Pages

czwartek, 8 lutego 2024

„Wojna Crier” - Nina Varela


Miłość początkiem rewolucji.

Nie miałam okazji widzieć wcześniej „Wojny Crier”, a Nina Varela nie pojawiła mi się nawet na goodreads, zatem kiedy wydawnictwo You&YA zapowiedziało tę pozycję, szybko się nią zainteresowałam. Już na starcie muszę pochwalić wydanie tej książki, ponieważ jest ono naprawdę bardzo ładne, a sama okładka jest niesamowicie oryginalna. Te pozłacane geometrie, tworzące miasto, dwie dziewczyny i esy floresy to bajka. Naprawdę, dla samej okładki warto mieć tę pozycję w domu. Ale przejdźmy do rzeczy. Co znajdziemy w środku „Wojny Crier”?

Wojna Gatunków spustoszyła Rabu. Automatony, zaprojektowane jako zabawki dla członków rodziny królewskiej, zbuntowały się, przejęły władzę nad światem i uczyniły z ludzi niewolników. Ayla, której rodzina zginęła podczas wojny, marzy, by pomścić swoich bliskich. Dziewczyna jest służącą na dworze znienawidzonego władcy i ma prosty plan – chce zabić jego córkę, księżniczkę Crier, aby władca cierpiał tak samo, jak niegdyś ona. Następczyni tronu ma zostać żoną pełnego mrocznych tajemnic scyre Kinoka. Automatonka, bo właśnie tym jest księżniczka, nigdy wcześniej nie kwestionowała decyzji swojego ojca, o własnym zamążpójściu, ani jego stylu prowadzenia władzy. Wszystko zmienia się, kiedy Crier poznaję Aylę. W Rabu narasta niepokój, ludzie nie chcą dłużej żyć w niewoli robotów. Crier pragnie pokoju, ale każdy jej wybór wydaje się prowadzić do otwartej i krwawej wojny.

„Wojna Crier” nie rzuca nas na głęboką wodę. Na początku mamy wprowadzenie w całą historię, które sprawia, że miękko lądujemy w opowieści, jaką prezentuje nam Nina Varela. I uważam to za duży plus, ponieważ bez tego koniecznego wstępu przez długi czas byśmy zwyczajnie błądzili w fabule. A tak, czujemy się wdrożeni, jesteśmy na bieżąco i wciągamy się w czas teraźniejszy historii Ayly i Crier.

Poniekąd zachwyca, ale też przeraża mnie pomysł automatonów. Zachwyca, ponieważ jest to bardzo oryginalny pomysł wprowadzony do książki, przeraża, ponieważ patrząc po naszym obecnym świecie i tym, jak technologie prą do przodu, a sztuczna inteligencja radzi sobie coraz lepiej, mam wrażenie, że historia z „Wojny Crier” w jakiś sposób pewnego dnia może okazać się prorocza. Obym nie miała racji, a jeżeli mam to, obym była już na cmentarzu.
Nina Varela swoim pomysłem porywa czytelnika do lektury i nie pozwala mu się oderwać. W sumie to już teraz czekam na drugą część z ogromną ciekawością, jak ta historia została poprowadzona.

Myślałam, że wątek wlw będzie mnie męczył, ponieważ nie wiem czy to tylko moje wrażenie, czy po prostu w niefortunnej kolejności czytam książki, ale bardzo dużo ostatnio książek LBGT+ na rynku, a kiedy czyta się jedną po drugiej i ciągle pojawia się ten sam motyw, zaczyna on zwyczajnie męczyć. Tutaj miałam wątpliwości, zupełnie niepotrzebnie. Romans poprowadzony jest naprawdę bardzo pomysłowo i przystępnie. A co ciekawe, autorka pokusiła się o pokazanie, że nawet automatony, które przecież są maszynami mają uczucia. Dla mnie, osoby, która wierzy, że maszyny naprawdę potrafią nas usłyszeć jest to coś, co rozlało miód na moje serce. Myślcie sobie co chcecie, jak Wam się laptop nie odpala i krzykniecie magiczne słowo na „k” to dziwnym trafem w moment zaczyna działać. Mówiłam, że nas słyszą?

„Wojna Crier” bardzo mi się podobała. Jest to lektura, którą polecam do czytania, ponieważ nie tylko rzuca nas w nowe tematy, ale też opowiada o nich w sposób, który wciąga i porywa. Jak pisałam wyżej, czekam na drugą cześć tej historii i jestem bardzo ciekawa, jak autorka ją poprowadzi. Jeżeli szukacie oryginalnej lektury, która zabierze was w lekkie science- fiction z wątkiem romantycznym to „Wojna Crier” jest idealnym kandydatem.