetna książka. Czyta się ją szybko i przyjemnie, a przy okazji fani starych samochodów poczują się tutaj jak w domu. Kończąc tę pozycję, stwierdziłam że jeszcze nie raz do niej wrócę i już żałuję, że to jednotomowa pozycja. Na dobrą sprawę, autorka mogłaby pociągnąć historię Oceana, Tannera i Cadena, czyli trójki pozostałych członków Savage Shadows, ale nic tego nie zapowiada. Mimo to, „My Bastard” polecam Wam całym sercem. Naprawdę warto!