Pages

poniedziałek, 17 lutego 2020

„Pakt z diabłem” - Meghan March


Jericho nadchodzi.


Wraz z pierwszą książką, Meghan March zdobyła w naszym kraju uznanie czytelniczek. Wydawnictwo EditioRed nie zwalnia tempa i przekazuje nam kolejną serię do rąk. Tym razem poznamy prawdziwego diabła, ale czy będziemy zdolne go oswoić? 
Przekonajmy się. 

Kiedy miliarder Jericho Forge wszedł do kasyna, India wiedziała, że przegra wszystkie pieniądze. Nie chciała jednak odchodzić od stołu i chcąc nie chcąc grała, doskonale wiedząc, jaki będzie wynik tej gry. Gdy pieniądze się skończyły Jericho patrząc na nią, dał jej do zrozumienia, że może postawić więcej, niż plastikowe żetony. India weszła w ten układ i tym oto sposobem została zabawką Forge'a na jedną noc. 
Królowa Midas, bo tak wołana jest India Baptiste nie zamierzała poddać się diabłu w ludzkiej skórze, jakim był Jericho Forge. 
Jednak czas, który płynął nieubłaganie i dług, który z każdą sekundą zmniejszał szansę na przeżycie zmusił ją do zagrania w jego grę. 
Poker to jedynie wstęp do zabawy, jaką przyszykował dla niej Jericho.

„Pakt z diabłem” to pierwszy tom serii o Jericho Forge'u, który kończy się takim cliffhangerem, że mam ochotę napisać Wam, abyście poczekali do kolejnego tomu, ale z drugiej strony, mam ochotę napisać, żebyście czytali to już teraz. 

Meghan March wie, jak napisać dobrą książkę, która czyta się szybko i przeżywa świetną przygodę podczas lektury. Jej bohaterowie są realistyczni (no może poza miliardami), a historia jaka się między nimi odgrywa też jest całkiem prawdziwa. 

Wiem, że wielu z Was pokochało Lachana Mounta, ale muszę Wam zdradzić, żę Jericho jest lepszy od poprzednika. India też podoba mi się zdecydowanie bardziej, aczkolwiek... te postaci są tak do siebie podobne, że nie można wybrać jednej, która jest naj. 
Zauważyłam, że March bazuje na tym samym schemacie silnej kobiety i samca alfa, zmieniając historię ich spotkania i przeszłość bohaterów. Ani trochę mi to wprawdzie nie przeszkadza, ale odnoszę wrażenie, że nie dałoby się czytać jednej serii tej autorki, po drugiej, bo wtedy można byłoby się po prostu nieźle znudzić. 

Jericho, jak już pisałam to typowy samiec alfa. Przebiegły, cwany i brutalny. Wszędzie ma kontakty, wie jak zagrać, aby inni jedli mu z ręki i potrafi okręcić sobie dookoła palca dosłownie każdego. 
India z początku próbowała się stawiać i być odważną, a także bezczelną kobietą, ale w pewnej chwili straciła swoją żywiołowość i wolę walki i po prostu poddała się Forge'owi. Zabrakło mi pazura u tej bohaterki, kiedy w grę weszły dziwne uczucia. Dlaczego dziwne? Bo to na pewno nie była miłość. 

Jedyne zastrzeżenie, jakie mam to nazewnictwo. Jericho jest właścicielem imperium morskiego. Ma dwa tysiące statków handlowych i jest to w tej książce napisane. Problem w tym, że chwilę później statki nie są już statkami, a okrętami. Naprawdę, nie będę przytaczać tu wikipedii i różnic między statkiem, a okrętem. Owszem, można potocznie mówić o statku okręt, ale nie kiedy chwilę później wspomina się o Marynarce Handlowej. Przewracałam oczami za każdym razem, kiedy widziałam to nazewnictwo, bo wiecie sami, że jestem na to wyczulona. 

„Pakt z diabłem” to świetnie zaczynająca się historia, która ma drugie dno. Z tego co wiem, drugi tom ma być już w marcu, zatem nie trzeba będzie za długo na niego czekać, aczkolwiek znając Meghan, zakończenie ponownie wbije nas w fotel, aby dać nam odpocząć dopiero, kiedy będziemy po lekturze trzeciego, ostatniego tomu. 

Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu