Pages

niedziela, 2 maja 2021

Okiem na ekran „Czego nauczyła mnie ośmiornica”


Arcydzieło!

Nie wiem, czy mówiłam Wam kiedyś, że mam ogromną słabość do ośmiornic. Jeżeli tylko widzę czy to film, czy książkę, gdzie występuję ośmiornica od razu sięgam i zatapiam się w tym świecie.
I to dosłownie.
„Czego nauczyła mnie ośmiornica” to nowa premiera Netflixa, która zabiera nas w tajemniczy, morski świat, który skrywa w sobie wiele piękna... i strachu.

Pewnego dnia w życiu Craiga Fostera nastąpił przełom. Mężczyzna postanowił nurkować w zimnych wodach Atlantyku, aby odetchnąć i zrozumieć siebie. Pewnego dnia, przy dnie spotkał młodą ośmiornicę. Postanowił, że będzie ją codziennie odwiedzał i nagrywał jej zachowanie, aby przekonać się, czy zwierzę mu zaufa. Tym sposobem Craig spotkał nie tylko nietypowego przyjaciela, ale też przewodnika, który pokazał mu morskie tajemnice i pozwolił odkryć w sobie to, o czym w codziennym wyścigu zwanym życiem, zapominamy.
Rozsiądźcie się wygodnie i wpłyńcie w bezkres oceanu i dzikie życie jego lokatorów.


„Czego nauczyła mnie ośmiornica” to niepozorny film, który śmiało mogę określić arcydziełem.
Z początku, nie czułam się wciągnięta, kiedy Foster opowiadał o sobie, jednak gdy na ekranie pojawiła się jego nowa znajoma, wsiąknęłam w ekran i... łał, tyle emocji to dawno nie przeżyłam.

Nie jestem osobą, która ogląda dużo filmów. W zasadzie, to wiele z nich mam włączone w ramach „zapełniacza czasu”. Nie skupiam się na nich całkowicie, a jedynie patrzę jednym okiem, a drugim robię coś zupełnie innego, zazwyczaj ważniejszego. Przy „Czego nauczyła mnie ośmiornica” już sam tytuł sprawił, że rzuciłam wszystko, co miałam w rękach, a mój wzrok skupił się tylko na obrazie. Choć, jak już wspominałam na początku jest nudnawo, to pierwsze dziesięć minut jest raptem sekundą, przy ponad godzinnym filmie, który z minuty na minutę jest coraz lepszy i coraz bardziej wzruszający.

Dobra, napiszę to. Zryczałam się, jak przysłowiowy bóbr na tym filmie. Z racji tego, że jestem ekoświrem i boli mnie zanieczyszczanie środowiska, oglądając piękne głębiny i płycizny Atlantyku, czasami miałam przed oczami to, co my ludzie robimy z naszą planetą. Tutaj tego na szczęście nie ma, ale obraz plastiku w morzach wyrył się w mojej głowie wystarczająco, aby zacząć mnie nawiedzać.
Dlaczego zatem moje oczy się spociły?
Cóż... dawno, ale to naprawdę dawno nie miałam okazji oglądać filmu, który mimo że nie miał w zamiarze być intymny, po prostu jest. Tak. Relacja Craiga Fostera i młodej ośmiornicy, którą odwiedzał przez cały rok jest osobistą znajomością. Niektóre kadry sprawiały, że miałam ochotę wyciągnąć dłonie i też przytulić się do ośmiornicy. Po prostu z miłości.


Nie ma się co rozpisywać. „Czego nauczyła mnie ośmiornica” to film, który warto oglądnąć! Poza pięknymi widokami morskiego życia, mamy okazję uczestniczyć w więzi ośmiornicy i człowieka, który przywiązał się do niej bardziej, niż do ludzi, który dzięki niej odnalazł samego siebie i zrozumiał, że natura nie jest przeciwko nam. Niesamowita historia, która zawładnie Waszymi sercami i porwie w morską toń. Zdecydowanie polecam, ale serio, weźcie chusteczki. Ja nie miałam, a by się przydały.

Zdjęcia pochodzą z serwisu IMDb.