Pages

sobota, 1 czerwca 2019

„Złączeni honorem” - Cora Reilly


Cosa Nostra.

Okładki serii „Born in Blood Mafia Chronicles” są wystarczająco tajemnicze, aby sięgnąć po nie ze zwykłej ciekawości. Długo zbierałam się do „Złączeni Honorem”, ale kiedy już się zabrałam, to przepadłam. 

Aria Scuderi jest córką mafii. Nie ma prawa do decydowania o sobie samej, podobnie, jak jej młodsze siostry. Ich ojciec jest szefem chicagowskiej mafii, który decyduje za całą swoją rodzinę. Choć dziewczyna zaciekle walczy o niezależność i możliwość decydowania o samej sobie, to jej siła przebicia jest zbyt mała, aby mogła wyjechać i zapomnieć o mafii oraz całej jej otoczce. 
Mając piętnaście lat Aria dowiaduje się, że została przyrzeczona najstarszemu synowi szefa nowojorskiej mafii Luce Vitielliemu. Dziewczyna, osiągając pełnoletność ma stanąć na ślubnym kobiercu z mężczyzną, którego ani trochę nie zna. Co więcej, zwyczajnie się go boi, gdyż Luca słynie z zabijania ludzi bez zająknięcia. Jest też jednym z najbardziej wziętych kawalerów, do którego kobiety lgną, niczym ćmy do światła. I oczywiście nie omieszka z tego korzystać. 
Czy ich małżeństwo przetrwa?
Czy Aria da radę wytrzymać z przystojnym mężczyzną, który co noc wychodzi, aby posłać kogoś do piachu?
I najważniejsze: czy Luca odważy się w końcu pokochać?

No muszę przyznać, że aktualnie uważam Corę Reilly za mistrzynie książek o mafii. 
Kiedy zaczęłam czytać „Złączonych honorem” spodziewałam się książki zwyczajnej. Trochę mafii, trochę strzelanin i tego typu rzeczy. 
Dostałam wykwintną potrawę o idealnym doprawieniu. 

W tej książce niczego nie brakuje. 
Mamy tutaj pełnokrwiste mafie, z twardymi zasadami i tradycjami, których nie można złamać. 
Mamy tutaj mężczyzn, którzy bronią swoje kobiety, ale też wymagają od nich pełnej lojalności i podporządkowania do ich decyzji. 
Mamy tutaj noże będące we wprawnych dłoniach i bronie schowane wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. 
Mamy też miasto, podzielone na terytoria, które przynależą do poszczególnych gangów i walkę między nimi właśnie o wpływy w mieście. 
I mamy miłość, która przechodzi z niepokoju do prawdziwego przywiązania. 

Aria spodobała mi się już na samym początku. Głównie za swoją walkę o niezależność, ale to jej o rok młodsza siostra Gianna została moją ulubienicą. Na pewno nie będę czekać na polską wersję jej historii i sięgnę po nią zapewne szybciej. 
Luca, cóż... no nie będę ukrywać, że takiego mena to bym chciała. Niby cham, niby gnój, ale jednak jak coś dla niego jest ważne to potrafi rzucić wszystko, aby chronić to, co jego. Jego postać uwielbiam. 

Bardzo podobały mi się twarde zasady, jakie Cora Reilly opisała w swojej książce, ale też to, że zasady są po to aby je łamać i niekoniecznie ciągle należy się ich trzymać. Do tego, nie było tu ani jednego opisu napisanego na siłę, czy bezsensownej sytuacji w fabule. Jestem pod wrażeniem przemyślenia całej książki, a także warsztatu pióra autorki. 

Czekam na drugi tom, ale podejrzewam, że jak nie będę musiała się ponownie odkopywać z książek, to w wolnej chwili sięgnę po ten tom po angielsku. Historia Luca i Arii okazała się być trudną, ale piękna przygodą. Jeżeli szukacie dobrej pozycji z wątkiem mafijnym to właśnie ją znaleźliście. 

Za egzemplarz dziękuję