Miłość w listach.
Moda na kreskówkowe okładki chyba już na stałe pozostanie w polskiej strefie książkowej, co uważam za naprawdę duży plus. Wydawnictwo Albatros przy okładce „Hate Mail” postanowiło zostawić oryginalną, co jest jak najbardziej słuszne, ponieważ pomału zostaje wyelminowany problem okładek, które nijak nie mają się do fabuły książki. Ale do rzeczy, czy historia Luki i Naomi warta jest poznania?
Naomi i Luca znają się od piątej klasy podstawówki. Problem w tym, że nigdy nie mieli okazji się spotkać. W szkole w ramach projektu, zostali zmuszeni do zawarcia znajomości przez korespondencję z losowo wybranym uczniem z innej części Stanów Zjednoczonych. Naomi jest z Oklahomy, zaś Luca z Kalifornii, a ich listy to nic innego, jak złośliwości wymienane na papierze. I choć cała ta znajomość wygląda bardziej niczym bitwa, to każde z nich oczekuje z niecierpliwością odpowiedzi na swój list. Mija dwadzieścia lat. Naomi pracuje jako prezenterka pogody. Od ostatniej wiadomości od Luki minęły dwa lata. Pewnego dnia, Naomi otrzymuje list bez adresu zwrotnego. Ten okazuje się być od Luki, którego już dawno spisała na straty prawdziwego życia w małżeństwie z dziećmi. Dziewczyna, a raczej kobieta postanawia go znaleźć. Okazuje się to nie być wcale takie proste, ponieważ Luca, jest żołnierzem piechoty morskiej, a w związku z pracą przemieszcza się nie tylko po całym kraju, ale też za granicą. Naomi jednak jest zdecydowana, aby odnaleźć swojego korespondencyjnego znajomego. Nawet, jeżeli przystojny sąsiad zaczyna zajmować jej uwagę, jest zdeterminowana, aby mieć ostatnie słowo.
„Hate Mail” to historia idealna na te kończące się pomału letnie wieczory. Jest to obyczajowa opowieść z nutką gorącego romansu, która niezobowiązuje, ale za to kategorycznie wciąga w swoją fabułę i kusi, aby przeczytać jeszcze jeden rozdział. A potem następny. I kolejny. I tak do końca książki.
Podobała mi się ta historia. Donna Marchetti miała naprawdę oryginalny pomysł na fabułę, a co więcej styl pisania tej autorki idzie w parze, ponieważ jest on lekki i bardzo przyjemny. W „Hate mail” dzieje się naprawdę dużo, a jakby tego było mało nasi bohaterowie są po prostu „normalnymi ludźmi”. Wiecie o co mi chodzi? Nie są to milionerzy mający drogie samochody, czy idealnej figury modelki, które rzucają płeć męską do stóp. Są po prostu normalni. Tacy, jak my. Dzięki temu, „Hate mail” staje się tym bardziej przekonujący.
Jeżeli mam się Wam do czegoś przyznać, to podchodziłam do tej pozycji z ogromnym dystansem. W sumie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, a ostatnimi czasy mocno zmniejszyłam czytanie książek z tego gatunku. Niemniej jednak od pierwszego rozdziału zostałam wciągnięta w opowieść i nie mogłam przestać czytać. A kiedy zamknęłam historię Luki i Naomi stwierdziłam, że to była naprawdę dobra lektura i, że właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Wydawnictwo Albatros trafiło idealnie w czas ze swoją propozycją czytelniczą.
„Hate Mail” to naprawdę świetna lektura. Autorka przemyślała wszystko, co zamieściła w środku. Dzieje się tu dużo, ale nie na tyle dużo, żeby się zgubić. Co więcej, zdecydowanie jest to pozycja oryginalna, która wykorzystuje cały potencjał, jaki posiada. Czy jest to idealna lektura na lato? Jest. Czy jest to idealna lektura na jesień? Jest! Donna Marchetti napisała historię, która pasuje do każdej pory roku, ale nie polecam Wam czekać, aż do jesieni czy co gorsza zimy z przeczytaniem tej książki, ponieważ nie macie pojęcia, jak wiele tracicie.