Kiedy
w Polsce zapowiedziano pierwszą książkę Vi Keeland zapragnęłam ją mieć. Romans
sportowy ma w sobie coś, czego nie mają romanse ze standardowymi milionerami i
skromnymi dziewczynami.
Ma w sobie poza miłością, także sport. Sport, który jest odskocznią bohaterów
od nieporozumień między nimi. Vi Keeland pisząc „Gracza” kupiła mnie. Kupiła do
tego stopnia, że na tej jednej pozycji się nie skończy.
Brody
Easton, bóg futbolu amerykańskiego. Facet wielki jak dąb, a szeroki jak szafa
(tak cichutko, same się przyznajcie drogie panie – każda z nas chciałaby
takiego na wyłączność ). Sportowiec,
który ma kobiet dookoła siebie na pęczki i oczywiście z tego korzysta. Do
czasu...
Do czasu, aż poznaje Delilah Maddox reporterkę sportowej stacji WMBC Sport
News. Poznają się nieprzypadkowo – dziewczyna po każdym meczu przeprowadza
wywiady z zawodnikami w szatni. Zresztą nie tylko ona, konkurencyjne stacje
także.
Brody przeprowadzając z nią wywiad w pewnym kulminacyjnym momencie rozmowy
zrzuca z bioder ręcznik. To zaczyna ich znajomość, chociaż oboje mają dużo
przeszkód pod nogami, a dodatkowo nie potrafią poradzić sobie ze swoimi
uczuciami... do osób z przeszłości.
„Jeżeli
zakochasz się w innej osobie, to znaczy, że ta, którą do tej pory kochałaś,
nigdy nie miała być twoja na zawsze.”
Związek Eastona i Maddox jest bezmierny. Kochają się, choć
sami dobrze nie wiedzą co to za miłość. Nie ma też tutaj ubajeczniania uczucia
i wielkich "ochów" i "achów", co mnie osobiście bardzo się spodobało.
Oni po prostu
są. Mają problemy, ale starają się być ze sobą i dawać od siebie co tylko
najlepsze.
Ich historia, a także ich związek jest normalny i
prosty, przez co trafia do serca bardziej, niż niejedna przerysowana opowieść.
Wracając do tego co pisałam we wstępie. Sport. Autorka,
świetnie nakreśliła warunki w jakich odbywa się książka. Miedzy spotkaniami
głownych bohaterów dzieje się wiele innych rzeczy, ale ważny jest też futbol.
Brody ma mecze, treningi i końcem końców zostaje mistrzem Super Bowl.
Tego mi
brakowało jak mam być szczera. Ile można czytać o spotkaniach biznesowych
milionerów w garniturach. W „Graczu” mamy faceta z krwi i kości, którego miłość
jest jak ostatnie przyłożenie – mocne i kończące mecz.
Na szczęście wygraną.
„Gracza”
polecam z całego serca, na wieczór. Książkę czyta się przyjemnie, szybko i
wciągająco. Sama, gdy zaczełam ją 2 dni temu tak dziś skończyłam (z przerwami,
bo uczelnia woła).
Vi Keeland sprostała moim wymaganiom i zaserwowała mi świetną książkę, przy której można pomarzyć, albo nawet się rozmarzyć, gdy czytelnik wyobrazi sobie te męskie, rozbudowane i spocone ciała.
Z niecierpliwością czekam na marzec kiedy to ukazać się ma kolejna książka Vi Keeland tym razem z serii MMA. Jestem okrutnie ciekawa co do tej pozycji i mam nadzieję, że czas zleci mi szybciej niż przypuszczam, abym mogła ponownie zanurzyć się w świecie wyrzeźbionych męskich ciał.
Vi Keeland sprostała moim wymaganiom i zaserwowała mi świetną książkę, przy której można pomarzyć, albo nawet się rozmarzyć, gdy czytelnik wyobrazi sobie te męskie, rozbudowane i spocone ciała.
Z niecierpliwością czekam na marzec kiedy to ukazać się ma kolejna książka Vi Keeland tym razem z serii MMA. Jestem okrutnie ciekawa co do tej pozycji i mam nadzieję, że czas zleci mi szybciej niż przypuszczam, abym mogła ponownie zanurzyć się w świecie wyrzeźbionych męskich ciał.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję: Wydawnictwo Kobiece
Laure