Jaka matka, taka córka.
Cora Reilly przyzwyczaiła nas do mafijnych historii. Autorka ma na koncie całkiem pokaźną ilość pozycji z tym właśnie motywem. „Naznaczeni Upadkiem” to trzeci tom serii „Grzechy ojców”, który opowiada historię Anny – córki Dantego i Valentiny ze „Złączonych obowiązkiem”.
Po kim Anna odziedziczyła charakter? To jest dobre pytanie.
Anna Cavallaro nie ma czasu na romanse i miłości. Interesuje się modą i jej marzeniem jest zostanie cenioną projektantką. Elita Chicago kopiuje jest styl, więc dziewczyna doskonale wie, że nadaje się do tej fuchy wyśmienicie. Kiedy Anna zostaje przyjęta do prestiżowego instytuty mody w Paryżu, jej ojciec wyraża zgodę na wyjazd, pod warunkiem, że zabierze ze soba prywatnego ochroniarza. Anna nie ma z tym większego problemu. Santino Bianchi od dawna wzbudza w niej zainteresowanie, a mały niewinny flirt jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Bianchi związał się z mafią, ponieważ lubi dreszczyk emocji i adrenalinę. Chronienie córki capo jest prestiżowym zajęciem, z którego mężczyzna nie zamierza zrezygnować. Santino doskonale wie, że Anna ma do niego słabość, ale usilnie stara się ignorować ten fakt.
Jednak z daleka od domu pokusy zdają się mieć większą siłę. Czy Bianchi będzie potrafił oprzeć się Annie, która za nic ma fakt, że w domu czeka na nią narzeczony?
Uwielbiam Core Reilly i jej książki, ale czytane jedna za drugą zaczynają nudzić, a ich powtarzalność bije w oczy z daleka. Stąd po drugiej części serii „Grzechy Ojców” zrobiłam ultra długą przerwę. I wiecie co? Było warto. Bowiem, kiedy zaczęłam czytać „Naznaczonych Upadkiem” wciągnęłam się w tę historię i „łyknęłam” ją dosłownie na jeden raz.
I nie odpowiem Wam na pytanie, które zadałam na początku, bo sama nie wiem, po kim Anna ma charakter. Jest zlepkiem i Valentiny i Dantego, a to widać w każdym jej ruchu i słowie. Autentycznie, gdybym mogła to bym poklepała ich po plecach i powiedziała, że córka to im się udała. Młoda Cavallaro wie czego chce i dąży do tego. A każda chwila zawahania, jaką przyszło jej doznać spowodowana jest nie tyle, co swoim szczęściem, ale przede wszystkim myśleniem o mafii. Jak to w mafijnych książkach bywa - „wszystko dla mafii, nieważne jakim kosztem”.
Niemniej jednak tutaj, Anna nie boi się postawić na siebie, choć wiąże się to z ogromnym szokiem wszystkich dookoła i za to właśnie ją lubię.
Santino Bianchi to taka cicha woda. Chłop budzi się dopiero, kiedy sytuacja robi się niebezpieczna, że jednak jest zakochany i chce walczyć o Annę. Taki niby z niego męski gagatek, ale jednak to Anna bierze sprawy w swoje ręce, aby osiągnąć to, co dyktuje jej serce. I nie, nie usprawiedliwienie Santino powodem „bo był niedysponowany”. Mógł się ogarnąć wcześniej.
„Naznaczeni Upadkiem” to mocny pretendent do bycia najlepszą w całej serii. Szczególnie Anna, tak jak kiedyś Valentina skradła mi serce i nie ukrywam, to właśnie dzięki tej bohaterce, cała ta książka jest po prostu dobra. Gdyby Cavallaro była tak rozmemłana, jak Bianchi na pewno zaczęłabym ziewać podczas lektury. Nie brakuje tu uniesień miłosnych, mafijnego światka i Dantego, który co jak co, ale nadal jest moją słabością.