Pages

piątek, 29 listopada 2024

„Wildfire” - Hannah Grace


Maple Hills po raz drugi.

Wydawnictwo Zysk i s-ka kontynuuje wydawanie trylogii „Maple Hills” na polskim rynku. „Wildfire” to już drugi tom historii, która tym razem zabiera nas na obóz letni. Akurat, kiedy za oknem jesień, większość z nas chciałby wrócić do lata. Macie ku temu idealną okazję.

Aurora Roberts i Russ Callaghan poznają się na imprezie z okazji zakończenia roku akademickiego w Maple Hills. Zwykła pijacka gra kończy się dla tej dwójki namiętną nocą, po której Aurora zbiera swoje rzeczy i wymyka się z pokoju Russa, jednocześnie będąc pewna, że już nigdy się nie spotkają. Jakież jest ich zaskoczenie, kiedy ponownie spotykają się na obozie letnim, na którym pracują jako opiekunowie.
Russ wie, że złamanie regulaminu obozu może sprawić, że wróci do Maple Hills o wiele wcześniej, niż by chciał, ale na jego nieszczęście Aurora nie jest dobra w przestrzeganiu zasad. Czy jedna wspólna noc wywoła lawinę uczuć, której nie będą potrafili zatrzymać?

„Wildfire” od początku wrzuca nas w naprawdę świetny klimat. Obóz, na którym spotykają się nasi bohaterowie to coś, za czym tęsknie z młodych lat. A trochę tych obozów w życiu przerobiłam i wszystkie żeglarskie. I to właśnie ten klimat beztroskich wakacji kupił mnie od pierwszego przeczytania. Takiej książki oczekiwałam i taką też otrzymałam.

Bohaterowie w „Wildfire” są lepiej wykreowani, niż ci, których znamy z „Icebreakera”. W ogóle cała historia tutaj jest o wiele lepsza. Mam wrażenie, że autorka w pierwszej części się dopiero rozkręcała, a teraz pokazuje kunszt swoich pomysłów i pióra, które ów pomysły potrafi rozpisać. Nie ukrywam, że przy „Wildfire” bawiłam się lepiej, niż przy pierwszej części serii „Maple Hills”, choć i tamta książka nie była wcale taka najgorsza. Chyba moje pragnienie obozu było po prostu większe, niż jeżdżenie po lodowisku. No i przy okazji mało książek jest, których akcja dzieje się na obozie pośród dzikiej natury.

W „Wildfire” poza ciekawą historią miłosną mamy też przekaz, który sprytnie został schowany między stronami fabuły. Hazard, bo o nim mowa, wynika z wielu innych działań, jakie podejmujemy w życiu. Ale nigdy nie jest dobrą decyzją. Hannah Grace pokazała też wpływ ciężkiej relacji rodzic - dziecko na przyszłość dziecka. Wszystko to jest tutaj w stopniu, który nie zraża do książki, ale daje jasny przekaz.

„Wildfire” było przyjemną lekturą, której potrzebowałam. W dobry czas sięgnęłam po tę pozycję, bo ani nie ma tu nachalnego romansu, ani nie ma tu nudnej fabuły czy dramatów. Wszystko mi zagrało idealnie i stąd nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam tę książkę. Poczujcie wakacje nawet zimą i poznajcie Aurorę i Russa.