Pages

środa, 12 czerwca 2024

„W Kalabrii” - Peter S. Beagle


Mityczne stworzenia.

Peter S. Beagle jest autorem „Ostatniego jednorożca”, ale wydawnictwo MAG postanowiło sięgnąć po inna pozycję jego pióra, a mianowicie „W Kalabrii”. Książka należy do serii Uczta Wyobraźni, która jest serią wykwintnych lektur, nierzadko trudnych w odbiorze.
Czy „W Kalabrii” mające troszkę ponad sto stron jest w stanie wciągnąć w swój świat?

Claudio Bianchi od wielu lat mieszka samotnie na zboczu wzgórza w Kalabrii. Mimo wielu propozycji o sprzedaż domu i ziemi, mężczyzna jest niewzruszony i zawsze odpowiada przecząco. Claudio wierny jest swoim przyzwyczajeniom i to właśnie z tego powodu trwa na trudno dostępnym wzgórzu, gdzie uprawia role i pisze wiersze. Umiejscowienie domowego ogniska sprawia, że Bianchi nie jest odwiedzany przez ludzi, żyje spokojnie w ciszy i jest z takiego życia wybitnie zadowolony. Ale pewnego chłodnego poranka na jego ziemi pojawia się niecodzienny gość. Stworzenie, które widział tylko w snach i książkach. Jednorożec. Kiedy Claudio przychodzi mu z pomocą, jego mały, spokojny świat przewraca się do góry nogami. Skromny rolnik musi zmierzyć się ze sławą, fotoreporterami, wścibstwem gapiów, a przede wszystkim kimś, kto nie lubi odmowy.

„W Kalabrii” to historia krótka i mam wrażenie, że na siłę upchnięta w tak małą objętość. Wszystko zostało drastycznie skrócone, a szkoda. Widzę w tej opowieści potencjał na grubszą, bardziej rozbudowaną książkę.

Niestety przez to, że Peter S. Beagle postanowił skrócić historię Bianchiego, nie jestem w stanie określić swojego stosunku do bohatera. Z początku Claudio wydawał się być starym, zgorzkniałym człowiekiem, ale jego spotkanie z jednorożcem zmieniło podejście mężczyzny do życia po raz pierwszy. Drugi raz stało się to, gdy zbliżył się do kobiety. Niemniej jednak wszystko dzieje się tak szybko, że Bianchi jest mi obojętny. Nie polubiłam go, nie współczułam mu, kiedy atakowali go paparazzi, ani nie było mi smutno, kiedy skończyłam tę pozycję. Ot historia, jak historia. Przyjemna opowieść o człowieku, przez którego życie przeszło tornado.

„W Kalabrii” to lektura, którą ciężko ocenić. Sama w sobie fabuła jest ciekawa i wciągająca. Jednak długość (a raczej jej brak) sprawia, że nie jesteśmy w stanie polubić się z bohaterem i naprawdę poczuć jego fascynację do mitycznego stworzenia. Jedno jest pewne – Peter S. Beagle przez pryzmat Bianchiego i jego historii pokazał motyw samotności, przemijania, starości i problemów, które pojawiają się znikąd, a sprawiają całą masę kłopotów, aby je rozwiązać. I to chyba właśnie o to chodziło w tej lekturze. O drugie dno, które zrozumiemy dopiero, kiedy „W Kalabrii” skończymy i zamkniemy, odkładając na półkę.